25. Ramy oczekiwań

5.5K 314 81
                                    

"Igranie z ogniem wcale nie musi oznaczać, że się sparzysz."

Simone Elkekes, Idealna chemia

— Mela, jesteś tam? Już jadę, ale są korki...

— Jestem...

— Czekaj na mnie, oddychaj, myśl o czymś przyjemnym... — rozkazał łagodnie.

— Na przykład o panu?

— Na przykład — mruknął, po czym odchrząknął w zakłopotaniu.

Więc skupiłam myśli na moim zbliżającym się rycerzu na białym koniu, a raczej w zielonym jeepie. Ale im dłużej o nim myślałam, tym stres zaciskał się ciaśniej na moich żebrach. Przecież jak on mnie zobaczy w takim stanie, pomyśli że moje miejsce jest w wariatkowie, a nie na uczelni, a już na pewno nie u jego boku. Statecznego profesora uczelni z wieloletnią renomą. Pasowałam do niego jak pięść do nosa. I on się o tym dzisiaj przekona... Nabierałam coraz płytsze oddechy, łzy zasnuły mgłą widok na kuchenny sufit... Co za wstyd... Leżałam na wznak, z nogami zgiętymi w kolanach, z włosami rozsypanymi na płytkach, łzami ściekającymi po skroniach. Usłyszałam w końcu trzaśnięcie drzwi i odgłos kroków.

— Melania?

Nie odezwałam się. Nie miałam siły. Profesor wszedł do kuchni i zastał chyba najbardziej żałosny widok w swoim życiu. Co za kompromitacja... Zaczęłam spazmatycznie oddychać, nie mogąc powstrzymać odruchu przypominającego czkawkę.

— Mela... Już dobrze. Spokojnie. Jestem... — szepnął profesor i uklęknął obok mnie, a następnie podłożył ręce pod moje kolana i łopatki. Łagodnym ruchem uniósł mnie do góry i wyniósł z kuchni do salonu, gdzie położył na kanapie.

— Leż spokojnie. To zaraz przejdzie...

— Ale egzamin... Miałam jeszcze poczytać... — wydusiłam w przerwach między oddechami.

— Nie myśl o tym. Nie pójdziesz w takim stanie na żaden egzamin — powiedział stanowczym głosem.

— Ale...

— Cicho. Oddychaj spokojnie, wycisz się...

— Nie mogę... Taki wstyd...

— Co ty mówisz... Żaden wstyd. Spójrz na mnie. Nie myślę o tobie tej chwili nic złego, rozumiesz? To nie jest żaden powód do wstydu...

— Jestem żałosna, słaba. Beznadziejnie żałosna... — przerwałam mu, łkając.

— Nie mów tak... Chodź tutaj...

Profesor znów wziął mnie na ręce, ale tym razem sam usiadł na kanapie, ze mną na swoich kolanach. Oparł moją głowę o swoją pierś i objął mnie ramionami, tuląc jak małe dziecko. Czułam delikatne ruchy jego dłoni na mojej głowie, we włosach... Przeczesywał je palcami, rozdmuchiwał swoim nierównym oddechem... Z kolei mój w dziwny sposób się wyrównał, uspokoił. Ból w klatce piersiowej zelżał, a mróz w końcu puścił.

— Panie profesorze... — wyszeptałam w jego koszulę. Pachniała tak cudownie...

— Nie przypominaj mi w tej chwili, że jestem twoim profesorem...

— Przepraszam. To jak mam się do pana zwracać?

— Myślę, że to już za daleko zaszło, żeby wciąż zwracać się do siebie oficjalnie. Mów mi po imieniu — westchnął, jakby zrobił coś, czego bardzo nie chciał.

Chyba do mojego mózgu i ciała dotarła informacja, że zagrożenie minęło, ale pojawiło się coś innego, bo zaczęło ogarniać mnie dziwne ciepło. W miejscach, które dotykały gorącego ciała profesora, czułam łaskoczące mrowienie. Poruszyłam się, próbując pozbyć się tego irytującego uczucia.

Ramy oczekiwań - Zakończone ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz