9. Prezent

4.6K 267 121
                                    

„Z czekoladą jest jak z życiem – nie poczulibyśmy w pełni jego słodkiego smaku, gdyby nie odrobina goryczy, której czasem musimy doświadczyć”.
Joanne Harris, Czekolada

Jak tylko wróciłam do domu, pobiegłam na górę do swojego azylu, przebrałam się w polarowe piżamy i wskoczyłam do łóżka, razem z książkami od profesora.

Kiedy zajrzałam do pierwszej, ze zdziwieniem zauważyłam, że sporo fragmentów było zaznaczonych, a przy niektórych nawet widniała przyklejona samoprzylepna kartka z odręcznymi notatkami. Istna kopalnia wiedzy. Karteczki zapisane były równym,  pochyłym pismem, eleganckim i zdecydowanym. Przejechałam opuszkami palców po skośnych literkach, ale zaraz skarciłam się w duchu za swoje naiwne zachowanie. 

To przecież twój profesor, ogarnij się! A do tego jest pewnie z kilkanaście lat starszy. Nie twoja liga, Mela. Za wysokie progi na twoje krótkie nogi. Wybij to sobie z głowy.

Co się ze mną działo? Westchnęłam i zabrałam się do czytania. Chociaż lektura Wielkiej Historii Polskiej Literatury pochłonęła mnie do reszty, to co jakiś czas wracałam myślami do dzisiejszej rozmowy z profesorem. Z jednej strony było mi wstyd, a z drugiej czułam jakieś dziwne ciepło na sercu. Tak czy inaczej profesor miał rację. Nie powinnam tak szybko odpuszczać. Zwłaszcza że z innymi przedmiotami radziłam sobie jak do tej pory dobrze. Nie miałam problemu z przyswajaniem wiedzy.

Dlatego następnego dnia z nowym zapałem przekroczyłam próg wydziału. Jeszcze wczoraj myślałam, że to już koniec mojej przygody z tym miejscem. Wojnarowski jednak z jakiegoś powodu do tego nie dopuścił. Zachodziłam w głowę, dlaczego tak naprawdę to zrobił. W dodatku wydawało mi się, że cała ta sytuacja nie była mu obojętna. Dlaczego przejmował się jakąś tam jedną z wielu setek studentek?

W tym natłoku myśli jedna zagadka wciąż nie dawała mi spokoju. A mianowicie tożsamość osoby, o której napomknął profesor. Na pewno był to dla niego ktoś bliski. Jak bliski? Może żona? Może przyjaciółka? Narzeczona? Córka? Istniało wiele możliwości, a ja nie miałam szans dowiedzieć się prawdy. Powinnam przestać się nad tym zastanawiać.

Dotarłam na pierwsze piętro, gdzie za chwilę miał się odbyć wykład Wojnarowskiego, ale studenci wciąż tłoczyli się przed salą. Widocznie prowadzący jeszcze się nie pojawił. Przystanęłam więc nieopodal grupy i czekałam razem z resztą. 

— Hej, i jak tam? Szykujesz kolejną akcję na wykład u Wojnara? A może już masz za sobą zaliczenie? — usłyszałam nagle za sobą i odwróciłam się, żeby spojrzeć prosto w wymalowaną twarz Żanety Lipowiec. Jej blond włosy spięte były w wysoki kucyk, który  podskakiwał przy każdym ruchu właścicielki.

— Słucham? — bąknęłam, niepewna czy się nie przesłyszałam.

— Widziałam, jak wczoraj wychodziłaś z jego gabinetu. No przyznaj się i nie ściemniaj, załatwiłaś sobie już piąteczkę na koniec? — zadrwiła z szyderczym uśmiechem, a jej oczy zwęziły się w jedną linię.

— Daj mi spokój. Nie mam pojęcia, o co ci chodzi — odparowałam, czując jak żółć podchodzi mi do gardła. Co za bezczelne, obrzydliwe insynuacje! I to przy wszystkich!

— Dobra, dobra — prychnęła i przewróciła teatralnie oczami. — Możesz mówić co chcesz, ale ja wiem swoje. Jakby co, to tak dla twojej informacji, jestem starościną roku.

— Wiem.

— To świetnie. Zapamiętaj to sobie. I nie próbuj nawet dostać się na grupę naszego roku. Wstęp tylko dla wybrańców — powiedziała jakimś dziwnym, władczym tonem i odeszła do koleżanek. Wszystkie patrzyły na mnie z rozbawieniem i drwiną w oczach, a Żaneta coś im szeptała. Co chwilę wybuchały śmiechem i oglądały się w moją stronę.

Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz