Lucy wraz ze swoim przyjacielem Michaelem, przechadzała się po błoniach, rozmawiając na przeróżne tematy. Blondynka czuła się przy chłopaku beztrosko, a on bardzo się starał zabawiać ja i wspierać w tym trudnym dla niej okresie, był jej jedynym wsparciem i bardzo go przez to ceniła.
-... i z tych krzaków wyleciał smok, ukradł mi moja kanapkę i więcej go nie widziałem.
-To bardzo zabawne. - zaśmiał się oboje, lecz myśli dziewczyny ciągle zaprzątało coś innego, z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Co jest Lucy? - zakłopotał się czarnowłosy. - Powiedziałem coś nie tak?
-Nie Michael, to w żadnym wypadku nie twoja wina. - próbowała go uspokoić, nie chciała obarczać go swoimi problemamy, lecz był jedyna osobą z którą mogła porozmawiać.
-Więc o co chodzi?
-Cóż... Ostatnio miałam badania kontrolne...
-Coś nie tak z dzieckiem? - przerwał jej przerażony.
-Spokojnie Michi, dziecko ma się świetnie. - uśmiechnęła się delikatnie na jego reakcję. - Po prostu, gdy byłam na badaniach do gabinetu wszedł Severus.
-To stary oblech, jak on śmiał! - oburzył się czarnowłosy.
-To był przypadek... Ale martwi mnie, że dowiedział się o mojej ciąży.
-Ale jaki to problem? - zdziwił się chłopak. - Jesteś dorosłą, piękną i inteligentną kobietą, nic w tym dziwnego.
-Dziękuję, że tak uważasz. - zarumieniła się. - Nie wiem tylko co mam odpowiedzieć, gdy ktoś zapyta o ojca dziecka... Jeżeli odpowiem, że jest nieznany wszyscy uznają mnie za puszczalską...
-Nie ma żadnego problemu Lucy. - wyprężył dumnie klatkę piersiową. - Jeżeli tylko chcesz, możesz mówić, że to moje dziecko. - chłopak miał w głowie tysiące myśli i setki zdań, które chciał powiedzieć dziewczynie. - Zapracuję na tytuł ojca, jeżeli tylko mi pozwolisz.
-Co masz na myśli?
-Zaopiekuje się tobą i dzieckiem, jak najlepiej potrafię. - patrzył jej w oczy, które iskrzyły i mieniły się w słońcu. - Wiesz jak bardzo mi na was zależy.
-Oh Michi to bardzo urocze...
-Jeżeli już jesteśmy w tym temacie, chciałem zadać ci jedno pytanie. - z oddali na parę spoglądał Mistrz Eliksirów, czuł nie opisaną zazdrość, sam nie miał pojęcia z jakiego powodu, lecz gdy tylko zobaczył blondynkę z tym chłopakiem... Nie mógł pozwolić by byli z byt długo sam na sam. - Lucy, czy chciała byś...
-Profesor Destino. - czarnowłosy przerwał chłopakowi w środku zdania, podszedł do dwójki i skłonił się młodej kobiecie. - Mam sprawę nie cierpiącą zwłoki, można? - wyciągnął przedramię, zapraszając tym samym do odejścia z dotychczasowego miejsca.
-Oczywiście. - powiedziała dziewczyna, spojrzała na przyjaciela przepraszającym spojrzeniem i uściskała go. - Zobaczymy się później Michi.
-Jasne. - odparł zirytowany, gromiąc spojrzeniem profesora, blondynka odeszła wraz z czarnowłosym, lecz postanowiła trzymać dystans i nie ujęła jego przedramienia.
-Więc, cóż to za sprawą?
-Tak właściwie to chciałem cię zaprosić na kawę. - uniósł koncik ust w delikatnym uśmiechu.
-Oh...ja... - chciała odmówić, chciała powiedzieć cokolwiek, lecz coś ją blokowało.
-Zapraszam do moich komnat.
Tym razem Severus nie czekał na dziewczynę ułożył jedna rękę na jej plecach, a jego dłoń subtelnie opadała na jej biodro. Blondynka zrobiła się cała czerwona, nie powiedziała więcej nic, udali się wspólnie do salonu czarnowłosego, dziewczyna usiadła na kanapie, a mężczyzna przyniósł parujący napój i przysiadł się blisko blondynki.
-Chciałem przeprosić za to co wydarzyło się wczoraj. - zaczął zawstydzony. - Było to bezczelne z mojej strony.
-Nie ma problemu profesorze. - purpurowy kolor nie znikał z jej twarzy, może to dlatego, że mężczyzna siedział bardzo blisko, a może dlatego, że potrzyl jej głęboko w oczy.
-Jest to twoje prywatne życie i nie powinienem w nie ingerować.
-Naprawdę nie ma problemu, każdemu zdarza się odrobina ciekawości...
-Tak właściwie to jak ci idzie z nauką? - dziewczynie wydawało się, iż mężczyzna coraz bardziej się do niej zbliża. ~Miałam rację uznał mnie za puszczalską. ~ mówiła do siebie, lecz nie odsunęła się, coś ją do niego przyciągało.
-Nie mam problemów z eliksirami...
-Zdolna z ciebie uczennica.
Severus uśmiechnął się delikatnie, a dziewczyna zamarła, czarnowłosy pył oddalony od niej o centymetr, zamknęła oczy, a chłodne usta mężczyzny dotknęły jej gorących z podniecenia warg. W tym samym momencie usłyszała szarpnięcie klamki, wstała pospiesznie z kanapy i próbowała ukryć zawstydzenie, to była ta sama kobieta, którą Lucy widziała z mężczyzną.
-Sevciu, nie uwierzysz co się dzisiaj stało. - mówiła rozradowana kobieta, obejmując mężczyznę.
-Lover, mam gościa...
-Nie, nie i tak już wychodziłam. - powiedziała pospiesznie blondynka, czuła, że do jej oczu napływają łzy. - Miłego dnia profesorze. - dzrwi zatrzasnęły się za nią z chukiem.
-Lover!
-Coś zrobiłam?
-Masz przestać wchodzić do moich komnat jak do siebie! - czarnowłosy był sfrustrowany, na granicy wybuchu.
-Oho widzę, że coś przerwałam. - popatrzyła na niego przenikliwie. - To nie ty mi przypadkiem mówiłeś, że nie uprawia się seksu na pierwszej randce?
-O czym ty bredzisz Lover! Nie chciałem jej wykorzystać. - czarnowłosy tak naprawdę sam nie wiedział czego chciał.
CZYTASZ
𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑭𝒊𝒙𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒉𝒆 𝒘𝒐𝒓𝒍𝒅
FanfictionWszystko zaczyna się od początku, zmagania Lucy Destino stają się coraz to cięższe, a kłopoty przybierają zupełnie nowe znaczenie. Wszystko co dotychczas przeżyła nie może się równać z tym co jeszcze przed nią, samotna przeprawa przez czas i niespod...