20. Niebo

5K 293 94
                                    

"Zakaz tylko zwiększa pragnienie."

Anne McCaffrey, Pieśń kryształu

Zamknęłam drzwi na klucz i pobiegłam do kuchni, skąd miałam najlepszy widok na okolicę. Adam wciąż tkwił w tym samym miejscu, odpalając jednego papierosa za drugim. Pewnie czekał, chcąc na własne oczy się przekonać, czy mówiłam prawdę. Z szafki wyjęłam największy nóż. W razie czego.

Na szczęście kwadrans później ulica przed domem rozjarzyła się w świetle reflektorów nadjeżdżającego samochodu. Zatrzymał się na poboczu. Zaraz zaraz. Przecież to wcale nie był jeep! Co tu jest grane? Może to ktoś od Adama? Wysiliłam wzrok i dostrzegłam sylwetkę wysiadającą z jakiegoś lśniącego cacka. Westchnęłam z ulgą, kiedy w świetle latarni pojawiła się twarz Wojnarowskiego. A więc jednak przyjechał. Adam z kolei nagle gdzieś się ulotnił.

Dzwonek do drzwi zadzwonił i wybiegłam do przedpokoju na sztywnych nogach. Bez słowa wpuściłam mężczyznę do środka i natychmiast zamknęłam za nim drzwi na klucz.

— Co to ma znaczyć, pani Tchórznicka? — zapytał mnie Wojnarowski, a ja przez chwilę byłam tak osłupiała, że jedyne co przyswajałam był jego świeży zapach i widok czarnej koszuli opinającej się na jego ciele. — To jakiś głupi żart? Co pani sobie wyobraża?

— Zaraz panu wszystko wyjaśnię... — podniosłam wzrok i napotkałam jego zmartwione, szare spojrzenie. Jak jesienna, wieczorna szarówka za oknem w smutny, samotny dzień. Zamrugałam, odrywając od niego wzrok.

— Liczę na to. I proszę odłożyć ten nóż tam, gdzie jego miejsce, dobrze? Nawet gdyby go pani teraz potrzebowała, nie miałaby pani ze mną żadnych szans — mruknął, delikatnym ruchem opuszczając moją rękę do dołu.

— Ale... To nie na pana. To na niego — wykrztusiłam, patrząc ze zdziwieniem na nóż. I na rękę profesora na mojej.

— Na kogo?

— Adama...

— Tego policjanta?

A więc zapamiętał. Skojarzył od razu. Zrobiło mi się dziwnie lekko i aż wypuściłam powietrze z płuc. Przy Wojnarze będę bezpieczna.

— Tak. On... Przyszedł tutaj, przyniósł kwiaty, był pijany. Chciał wejść — jąkałam się, wskazując nożem bukiet i drzwi.

— Pani Melanio, już dobrze, spokojnie. Nic pani nie grozi. Proszę przestać wymachiwać tym nożem bo sobie pani zrobi krzywdę... — Wzmocnił nieco uścisk na moim przedramieniu.

— Dobrze... Przepraszam.

Skierowałam kroki do kuchni, słysząc za sobą podążającego za mną krok w krok profesora. Schowałam nóż z powrotem do szuflady i oparłam się o blat.

— Ja naprawdę przepraszam, że po pana zadzwoniłam, ale on inaczej by sobie nie poszedł. Nie miałam do kogo zadzwonić. O tej porze wszyscy są już wstawieni — zaczęłam się tłumaczyć, nie mogąc uwierzyć w widok, który miałam przed oczami. Profesor Artur Wojnarowski w mojej kuchni. To jakiś absurd!

— Ma pani szczęście, że akurat dziś robię w towarzystwie za kierowcę i nie piję.

— Przepraszam, że pana wyciągnęłam z imprezy. Zepsułam panu wieczór — wyszeptałam w kierunku podłogi.

— Niekoniecznie.

Podniosłam na niego zdziwiony wzrok.

— Co ma pan na myśli?

— Nie mogę tutaj zostać. To byłoby... Wysoce niestosowne — mruknął, sięgając po ciastko.

Ugryzł kawałek i włożył resztę do ust. Przez chwilę nic nie mówił, jakby się zastanawiał nad dalszym ciągiem. — Nie mogę też pani zostawić tutaj samej. Dlatego pojedzie pani ze mną na tę imprezę i będzie udawać moją znajomą — oznajmił, sięgając po kolejne ciasteczko.

Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz