24. Ziemia obiecana

4.7K 273 81
                                    

"...idziemy zawsze w kierunku musu, a nie w kierunku chęci i woli..."

Władysław Stanisław Reymont, Ziemia Obiecana

Weszłam do domu najciszej jak umiałam. Nawet zdjęłam w tym celu szpilki. Po omacku odnalazłam wejście do salonu i stanęłam jak wryta, dostrzegając kryjącą się w ciemności matkę.

— Mama? Nie śpisz? — zapytałam głupio.

— Gdzieś ty się szlajała pół nocy? — warknęła w półmroku, aż serce mi stanęło z przestrachu.

— Mamo...

— Kto to był? Widziałam, że ktoś cię odwiózł...

— To był... To był mój znajomy.

— Znajomy, akurat... W ogóle jak ty wyglądasz? Jakbyś dopiero co zeszła temu znajomemu z kolan. Rozpalone policzki, rozciągnięta sukienka...

— Mamo, nic się nie wydarzyło... Poza tym jestem dorosła. Chyba mam prawo raz w życiu pójść na imprezę sylwestrową? — żachnęłam się, starając ukryć konsternację.

— Owszem. Ale może raczyłabyś przy tym dać znać, że wybywasz z domu, a nie ulatniasz się bez słowa wyjaśnienia i nie odbierasz telefonu — powiedziała, z każdym słowem coraz bardziej podnosząc głos.

— Dzwoniłaś? — zerknęłam na telefon.

O popatrz, rozładowany.

— Przepraszam, mamo. Padła mi bateria, nawet nie wiem kiedy — pokazałam jej wyłączone urządzenie.

— Dobra już... Idź spać. Jutro pogadamy — westchnęła, wkładając do ust pigułkę przeciwbólową. Ostatnio brała je codziennie garściami.

Stałam w miejscu przez chwilę, zastanawiając się, czy coś jeszcze powiedzieć, ale w końcu  poczłapałam bez słowa na górę, żeby się ogarnąć. Nawet po umyciu wciąż czułam na sobie zapach Artura Wojnarowskiego. Sprawdziłam podładowany telefon i z mocno bijącym sercem odczytałam wiadomość od Wojnara...

"Dziękuję Pani za najlepszą noc sylwestrową w moim życiu. I proszę przyjąć moje przeprosiny."

A więc wracamy do oficjalnego tonu, panie profesorze? Proszę bardzo.

"Nie przyjmuję, bo są niepotrzebne. Chyba że przeprasza Pan za to, że czegoś nie zrobił. Wtedy owszem, jak najbardziej się należą."

Wysłałam wiadomość zwrotną i ułożyłam się wygodnie w pościeli. Chyba alkohol jeszcze nie wyparował z mojej głowy, bo sufit nade mną falował, tak jak i moje myśli i wszystkie zmysły. Co się ze mną działo? Miałam wrażenie, jakby całe ciało było bardziej wrażliwe, tkliwe, domagało się dotyku, uwagi, innego źródła ciepła.

"Gdybym zrobił to, co chciałem zrobić, dopiero bym musiał Panią przepraszać. Wciąż nie wiem, czy lubi Pani ziemię."

Uśmiechnęłam się pomimo dziwnego uczucia poirytowania i rozgoryczenia. Tak bardzo chciałabym być teraz tam, gdzie mój rozmówca, że miałam ochotę już, tu i teraz po niego zadzwonić i zacząć się ubierać w ciuchy do wyjścia.

"Lubię. Nawet bardzo. Najbardziej Ziemię obiecaną. A czemu to Pana interesuje?"

Napisałam odpowiedź z uśmiechem, który jakby przykleił się do moje twarzy.

"Niech będzie, że obiecuję Pani tę ziemię, wtedy jest obiecana... A interesuje mnie to, bo jeśli kiedykolwiek zrobię to, co chciałem zrobić już dziś, będzie musiała się potem Pani polubić z ziemią, błotem, piachem lub gliną."

Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz