16

299 13 0
                                    

P.o.v Karolina

Byłam tak słaba, że nawet nie mogłam otworzyć oczu z początku. Przerzyłam śmierć i nawet wiem jak do tego doszło. Wszystko pamiętam. No może z wyjątkiem tego kto mnie uratował i dlaczego nadal żyje.

To wszystko uderzyło mnie raptem gdy poczułam, że żyje lecz nie mam pojęcia czemu jestem tak bezsilna.

Wreście udało mi się otworzyć powieki. Słyszałam głosy poruszających się samochodów i każdą najcichszą rozmowę ludzi! To rozsadzało mi całą głowę!

Pierwsze na co zwróciłam uwagę to na Klausa za kierownicą. Dopiero później dostrzegłam kajdany na moich drobnych rękach.

-Co to ma znaczyć! Skułeś mnie?!-Wykrzyczałam najgłośniej jak tylko potrafiłam na to porę.

-O świetnie kochanie obudziłaś się. Właśnie wjeżdżamy do Nowego Orleanu. Masz to ci się przyda. Wypij całe. No i tak to są kajdany wybacz ale muszę mieć jakoś nad tobą kontrolę by nie popełnić błędu.-zadużo słów jak na kilka zdań zdecydowanie za dużo moja psychika nie wytrzyma tych głupich głosów. Do tego on żucił mi... Krew?

-Nie wypiję tego i rozkój mnie!-rozkazałam mu.

Wiedziałam bardzo dobrze kim jest. Lecz mimo tego coś mi mówiło, że nic mi nie zrobi. Przecież tyle razy mówił, że nie zrobi mi krzywdy i chce mnie chronić.

-Och kolejna uparta! Wypij to krew i tyle! Spałaś dobre kilka godzin jeszcze trochę a znowu umrzesz tym razem na DOBRE!-wykrzyczał ostatnie zdanie akceptując słowo na dobre.

Przeraziły mnie jego słowa! Dlaczego miałam pić krew? Czy naprawdę groziła mi śmierć? Po co to wszystko? No i czemu jest raptem taki poważny i nerwowy?

-Jeszcze trochę a sam cię napoje to krwią! Posłuchaj! Zależy mi cholernie na tobie i dlatego właśnie teraz jesteś tu ze mną. Wiem, że bycie wampirem będzie ciężkie z początku ale potem będzie tylko lepiej obiecuję. A u mojego boku już nigdy ci nic nie będzie grozić.

Czy on właśnie twierdzi, że będę wampirem?!

-Jak to bycie wampirem? Czy to właśnie konsekwencję wypicia tej krwi?

-Tak no ale błagam już wypij to.-poprosił tym razem grzecznie odwracając się do mnie.

-Dobra wypiję to a ty lepiej patrz na drogie bo zaraz to i ty umrzesz.

-Och moja droga żebyś tylko wiedziała, że jestem nieśmiertelny.-uśmiechnął się szeroko. O matko jaki on ma piękny uśmiech!

-Czekaj co? Ja też będę ale czad!-powiedziałam po czym otworzyłam worek z krwią.

Gdy wzięłam pierwszy łyk krwi zapragnęłam więcej. Jej smak był wspaniały. Piłam już kiedyś krew. Była to krew Klausa tylko wtedy smakowała inaczej... Tak gorzej.

-Chce więcej.-powiedziałam błagalnie gdy wywaliłam worek z krwią na wycieraczkę samochodową.

-Masz przyda ci się. -rzucił mi trzy worki, które odrazu opróżniłam.

-Błagam chce więcej.-zwróciłam się znowu do niego.

-Wybacz ale nie mam a po za tym będziesz musiała nauczyć się kontrolować.

-Daj więcej!-krzyknełam. Chciałam rozłamać kajdany. Czułam, że mam w sobie wystarczająco siły by to zrobić. Jednak coś blokowało mnie. Po chwili sobie uświadomiłam, że to przez te głupie kajdany.

-Ściągnij ze mnie te cholerne kajdany!-zaczełam szarpać rękami lecz to na marne.

-O już jesteśmy na miejscu zamieszkany w moim byłym domu.-powiedział z uśmiechem lekceważąc moje krzyki.

-Nazywasz to domem?! To jest walona willa! Chyba by potrzeba było osiem moich domów by powstało takie coś.

-Dokładniej dziewięć. Jak dla mnie to zwykły dom. Chociaż w Mystic Falls mam mniejszy. No ale cóż nie to jest naszym problemem. Zbieraj się mamy dużo do zrobienia.

-Nigdzie stąd z tobą nie pójdę! Okłamywałeś mnie a potem zniknąłeś jak gdyby nigdy nic i zostawiłeś mnie z pustką w sercu, której nie potrafiłam wyjaśnić! Uważasz, że ci zależy jakby tak było to byś mnie ani nie zakuwał ani nie usuwał pamięci!-wykrzyczałam to co leżało mi na sercu.

To co przez niego musiałam przeżyć było okropne. Codziennie mi go brakowało a nawet nie wiedziałam o jego istnieniu. Co za ironia co nie? Do tego teraz sugeruje swoimi słowami, że jestem problemem! Dupek!

-Och jest gorzej niż myślałem.-powiedział po czym otworzył drzwi od tylnych siedzeń i podniósł mnie. Nawet nie reagował na moje wyrywanie się.

-Wybacz mi młoda wampirzyco, że musiałaś tyle przezemnie przeżyć ale nauczę cię nad sobą panować od nowa.-powiedział idąc ze mną w stronę willi.

-Ja mam pełną kontrolę nad sobą!-wykrzyczałam. Chociaż gdzieś w głębi duszy nadal wiedziałam, że ma rację. Nie wiedziałam czemu we mnie tyle agresji i tyle siły. Czułam, że jak ściągnie te kajdany to pierwsze co zrobię to chyba urwe mu ten łeb skoro jest nieśmiertelny.

-Okej jesteśmy w moim pokoju.-po kilku sekundach byliśmy w jego pokoju. Przeteleportował nas czy co?!

-Co to było?-spytałam po czym dodałam.-Masz tu alkohol mam ogromną ochotę się zabawić.

Czułam tyle emocji na raz. Z jednej strony straszny hałas z za okien a z drugiej seksowny wampir i alkohol.

-To się nazywa wampirza szybkość.-powiedział z uśmiechem na twarzy po czym kontynuował.-Jak tu grzecznie posiedzisz to przyniosę ci alkohol. Wiem, że jesteś nie pełnoletnia ale wampiry nawet praktycznie tego nie odczuwają. Nie czujesz się wtedy jakbyś miała zaliczyć w każdym momencie zgona.

Po tych słowach ruszył znowu bardzo szybko a mi zaczęło robić się gorąco pragnęłam i jego i tego alkoholu tak bardzo.

Jestem z burbonem z 1975 roku bardzo dobry myślę, że ci posmakuje. Przy okazji pogadamy o tym jak przywrócić mniej odważną Karolinę to, która umiała się kontrolować. Chociaż uważam to trochę za nudne. -powiedział z pomrukiem na twarzy lecz gdy napił się alkoholu znowu na jego twarzy zagościł uśmiech.

-No właśnie Klaus to nudne. Tamta ja nie umiałaby zrobić tego bez żadnych tłumaczeń.-szybko usiadłam mu na kolanach i zaczęłam namiętnie całować. Z początku nie wiedziałam jak umieścić moje skute ręce. Jednak gdy oddaliłam się by zaczerpnąć powietrza umieściłam swoje ręce na jego szyi i szybko znowu pocałowałam.

-Hmmm może jednak obejdzie się bez tego.-ściągnął moje kajdany bez problemowo.

-Jak?!-spytałam wściekła. Nie mogąc pojąć czemu ja nie mogłam ich zdjąć.

-Specjalne zaklęcie. Freya potrzebowała mojej krwi bym mógł je potem bezproblemowo rozkuć.-powiedział od niechcenia po czym zaczął robić mi malinki na szyi.

Chciałam tego. Chciałam go. No i właśnie to wszystko zdobyłam tego jednego dnia. To był mój pierwszy raz. Miałam zaledwie siedemnaście lat lecz nie obchodziło mnie to. Kochałam go a gdy się dowiedziałam że nie może mieć potomków, że Hope i Daniel to były wyjątki nie miałam już wcale wątpliwości. Dałam się ponieść temu. Czy będę miała konsekwencję z mego obecnego zachowania nie mam pojęcia.

1059 słów. No i jak się podoba?

~Zakazana miłość~ (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz