Przez wiele wycieńczających dni Severus i Poppy czuwali nad nieprzytomną blondynką, dzień i noc, bez wytchnienia, by utrzymać ją przy życiu. Pewnego wieczoru jej stan zaczął się stopniowo poprawiać, pielęgniarka lustrowała dziewczynę, nie chcąc zostawiać jej samej sobie, by nic się złego nie wydarzyło. Wypełniała swoje raporty tuż przy łóżku ślizgonki, Lucy zaczęła niespokojnie się poruszać, co skupiło uwagę Pomfrey. Blondynka ospale zaczęła otwierać oczy, późny wieczór ułatwiał jej przebudzenie, pomieszczenie oświetlała jedynie niewielka lampka, dającą ciepłe światło. Dziewczyna zaczęła się rozglądać, niemal odrazu poznała skrzydło szpitalne, nieudolne próby podniesienia się zaniechała kobieta, która skupiła wszystkiev swoje zmysły na ślizgonce.
-Leż spokojnie. - pogładziła ją po czole. - Dużo nas kosztowało, by doprowadzić cię do stanu używalności. - na twarzy kobiety pojawił się przyjazny uśmiech.
-Ile czasu tu straciłam? - pytała pospiesznie, słabym i zachrypniętym głosem.
-Myślałam, że pierwsze twoje pytanie będzie dotyczyło czegoś ważniejszego. - zdziwiła się kobieta, patrząc porozumiewawczo w oczy ślizgonki.
-Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi, a po między nimi pojawiła się ledwo widoczna bruzda.
-Sztylet na całe szczęście nie zagroził życiu dziecka. - odparła ciepło.
-Jakiego dziecka. - zaśmiała się, lecz gdy tylko zrozumiała o czym mówi pielęgniarka, uśmiech zniknął z jej twarzy, pojawił się strach i niedowierzanie. - To nie możliwe...
-Nie wiedziałaś? - mówiła zaskoczona. - To już wasz trzeci tydzień.
-Ja nie mogę być w ciąży! - przerażona blondynka zaczęła krzyczeć, zakryła dłońmi twarz i poczęła łkać. - Ja nie mogę być w ciąży... Nie teraz...
-Spokojnie, jestem pewna, że ojciec dziecka będzie cię wspierał w tej trudnej sytuacji. - szloch stał się jeszcze silniejszy, ledwo nabierała powietrza, pielęgniarka zrozumiała wtedy, iż wcale nie będzie tak dobrze. - Kim jest ojciec dziecka? - zapytała ostrożnie.
-Był wspaniałym mężczyzną... - starała się mówić najspokojniej na ile dała radę. - Ratując mnie...sam zginął...
-Wybacz...ja...
-Nie mogła pani wiedzieć. - próbowała powstrzymać łzy, lecz to była zbyt świeża i niezagojona rana.
-Damy sobie radę. - przytuli ją do siebie, pozwalając jej się uspokoić w przyjemnych objęciach.
-Gdzie moja torba? - podskoczyła nagle zaniepokojona dziewczyna, nie mogła jej zgubić.
-Spokojnie, u mnie w gabinecie. - ugasiła zapał dziewczyny, która jenda noga już schodziła z łóżka. - Zaraz ci ja przyniosę, leż.
Po krótkiej chwili Poppy wróciła z własnością ślizgonki, składając torbę na jej udach. Lucy zaczęła namiętnie grzebać w jej wnętrzu, lustrując, czy wszystko jest na swoim miejscu, czy nic przez przypadek nie zginęło. Blondynka napotkała dłonią coś twardego, powoli wyciągnęła, małe czarne pudełeczko, które wypadło Severusowi z kieszeni. Otworzyła pokrywkę i ujrzała coś czego się nie spodziewała.
-Oh... Czemu? - w środku wyścielonego aksamitem pojemniczka, zabłyszczał srebrny pierścionek z dużym czarnym diamentem.
-Coś się stało dziecko? - zapytała zmartwiona pielęgniarka.
-Chyba... - westchnęła głęboko. - Przypuszczam, że chciał się oświadczyć... - jej gardło znów zacisnęło się z rozpaczy. - Ale nie zdążył... - szloch odbierał jej dech w piersiach. - To wszystko moja wina...
-Nie możesz się tak obwiniać. - próbowała pocieszać ją kobieta.
-Nie wiesz co się wydarzyło! - zaczęła krzyczeć rozżalonym głosem. - To wszystko moja wina! To wszystko przeze mnie! - serce jej pękało, a ten ból można było niemalże dotknąć.
-Co to za hałasy? Obudzicie cały Hogwart. - czarnowłosy wszedł do skrzydła szpitalnego z niezadowoloną miną. - No tak, wszystko jasne, panna Destino się obudziła. - kasliwa uwaga wcale nie pomogła w tej sytuacji.
-Severusie! - skarciła go starsza kobieta.
Po policzkach Lucy spływały miliony łez, popatrzyła na mężczyznę z bólem i wybiegła czym prędzej, po mimo sprzeciwu pielęgniarki. Czarnowłosy stał w osłupieniu, nie mając pojęcia co się wydarzyło, patrzył pusto w zamknięte drzwi, za którymi zniknęła ślizgonka.
-Od kiedy ona taka drażliwa?
-Wybacz, że to powiem ale jesteś kretynem Severusie. - zmarszczyła groźnie brwi. - Przed momentem się przebudziła i dowiedziała się, że jest w ciąży...
-Jest brzemienna? - zdziwił się Mistrz Eliksirów. - Z kim?
-Z mężczyzną, który oddał życie by ją ratować. - odpowiedziała smutno. - W dodatku miał zamiar się oświadczyć.
-Z tego co mi wiadomo, panna Destino nikogo nie miała...
-Najwyraźniej się z tym nie obnosiła. - zgniła go wzrokiem pielęgniarka. - Myślę, że powinieneś za nią pójść, przeprosić i przyprowadzić do łóżka.
-Mogę ją przyprowadzić ale nie mam za co ją przepraszać. - fuknął zniesmaczony.
-Severusie! - wrzasnęła donośnie kobieta.
-Dobrze, już dobrze, nie krzycz Poppy. - przewrócił oczami i podążył w ślad za blondynką.
CZYTASZ
𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑭𝒊𝒙𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒉𝒆 𝒘𝒐𝒓𝒍𝒅
FanfictionWszystko zaczyna się od początku, zmagania Lucy Destino stają się coraz to cięższe, a kłopoty przybierają zupełnie nowe znaczenie. Wszystko co dotychczas przeżyła nie może się równać z tym co jeszcze przed nią, samotna przeprawa przez czas i niespod...