"...kiedy przy spotkaniu jeden rozpływa się we łzach, drugi pozostaje zimny, jakby zmrożony."
Mór Jókai, Węgierski magnat
Chłód listopada rozpanoszył się na dobre. Poranki tonęły w szarej mgle, a na ogołoconych z liści drzewach gdzieniegdzie pojawiał się już szron. Jazda rowerem przed ósmą rano o tej porze roku nie była przyjemnym doświadczeniem. Uszy pulsowały kłującym bólem, palce pomimo grubych rękawiczek kostniały tak, że prawie traciło się w nich czucie. Ale tylko na jakiś czas, bo jak już zaczynało wracać, to razem z bolesnymi igiełkami wbijającymi się w każdą komórkę skóry na dłoniach. Książki od profesora ciążyły mi w plecaku, ale za chwilę miałam ich się pozbyć. Z ulgą zajechałam na parking i zapięłam rower, zastanawiając się, czy tramwaj nie byłby jednak lepszą opcją zważywszy na pogodę niesprzyjającą takim eskapadom.
Profesor już musiał być w budynku, bo minęłam jego jeepa. Ze zdziwieniem zarejestrowałam ślady błota na kołach i karoserii, niemal po same szyby. Gdzie ten Wojnar się tak szlajał z tą bestią?
W odbiciu czyjegoś samochodu zobaczyłam, że moje policzki odznaczają się ciemno różowymi rumieńcami, kontrastującymi z resztą bladej jak ściana cery.
Poprawiłam plecak na ramieniu i weszłam do budynku, z przyjemnością nabierając w płuca cieplejszego powietrza. Od razu lepiej. Wspięłam się schodami na drugie piętro i zobaczyłam uchylone drzwi gabinetu Wojnara. Zapukałam w nie i zajrzałam ostrożnie do środka.
— Pani Tchórznicka — powiedział oficjalnym tonem profesor powstając z miejsca.
— Dzień dobry, panie profesorze. Przyszłam oddać panu książki — odpowiedziałam stojąc w progu.
Wojnarowski wyszedł zza biurka i gestem zaprosił mnie do środka. Zerknęłam na jego spiętą twarz, poważny wzrok, napięte mięśnie przedramion. Przeszło mi przez myśl, że mój widok nie sprawił mężczyźnie radości, wręcz przeciwnie. Wydawał się być zniecierpliwiony, zamknięty i poirytowany.
Ręce trzęsły mi się tak, że nie mogłam rozpiąć suwaka w plecaku. W końcu jednak mi się udało i zaczęłam po kolei wyjmować książki. Podałam cały stosik profesorowi. Nasze palce na sekundę zetknęły się. Wojnar szybko cofnął dłoń, jakby dotknął czegoś gorącego, po czym odwrócił się i zaczął odstawiać woluminy na półkę. Nie odzywał się, a cisza miedzy nami tylko potęgowała napięcie.
— Panie profesorze...
— Tak?
— Z tym Piotrem Strzałkowskim... Wtedy po wykładzie wpadłam na niego przypadkiem. Nie mam zamiaru ciągnąć tej znajomości...
— Pani Melanio, to są pani prywatne sprawy — przerwał mi mężczyzna oschłym tonem. Zmroziło mnie i zamarłam pod jego lodowatym spojrzeniem. Równie dobrze mógł powiedzieć "Co mnie to obchodzi?".
— Nie mój interes, gdzie i z kim pani przebywa poza moimi zajęciami. Jedyne czego od pani oczekuję, to obecności na wykładach i przygotowania z materiału — dodał chłodno. Tak chłodno, że miałam wrażenie jakbym zamarzła od środka.
— Rozumiem... — wyszeptałam, bo w ustach nagle mi zaschło. Odchrząknęłam i z trudem przełknęłam ślinę. — To ja już pójdę. Dziękuję za książki. Do widzenia — wykrztusiłam sztywno i na równie sztywnych nogach skierowałam się do wyjścia. Obraz przed oczami mi falował z powodu zbierających się w kącikach oczu łez.
— Do widzenia. A jeśli chodzi o tę sprawę z panią Lipowiec... Wszystko już załatwione. Nie powinna pani mieć już więcej przykrości z tego powodu — powiedział profesor, ale kiedy się odwróciłam, nawet na mnie nie spojrzał, bo był już zajęty jakimiś stertami wypracowań. Może to i dobrze, bo dzięki temu nie dostrzegł, jak wielką przykrość mi sprawił swoim oschłym zachowaniem. Jakby był totalnie obcy. Jakby tych scen i słów miedzy nami nigdy nie było.

CZYTASZ
Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️
Genç Kız EdebiyatıMelania Tchórznicka od zawsze była skryta i nieśmiała. Za bardzo. Jej matka powtarzała to za każdym razem, kiedy dziewczyna unikała jak ognia różnych sytuacji. Występy w akademii szkolnej były dla niej torturą, a egzaminy ustne istną katorgą. Wszys...