"Przyrodę ogarnia jesień i jesiennie robi się we mnie i wokół mnie."
Johann Wolfgang Goethe, Cierpienia młodego Wertera
W moim pokoju unosił się aromat zapalonej świeczki o zapachu jabłek z cynamonem, a kinkiety z motywem drzew nadawały przytulny, lekko tajemniczy nastrój. Mój azyl i moja idylla.
Zacisnęłam rękę na miękkim, bordowym kocu i podciągnęłam go wyżej, zakrywając brzuch. Nie zauważyłam, że książka zsunęła mi się z ud. Spadła z głuchym stukiem na podłogę tuż pod stopami mojej matki, świecąc tytułem z daleka.— Tylko siedzisz z nosem w tych książkach — fuknęła kobieta z irytacją, podnosząc przedmiot z ziemi. Obserwowałam w pełnym napięcia milczeniu, jak z grymasem obrzydzenia na twarzy rzuciła osiemnastowieczną powieść na łóżko, po czym sama usiadła na nim ciężko, roztaczając wokół siebie wytrawny zapach drogich perfum. — A więc... Co teraz zamierzasz robić? — zapytała poważnym tonem, świdrując mnie ostrym spojrzeniem ciemnych jak mahoń oczu.
— Teraz? Miałam czytać...
— Nie teraz... — prychnęła z irytacją. — Pytam ogólnie. Rok temu zdałaś maturę z bardzo dobrymi wynikami. Daliśmy ci ponad rok na poukładanie sobie problemów w głowie. Chodziłaś osiem miesięcy do psychologa — w tym momencie przerwała i westchnęła. — To chyba wystarczająco dużo czasu, by jak inni twoi koledzy ze szkoły i cała reszta normalnych ludzi w twoim wieku pójść na studia? Oczywiście mam na myśli tych, którzy chcą coś w życiu osiągnąć — dodała głosem zaprawionym wyższością. Sama skończyła prawo i była jednym z najlepszych adwokatów w mieście. — No więc? Co planujesz? — rzuciła, podnosząc brwi do góry i unosząc jeden kącik ust w grymasie, który nie oznaczał niczego dobrego.
Jej ton z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej nerwowy i ostry. Nie cierpiałam tego. Tych wiecznych wyrzutów, oskarżeń, wciskania na siłę w ramy oczekiwań... Ale mimo wszystko matka miała rację, dostałam wystarczająco dużo czasu. Poza tym i tak przecież powinnam się dostosować, postarać się spełnić w jakimś, choćby niewielkim stopniu, oczekiwania jakie moi rodzice mieli wobec swojej młodszej latorośli. Bo tego, że nigdy nie będą w pełni ze mnie zadowoleni, byłam wręcz pewna. Nie mogłam przecież ich zadowolić, żyjąc w cieniu starszej, perfekcyjnej w każdym aspekcie siostry. Kinga skończyła studia, znalazła dobrą pracę, tak jak i wysoko postawionego narzeczonego. Idealny scenariusz. Mucha nie siada.
— Masz rację, mamo... Złożę papiery — powiedziałam cicho, przełykając ślinę. Już w chwili wypowiadania tych dwóch słów miałam wrażenie, jakbym wchodziła na szafot.
— Na co zamierzasz złożyć? — zapytała sucho.
— Jeszcze nie wiem...
Tak naprawdę wiedziałam, ale wolałam ukryć to za fasadą niezdecydowania. Postanowiłam trzymać rodziców w niepewności jak najdłużej, żeby ugrać choć kilka dni spokoju. To, że czekały mnie awantury z powodu mojego wyboru, również było pewne. Wolałam jednak narazić się na ich gniew, niż marnować najbliższych kilka lat na zgłębianie wiedzy o sprawach, które wcale mnie nie interesują.
— A co cię interesuje? Co byś chciała studiować? — zapytała, chociaż znała odpowiedź.
Rzuciłam jej krótkie spojrzenie i spuściłam wzrok na swoje palce. Dobrze wiedziała, w czym czułam się najlepiej. Od dziecka marzyłam o tym, by zostać cukiernikiem. Jednak mama sukcesywnie wybijała mi ten niedorzeczny pomysł z głowy. Po kilku sekundach ciężkiej ciszy wzruszyłam ramionami, próbując się przez to wymigać od odpowiedzi.
— To się wreszcie zdecyduj, bo rekrutacja uzupełniająca już się rozpoczęła. Nie ma czasu do stracenia. Nie wiem, czemu nie zrobiłaś tego na wakacjach. Zawsze wszystko musisz odkładać do ostatniej chwili — warknęła ze złością. — I nawet nie wspomnij przy mnie o tym durnym pomyśle z cukiernictwem. Skąd ty w ogóle wytrzasnęłaś taki pomysł? — warknęła piskliwie.
CZYTASZ
Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️
ChickLitMelania Tchórznicka od zawsze była skryta i nieśmiała. Za bardzo. Jej matka powtarzała to za każdym razem, kiedy dziewczyna unikała jak ognia różnych sytuacji. Występy w akademii szkolnej były dla niej torturą, a egzaminy ustne istną katorgą. Wszys...