Wizje

44 8 0
                                    

-Do cholery! Czy ktoś mi wreszcie powie co jest mojej żonie!? - czarnowłosy krzyczał wściekle na magomedyków.

-Panie Snape, proszę się uspokoić. - mówił jeden z lekarzy.

-Jak mam się uspokoić, jest tu od tygodni, a wy nadal nie macie pojęcia co jej dolega. - warknął, furoa wypełniała go całego, lecz jednocześnie był bezsilnu.

-Mamy teorie ale... - zająknął się praktykant, lecz jeden z magomedyków skarciła go wzrokiem.

-Czyli jednak coś wiecie. - zmierzył wszystkich zimnym spojrzeniem.

-To tylko teoria panie Snape, nie możemy być niczego pewnie...

-No wyslowcie się wreszcie! - fuknal cały czerwony z gniewu. - Co to za teoria?

-Cóż badając mózg Pana żony wywnioskowaliśmy, iz jest możliwe, że ktoś przejął kontrolę nad jej umysłem. - westchnął i zdjął okulary z nosa. - Została wciągnięta w okrutne wizję, na początku wydawało się, iż to tylko koszmary, ponieważ organizm Pana żony się bronił przed tym, lecz z czasem nie miała już siły na obronę.

-Więc w tej teorii można jeszcze ocalić Lucy. - uśmiechnął się, ta wiadomość podniosła go na duchu.

-Tak, postanowiliśmy zacząć terapię, mamy zamiar wkroczyć do mózgu Pana żony i odeprzeć atak na jej umysł. - medyk widział, że te słowa pocieszają mężczyznę, lecz nie był pewny czy rzeczywiście uda im się tego dokonać.

-Ja mogę wam pomóc, jestem mistrzem oklumencji. - dodał chętnie.

-Wybacz pan panie Snape ale nie może Pan uczestniczyć w kuracji, nie jest Pan magomedykiem...

-Ja chce tylko przyczynić się do uratowania mojej żony. - powiedział twardo, lecz lekarzy to nie interesowało w najmniejszym stopniu.

-Powiedziałem, że nie ma takiej możliwości! - starszy magomedyków wstał zza biurka i stanął oko w oko z czarnowłosym. - Powinien Pan już wyjść z naszego gabinetu, is do swojej żony i czekać, aż my ją wyleczymy.

*****

Severus wparowała do swoich komnat w lochach i zatrzasnął za sobą drzwi. Zostawił Lucy ze swoją matką, ponieważ poczuł, że jeżeli jeszcze przez sekundę będzie musiał patrzeć na tych konowałów to wybuchnie, a to nie skończyło by się dla nich dobrze. Ztanal na środku salonu i poczuł jak cały gniew w nim zebrany próbuje się wydostać. Uderzył w blat biurka, poczym przewrócił je do góry nogami, wraz ze wszystkim co znajdywało się na nim. Wpadł w szał zaczął wystko przewracać i rozrzucać, musiał w końcu odreagować. Gdy całą wściekłość z niego zeszła usiadł na podłodze, pomiędzy zniszczonymi meblami i ukrył twarz w dłoniach.

-Dlaczego! Dlaczego! Dlaczego! - wrzucał z całych sił. - Moja ukochana księżniczka tak bardzo cierpi... - zaczął łkać głośno, nie mógł się już hamować. - A ja nie mogę nic zrobić! - usłyszał pukanie do drzwi, nawet nie zdarzył otrzec łez.

-Tato... - ślizgonka zobaczyła zdemolowane pomieszczenie i swojego ojca siedzącego na podłodze z mokrą twarzą. - Tato. - podcięła do niego, uklękła i przytuliła mocno. - Co się stało?

-Nic księżniczko, po prostu tak bardzo mi przykro z powodu stanu twojej mamusi... - mówił łamiącym się głosem.

-Nie martw się tato. - zaczęła głaskać jego włosy. - Mama do nas niedługo wróci zobaczysz, wszystko będzie tak jak przedtem, a w wakacje wrócimy do domu i będziemy się świetnie bawić razem. - powiedziała próbując pocieszyć swojego ojca, lecz nie była tego wcale taka pewna.

-Mam taką nadzieję księżniczko...

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑭𝒊𝒙𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒉𝒆 𝒘𝒐𝒓𝒍𝒅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz