Wtargnęłam do domu, zsunęłam buty w przedpokoju i ruszyłam przez ciemny korytarz w stronę schodów. Nagle z kuchennych drzwi trzymając drewnianą łyżkę wyjrzała moja siostra.
— O, Mela, jak tam żapożnanie sz przyszłymi teszczami? — zapytała z buzią pełną czegoś gorącego, bo pomiędzy słowami chuchała i żuła coś gorączkowo.
Pociągnęłam nosem i zignorowalam jej pytanie, licząc że da mi spokój. Ale Kinga nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła drążyć. Przełknęła gorący kęs i zatrzymała mnie.
— Ej, Melinda... Co jest grane?
— Nic — burknęłam, wymijając ją i kierując się do schodów.
— A gdzie Artur?
— Nigdzie.
— Wiesz co, zaraz cię trzepnę — rzuciła, po czym rzeczywiście pacnęła mnie łyżką po tyłku.
W drzwiach jak na zawołanie obok siostry zmaterializowała się mama. Wyglądała dość mizernie, ale tak było od wielu miesięcy.
— Co się stało? — zapytała o to samo co siostra, opierając się ramieniem o ścianę.
Moja prawa noga już znajdowała się na najniższym stopniu schodów. Nie miałam najmniejszej ochoty dzielić się z nikim szczegółami katastrofalnego obiadku z Wojnarowskimi.
— Nie puścimy cię nigdzie, dopóki nam nie powiesz, dlaczego wyglądasz jakby na tej imprezie rodzinnej ktoś wrzucił petardę na stół i twoja malinowa chmurka wylądowała na wszystkich bez wyjątku — powiedziała mama, próbując obrócić wszystko w żart żeby skłonić mnie do mówienia.
— Bo tak właśnie było. No... Może nie dosłownie — westchnęłam, ocierając twarz z łez.
Mama wymieniła z Kingą porozumiewawcze spojrzenia, po czym wyciągnęła palec w stronę kuchennych drzwi.
— Do kuchni.
Chcąc nie chcąc podreptałam za żądnymi rewelacji mamą i siostrą. Usiadłam na krześle i mimowolnie wyjrzałam za okno. Dżipa już nie było. Słońce przebijało przez gałęzie klonu... Tak spokojnie, a w moim wnętrzu istny huragan.
— No więc? Co się tam odstawiło?
Westchnęłam i sięgnęłam po chusteczkę. Wydmuchawszy nos w końcu zmusiłam się do krótkich wyjaśnień. Te ciekawskie kobiety nie dałyby mi spokoju.
— Cała wizyta to była katastrofa. Ojciec Artura stwierdził... Że my... Że nasz związek to prawie pedofilia... — wydusiłam, czerwieniąc się na twarzy zupełnie jak wtedy przy stole.
— Że co? Co za oblech! Jaka niby pedofilia! Powaliło go? — oburzyła się Kinga. — W czasach tego dziada nie takie małżeństwa zawierano. Pewnie im się ogólnie nie spodobałaś i szukali czegokolwiek żeby się przyczepić — skwitowała, kręcąc głową.
— A co z matką? Stanęła w twojej obronie? — dopytała mama.
— A skąd? W ogóle jej się nie spodobałam i również uraczyła mnie swoim niezadowoleniem... Może nie aż tak dosadnie, ale równie wyraźnie dała mi do zrozumienia, że na jej synową to ja się nie nadaję.
— No i co na to Artur?
— Kazał im wszystkim natychmiast się wynosić ze swojego domu, a mnie potem przepraszał.
— Postawił się matce? I ojcu?
— Tak.
— To dlaczego wyglądasz, jakbyście zerwali?
CZYTASZ
Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️
ChickLitMelania Tchórznicka od zawsze była skryta i nieśmiała. Za bardzo. Jej matka powtarzała to za każdym razem, kiedy dziewczyna unikała jak ognia różnych sytuacji. Występy w akademii szkolnej były dla niej torturą, a egzaminy ustne istną katorgą. Wszys...