4

168 11 0
                                    

Karolina miała wrażenie, że śni a obecność tego człowieka to tylko wytwór jej wyobraźni. Dyskretnie uszczypnęła się w nogę, nie to nie sen. Mężczyzna siedział teraz po jej lewej stronie i dokładnie się jej przyglądał.

– Co tu robisz? Nie powinieneś być teraz w jakimś hotelu w towarzystwie jakiegoś plastika? – zapytała tonem przepełnionym niechęcią i obrzydzeniem.

– Byłbym, ale najpierw wyruszyłem na łowy,żeby jakiegoś znaleźć.

– A co? Skończyła się dobra passa, że kobiety same wskakują ci do łóżka?

– Nie – odparł z uśmiechem.

– Jeśli więc jesteś na tych swoich ,,łowach'' – powiedziała robiąc cudzysłów w powietrzu – to trafiłeś pod zły adres.

– Wiesz wspominając to co się stało parę lat temu...

– To było głupie, przypadkowe, niecelowe i byliśmy pijani.

Jego oczy na ułamek sekundy przepełnił, zawód? Smutek? Nie, Ziembińskiej na pewno się przywidziało. Lipski był co prawda uczuciowym facetem z ogromnym szacunkiem do kobiet, ale od kilku lat nie wiązał się z nikim na stałe. Prawda była taka, że na te słowa Dawid poczuł dziwne ukłucie w środku, on wciąż wspominał jej zapach, smak jej ust i dotyk jej ciała, ona najwyraźniej wprost przeciwnie. Żadne z nich nie ciągnęło tematu siedzieli w ciszy choć w klubie nocnym raczej ciszą nazwać tego nie można.

– Zdradził cię,prawda? – zapytał nagle Lipski.

– Skąd o tym wiesz?-pytanie padło z jej ust niemal automatycznie i dopiero po chwili uświadomiła sobie jak głupie było.Nagłówki wszystkich artykułów i okładki gazet mówiły praktycznie tylko o tym. Dawid zauważył,że zdała sobie sprawę jak bardzo to pytanie jest absurdalne i udawał, że go nie słyszał.

– Tak, ale to raczej nie twoja sprawa – wywinęła się od opowiadania mu całej historii,choć miała ochotę się komuś wyżalić, ale na pewno nie jemu, nie facetowi z którym kiedyś się przespała. Wstała,upewniła się że rachunek jest uregulowany i ruszyła do wyjścia, trochę mniej zgrabnie niż tu weszła, ale przy ilości wypitego przez nią alkoholu, chodzenie prosto było praktycznie niemożliwe, ona nawet się nie zachwiała. W domu była po 15 minutach, spojrzała na zegarek i przekonała się, że dopiero dwudziesta druga. Nalała zimnej wody do wanny i weszła do niej, nawet nie ściągając ubrań. Leżała w dżinsach i koszulce, nawet nie wiedząc kiedy, odpłynęła do krainy Morfeusza.

Obudziła ją jej asystentka, choć może bardziej odpowiednim określeniem byłaby przyjaciółka albo anioł stróż. Monika Kamińska była dla niej jak siostra, poznały się na studiach kiedy Karolina dwa lata temu dowiedziała się, że dawna znajoma potrzebuje pomocy, a ona właśnie wywaliła kolejną asystentkę w ciągu miesiąca i tym oto sposobem stała teraz w progu jej łazienki.

– Co ty odpierdalasz? – powiedziała nachylając się nad nią ze zmrużonymi oczami.

– Ciszej kobieto – odpowiedziała cicho Ziembińska chwytając się za głowę, która sprawiała wrażenie jakby miała pęknąć.

– Kacyk męczy? – zapytała, a Karolina obdarzyła ją tylko nieprzychylnym spojrzeniem – Topiłem smutki w butelce wódki – zanuciła Kamińska.

– Co?

– Lady Pank ,,Na co komu dziś'' – oznajmiła i machnęła ręką.

Oprócz Ziembińskiej, Tomka i informatora o jej problemach wiedziała jeszcze Monika, ale jej nawet nie brała pod uwagę przy zastanawianiu się kto sprzedał tę informację mediom.

Karolina wstała i wyszła z wanny przy okazji zachlapując podłogę w łazience.

– Pani Helena się ucieszy, że będzie musiała latać ze szmatą i ścierać tą powódź.

Karolina rozebrała się i w samej bieliźnie ruszyła do garderoby.

– Ale tyłek to masz zacny – powiedziła Monika pogwizdując.

Ziembińska zamknęła się w łazience i przebrała w czarny elegancki kombinezon. Zrobiła, jak zwykle, praktycznie nie widoczny makijaż, lekko pofalowała grzywkę i gotowa weszła do sypialni. Przez ostatnie dwadzieścia minut wysłuchiwała krzyków Kamińskiej: ,,Żyjesz?! Co ty tam robisz do chuja wafla?''

Kiedy otworzyła drzwi dostrzegła ją leżącą na łóżku.

– No nareszcie! – powiedziała wyrzucając ręce w powietrze.

Karolina nie była nawet głodna, więc zażyła tabletki na ból głowy chowając jeden blister do torebki. Założyła czarne szpilki i biały żakiet, ruszyła do garażu ale w porę uświadomiła sobie, że zapewne jeszcze całkowicie nie wytrzeźwiała. Znalazła w szufladzie alkomat i porządnie dmuchnęła. 0,4 promila alkoholu we krwi. Gdyby wsiadła za kółko i na jej nieszczęście by ją złapali, popełniłaby wykroczenie, w najlepszym wypadku dostałaby dziesięć punktów karnych,w najgorszym wsadziliby ją na 30 dni. Wolała nie ryzykować kiedy podeszła do iks szóstki otworzyła drzwi od strony pasażera i rzuciła:

– Przesiadka,prowadzisz.

Monika była zdezorientowana, nikt nawet Tomek nie prowadził iks szóstki, chyba że w wyjątkowych okolicznościach.

– Aaaa,no tak – powiedziała przeciągając litery – ile ci wyszło?

– 0,4 – odrzekła Karolina ładując się na miejsce pasażera.

Monika usiadła za kierownicą i szeroko się uśmiechnęła.

– Nie uśmiechaj się jak głupi do sera. Obydwie wiemy, że to sytuacja niebezpieczna zarówno dla iks szóstki jak i da ciebie...

-Czy ty właśnie cytujesz Chyłkę?

– Parafrazuję – odpowiedziała a Kamińska prychnęła – jeśli ktoś nas walnie to z mojego punktu widzenia będzie to twoja wina i doskonale o tym wiesz.

– Wiem– odparła Monika z nutą przestrachu w głosie, samochód kosztował sześćset tysięcy i miała świadomość,że jego naprawa do najtańszych nie należy.

Prowadziła w takim skupieniu jakby jeden niewłaściwy ruch przybliżał ją do śmierci.

Kiedy po czterdziestu minutach weszły do budynku Kamińska odetchnęła z ulgą.

– Nigdy więcej nie prowadzę twojego samochodu.

– Super, jestem za.

Wysiadły z windy, Monika poszła do swojego gabinetu, a Karolina skierowała się do swojego.

– Pani prezes! Ma pani gościa! – zatrzymał ją głos sekretarki.

– Kogo? Z nikim się nie umawiałam.

– Pan Tomasz Sekielski, czeka w gabinecie.

Karolina przymknęła oczy słysząc nazwisko i jak burza, ruszyła do swojego gabinetu.

PrzedawnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz