29. Czas

4.7K 262 85
                                    

"Przyszłość przelewa się w przeszłość przez zwężenie w teraźniejszości."

Terry Pratchett, Kosiarz

Słońce już zachodziło, malując niebo ponad horyzontem fioletowo-pomarańczowymi farbami. Tak piękny dzień nie mógł kończyć się inaczej, niż równie cudownym malowidłem. Siedzieliśmy w cichym parku, pogrążeni w milczeniu i wzajemnej bliskości. Oparłam głowę o ramię Artura, chłonąc bijące od niego ciepło, nie tylko cielesne. Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Niestety rzeczywistość rządzi się swoimi prawami, których nikt nie jest w stanie nagiąć.

— Czas wracać, Mela — odezwał się Artur cichym głosem.

Westchnęłam przeciągle i mocniej ścisnęłam go za rękę. Nie chciałam wracać. Nie chciałam wracać do mojego smutnego, przykrego życia, w którym Artur był gdzieś daleko, poza moim zasięgiem. 

— Jeszcze chwilę... — odparłam tak cicho, że sama ledwo się usłyszałam. Artur kreślił kciukiem kółka na mojej dłoni, wywołując na całym moim ciele przyjemne dreszcze.

— Czego się boisz, Mela?

Skąd on wiedział? Skąd wiedział, że odczuwałam irracjonalny strach przed powrotem. Na samą myśl o tym, że ten dzień bezpowrotnie się kończy, robiło mi się niedobrze i rozpaczliwie chciałam go zatrzymać. Ale piasek czasu w klepsydrze przesypywał się nieubłaganie. Zostało go tak niewiele. Zbliżało się coś, czego nie potrafiłam jeszcze nazwać, ale strach podsycało chłodne przeczucie.

— Wracajmy — powiedziałam nagle i podniosłam się z ławki, nie wypuszczając z ręki dłoni Artura.

Ostatni raz spojrzałam na uroczy oświetlony pałac i otaczający go park, który zwiedziliśmy z Arturem wzdłuż i wszerz po wielokroć. Artur otworzył mi drzwi i z jego pomocą wsiadłam do dżipa. Po chwili i on usiadł za kołkiem, ale nie kwapił się do szybkiego odjazdu.

— Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś — wyszeptałam do wpatrzonego we mnie Artura.

Pochylił się i zetknął swoje usta z moimi, delikatnie, jedynie musnął je leciutko jak wiatr. Tyle jednak wystarczyło, żeby mój oddech, myśli i serce przyspieszyły do chaotycznego tańca.

— To ja ci dziękuję, że zgodziłaś się tutaj ze mną przyjechać. Czas spędzony z tobą pędzi, ale jest cudownie. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego może mi się przytrafić.

— Naprawdę? — zapytałam bez przekonania.

— Tak. Widzisz... Na studiach skupiałem się głównie na nauce. Siedziałem w książkach dniami i nocami. A później... Nawet gdy miałem więcej czasu, spędzałem go z siostrą. Ona odeszła... A ja zostałem zupełnie sam i w końcu, jeszcze mocniej dotarła do mnie ta świadomość pustki. Już wcześniej, nawet gdy Ada żyła, mocno odczuwałem brak tej drugiej, bliskiej osoby. Ada zawsze mówiła, że powinienem w końcu pozwolić, żeby ktoś wypełnił tę pustkę. Ale żadna kobieta nie była w stanie tego zrobić. Dopóki nie pojawiłaś się ty.

Spojrzałam na niego w szczerym zdumieniu, zupełnie nie mając pojęcia, dlaczego akurat ja. Ani nie byłam wybitną pięknością, ani nie wyróżniałam się niczym szczególnym. Zwykła, trochę zahukana dziewczyna. Co on we mnie widział? Wypowiedziałam te myśli na głos, kiedy Artur już uruchomił silnik. Spojrzał na mnie i widząc, że trzymam ręce pomiędzy udami, podkręcił ogrzewanie.

— Mela... Jesteś inteligentna, urocza, piękna, słodka, a jednocześnie potrafisz być niesamowicie seksowna, kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy. Właśnie to mnie tak kręci. Że nie udajesz. Nie wachlujesz rzęsami. Nie prowokujesz... No, zazwyczaj... — dodał, uśmiechając się porozumiewawczo. — Po prostu jesteś sobą. Uwielbiam w tobie to, że nie udajesz. Jesteś do bólu autentyczna, i taka ufna... Kochana, gdybym mógł to już teraz bym cię zabrał do siebie i kochał się z tobą całą noc. Zawróciłaś mi w głowie, nawet nie mając takiego zamiaru — zaśmiał się nerwowo, przecierając twarz dłonią.

Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz