Delphini

67 9 0
                                    

Blondynce brakowało swoich przyjaciół, chciała by się z nimi widywać tak jak to było dawniej, lecz nigdy już to nie wróci. Belatrix założyła własną rodzinę, ma dzieci i musi się nimi opiekować, a Malfoy' owie pierwszy raz są tak szczęśliwi razem. Lucy napisała do nich list, pytała w nim czy mogła by ich odwiedzić, odpowiedź bardzo radowała jej serce, stwierdzili, iż wszyscy zbiorą się w Malfoy Manor. Dziewczyna tego dnia się bardzo źle czuła, lecz nie mogła zaprzepaścić spotkania z przyjaciółmi. Była już na miejscu, zapukała do drzwi, które otworzyła jej Narcyza.

-Jak miło cię widzieć, tak nam wszystkim cię brakowało.- powiedziała ciepło i zaprosiła blondynkę do środka.- Wchodź, wchodź.

-Dziękuję Cyziu. -uśmiechnęła się. -Mi też was brakowało. - wchodząc do salonu dziewczyna ujrzała swoją ukochaną czarnowłosą czarownicę, od razu znalazła się przy niej i uściskała ją. -Bella skarbie tak tęskniłam.

-Ja za tobą też Lucy. -powiedziała zadowolona, dopiero wtedy blondynka ujrzała noworodka w jej ramionach.

-Oh jaka cudowna, kiedy urodziłaś? -dopytywała podekscytowana.

-Tydzień temu. -uśmiechnęła się. -Delphini poznaj ciocię. -kobieta wręczyła dzieciątko przyjaciółce, dziewczynka uśmiechała się do niej, a jej ciemne oczy migotały malutkimi iskierkami.

-Jest taka radosna. -rozczuliła się blondynka. - Tak bym bardzo chciała już zobaczyć mojego maluszka.

-Nie dziwię się, dzieciaki dają tyle szczęścia. - odparła czarownica. - Wybacz, że Tom nie przyszedł ale miał coś do załatwienia w Ministerstwie.

-Nie ma problemu. - uśmiechnęła się. - Tym razem mu wybaczę. - dziewczyna poczuła nieznośny ból, oddała momentalnie dziecko jego matce i usiadła na kanapie.

-Co się stało Lucy? - zapytała zmartwiona pani domu.

-Nic, to nic, zaraz przejdzie...

--Lucjusz przynieś szklankę wody. - rozkazała mężowi.

-Co ci jest? - usiadła obok dziewczyny czarnowłosa. - To coś z dzieckiem?

-Nie wiem, od jakiegoś czasu czuje ból ale przechodzi po czasie.

-Jak to od jakiegoś czasu?! - wystraszyła się przyjaciółka.

-Lucy od kiedy ci się to zdarza? - kontynuowała pani domu.

-Jakoś od tygodnia. - zmarszczyła brwi, ponieważ kolejny skurcz był silniejszy.

-Od tygodnia! Lucy musisz udać się do lekarza, to nie jest normalne.

-Bella ma rację. - blondyn podał jej szklankę z wodą. - Powinnaś udać się na wizytę.

-Dokładnie i to natychmiast. - powiedziała poważnie pani domu.

-W porządku pójdę do Poppy...

-Chodź, pomogę ci, dostarczę cię do niej. - wolała mieć pewność, iż blondynka dotrze na wizytę.

-Nie kłopocz się Cyziu...

-Bez gadania, idziemy. - uśmiechnęła się do niej troskliwie. - Wrócę do domu, gdy tylko będę pewna, że z Lucy wszystko w porządku, Lucjusz pomóż trochę Belli z dzieciakami.

-Niczym się nie martw kochanie.

Narcyza podtrzymywała blondynkę, gdy tylko wyszły poza bramy dworku, przeteleportowała je do Hogwart'u. Zaprowadziła ją do skrzydła szpitalnego, przez całe badanie była przy niej, trzymając ją za dłoń w geście wsparcie.

-Lucy nie są to dla ciebie najlepsze wieści. - westchnęła pielęgniarka.

-Coś nie tak z moim dzieckiem? - zacisnęła mocniej dłoń kobiety.

-Niestety jest bardzo słabe... Jeżeli nie zaczniesz się oszczędzać i dostarczać potrzebnych witamin, może...

-Moje dziecko może nie przeżyć - zapłakała głośno, a Narcyza przytuliła ją i zaczęła gładzić jej włosy, starając się uspokoić blondynkę. - Dlaczego...

-Dobrze wiesz z jakiego powodu kochana, przemieszczanie w czasie nie tylko działają źle na ciebie ale również na tą malutką istotkę, która żyje w tobie.

-I co ja mam teraz zrobić? Nie moge stracić mojego dziecka.

-Musisz więcej odpoczywać, spać osiem, a nawet dziewiec godzin w nocy, jeść więcej i dam ci eliksir wypełniony witaminami. Jeżeli zastosujesz się do tego, nie musisz się martwić o maluszka.

-Dziękuję ci Poppy, tak bardzo mi pomagasz i tobie też Narcyzo, za to, że przy mnie jesteś.

𝑫𝒊𝒎𝒆𝒏𝒔𝒊𝒐𝒏𝒔 𝒂𝒏𝒅 𝑻𝒊𝒎𝒆𝒔: 𝑭𝒊𝒙𝒊𝒏𝒈 𝒕𝒉𝒆 𝒘𝒐𝒓𝒍𝒅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz