9. Szczere rozmowy

1.2K 81 21
                                    


   Siedzieli w ciszy dłuższą chwilę, nie odzywając się do siebie. Ulewa przybierała na sile, więc jeśli nie chcieli przemoknąć do suchej nitki, musieli poczekać z powrotem do zamku. Pomimo tego, że było parno i duszno, ciałem Vittorii co rusz wstrząsały silne dreszcze. Z powodu utraty sporej ilości krwi  jej organizm nie radził sobie z utrzymaniem temperatury ciała. Owinęła się ciaśniej szatą Snape'a, która pachniała miętą i piołunową nalewką. Mocno wyczuwała jeszcze mdły, metaliczno – rdzawy zapach krwi, zaś przesiąknięta nią koszula kleiła się do jej ciała.

   Severus kątem oka dostrzegł, jak drży. Ponieważ poczucie winy z powodu stanu, w jakim się znalazła mocno dawało mu się we znaki, zwalczając wewnętrzny opór niepewnie objął ją ramieniem i przycisnął do siebie. Zastygł w tej pozycji i czekał na jej reakcję. Był pewien, że zacznie wrzeszczeć lub może nawet rzuci się na niego, lecz poczuł jedynie, że naprężyła się mocno niczym struna. Najwyraźniej nie tylko ona czuła się dziwnie w tej sytuacji.

   „Dziwnie" było zdecydowanie adekwatnym określeniem tego, jak aktualnie czuła się Vittoria. Kiedy ją objął, była w takim szoku, że nie zdobyła się na żadną reakcję poza nerwowym usztywnieniem całego ciała, speszona tym, jak bardzo potrzebowała tego opiekuńczego dotyku. Musiała natomiast uczciwie przyznać, że dzięki temu było jej o wiele cieplej. Wyczuwając miarowe, równe bicie jego serca po chwili sama uspokoiła się nieco. Z niemałym zaskoczeniem stwierdziła, że było jej dobrze, wręcz błogo. Po jej ciele przeszedł zupełnie niestosowny dreszcz,  owinęła się więc jeszcze ciaśniej jego szatą, żeby Snape nie zobaczył, że pod mokrą koszulą jej brodawki stanęły na baczność. 

   - Więc to prawda, co o tobie mówią – podjęła rozmowę, rękawem szaty Snape'a wycierając sobie krew z okolicy ust. - Znasz się na czarnej magii nie tylko w teorii.

   - Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej - wzruszył ramionami.

   - Dlaczego w takim razie Dumbledore nie chce dać ci posady nauczyciela obrony? - spytała, otulając się jeszcze ciaśniej jego szatą i mimowolnie wtulając się w niego jeszcze mocniej.

   - Dumbledore rzadko kiedy tłumaczy się ze swoich decyzji – odparł Snape beznamiętnym tonem. - A ja już dawno przestałem się nad tym zastanawiać.

   Nie powiedziała już nic. Oboje wsłuchiwali się w odgłos deszczu, który teraz lał się z nieba tak intensywnie, jakby ktoś wylewał wodę z wiadra.

   - Nie powinienem był używać niektórych zaklęć – powiedział po chwili cichym głosem. - Wybacz.

   Vittoria podniosła lekko głowę i spojrzała na niego z niedowierzaniem. Po raz pierwszy w życiu zobaczyła, jak twarde spojrzenie Severusa łagodnieje i pojawia się w nich skrucha.

   - Nie, to moja wina – powiedziała, zagryzając wargę. - Sprowokowałam cię. Niepotrzebnie wspomniałam o tym dniu, kiedy Potter...

   - Nie wracajmy do tego – przerwał jej Snape. Choć jego głos nie zdradzał absolutnie żadnych emocji, Vittoria poczuła, jak całe jego ciało napięło się na dźwięk tego nazwiska. Ogarnął ją potworny wstyd. Powoli odsunęła się od niego.

   - Wiesz, do wczoraj myślałam, że uodporniłam się na uwagi dotyczące mojego ojca i tego, że to dzięki niemu coś w życiu osiągnęłam – powiedziała, mnąc w dłoni wyschnięty liść. - Słyszałam to tyle razy, że pewnie nie powinno to już na mnie robić wrażenia. Całe siedem lat, wypełnione nienawistnymi spojrzeniami, złośliwymi uwagami i... samotnością – przełknęła głośno ślinę i utkwiła wzrok na zawalonym głazie.

   - Z powodu tego wspaniałego nazwiska, jakie noszę – ciągnęła dalej – i reakcji, jakie wywoływało ono u niektórych nauczycieli, przez cały okres nauki tutaj z nikim nie udało mi się zaprzyjaźnić. Wszyscy traktowali mnie jak trędowatą. „Pupilka"- tak o mnie mówili, choć nigdy nie zabiegałam o atencję ani szczególne względy żadnego z nauczycieli. Po prostu lubiłam się uczyć. Tak naprawdę tylko McGonagall traktowała mnie na równi z innymi uczniami i nie faworyzowała mnie w żaden sposób. Slughorn z kolei bił pod tym względem wszystkich na głowę. Kiedy tam w lochu o nim wspomniałeś, coś we mnie pękło. Każda lekcja u niego była jak powtarzający się co noc koszmar. Nawet nie wiesz, do czego byłam zdolna, żeby mieć powód, by nie pojawiać się na spotkaniach w tym jego żałosnym Klubie. Przez siedem lat odkurzyłam chyba wszystkie książki w bibliotece. Trzy razy. Na ochotnika.

Jabłko śmierci || Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz