Zdecydowanie wagary były tym, czego tamtego dnia potrzebowała.
Przyjemne, czerwcowe słoneczko podgrzewało jej ramiona, a cały świat zdawał się tańczyć i śpiewać w rytm dudniącej w słuchawkach muzyki.
Zaciągnęła się zapachem karmelowej, zakupionej w automacie na dworcu czekolady, wzięła niewielki łyk, po czym przegryzła najlepszą w całym Musutafu, jabłkową bułką z ciasta francuskiego.
Wszystko było idealnie.
Kątem oka ujrzała grupkę siedzących na ławce, w większości popadających papierosy licealistów, którzy podobnie jak ona postanowili się urwać z zajęć. Tyle, że oni byli w tym trochę mniej doświadczeni. Nosili bowiem mundurki, podczas gdy ona wychodząc z domu zabrała zwykłe ciuchy, w które przebrała się w łazience na dworcu.
Pulchna dziewczyna i niziutki, mający może z półtorej metra nastolatek zaśmiali się z rasistowskiego żartu pryszczatego chłopaka, podczas gdy młodzieniec ze skrzelami i akwarium na głowie oraz urodziwa szatynka jedynie delikatnie się uśmiechnęli.
Asami prędko odwróciła wzrok, jedną dłonią podgłaśniając muzykę, a drugą przystawiając papierowy kubek do ust.
Wolała nie przyglądać się scenom, których sama już nigdy nie doświadczy. Wolała nie katować się widokiem ludzi, którzy jeszcze nie poznali gorzkiego smaku odrzucenia, kłamstwa i rozstania. Lub (ci też możliwe), którzy zdołali to wszystko zaakceptować
Po co miałaby się im przyglądać? Była ponad to.
Przyspieszyła kroku, ignorując nieprzyjemne emocje i jeszcze bardziej nieprzyjemne, cisnące jej się do głowy wspomnienia, z czasów, gdy wierzyła że istnieje coś takiego jak przyjaźń.
Przyjaźń. Po co to było komukolwiek w ogóle potrzebne? Tylko słabi potrzebowali kogoś, na kim mogli polegać. Tylko słabi nie potrafili poradzić sobie sami.
Jeszcze bardziej przyspieszyła, gdy jej umysł zaczął nachalnie informować ją o tym, że ona też przecież chciała być z kimś blisko; że też pragnęła spędzać czas z innymi ludźmi...
Jej kroki stawały się coraz szybsze i cięższe, a wcześniej niezbyt głośno grająca w tle muzyka została podgłośniona do maksymalnej wartości, nie dopuszczając do niej żadnego dźwięku z zewnątrz.
Wzięła agresywnego gryza bułki, jednak nie była wstanie poczuć jej unikalnego smaku. Czuła się w tamtej chwili, jakby gryzła papier. Muzyka też już nie rozbrzmiewała tak pięknie, a czekolada stała się jakaś taka za słodka; zbyt karmelowa; zbyt... czekoladowa. Piękna sceneria natomiast stała się ostrzejsza. Trochę jakby Bóg nagle zapragnął pokazać świat z tej bardziej obskurnej strony.
Z ładnego, w miarę dobrze znanego parku, dotarła na jakieś zaniedbane i cuchnące osiedle.
Nie wiedziała gdzie była, jednak to nie zatrzymało jej przed dalszą wędrówką przed siebie. W pewnym sensie taki spacer był wyzwalający. Sprawiał, że czuła się choć trochę wolna. Czuła jakąś zmianę, której ostatnio coraz bardziej rozpaczliwie pragnęła. Zwiedzanie obcych miejsc, podobnie jak podejmowanie nieprzemyślanych i impulsywnych decyzji, czy odwalanie lekkomyślnych akcji sprawiały, że jej nudne i apatyczne życie stawało się jakieś takie bardziej znośne...
CZYTASZ
Kruche pewniki - Midoriya x OC (Boku no Hero Academia)
FanfictionArt z okładki: Munette "Co byś zrobił, gdyby okazało się, że wszystko w co wierzysz jest kłamstwem? Jak byś zareagował, gdybym powiedziała ci, że to, co dzieje się wokół nas jest tylko iluzją? Albo, gdyby okazało się, że tak naprawdę to bohaterowie...