Wrzesień dobiegł końca i nastał październik, zaś życie szkolne nabrało szaleńczego tempa. Vittoria była tak zajęta nauczaniem i pozostałymi obowiązkami, że zapomniała kompletnie o sprawie z ojcem i z czasem uwolniła się od potrzeby udowodnienia sobie, że jest w stanie mu dorównać. Spora była w tym zasługa Snape'a, który czynił jej zimne, lecz zgodne z prawdziwym stanem uwagi na temat jej umiejętności i stopniowo budował w kobiecie poczucie własnej wartości. Dużo rozmawiali, toteż ich relacje wyraźnie zacieśniły się. Choć oboje byli samotnikami, lubili spędzać czas we własnym towarzystwie, również wtedy, kiedy nie było to podyktowane wspólnymi obowiązkami. Od czasu do czasu wybuchały jednak między nimi awantury, które z powodu temperamentu Vittorii kończyły się najczęściej trzaśnięciem drzwiami lub rozbiciem jakiegoś słoika, w którym Severus trzymał swoje cenne składniki eliksirów. Jedna z nich miała miejsce mniej więcej w połowie października po lekcji, jaką odbyła z Gryfonami i Ślizgonami z siódmej klasy. Właśnie szukała czegoś w torbie, kiedy kątem oka dostrzegła świstek papieru lądujący na jej biuru. Podniosła wzrok i dostrzegła, że stoi przed nią nie kto inny jak Logan Staghart - szukający w drużynie Slytherinu i wybitny antytalent, jeśli chodziło o zielarstwo a na dodatek jeden z nielicznych uczniów, których szczerze nie znosiła.
- Co to jest? - spytała, przerzucając wzrok z chłopaka na kawałek pergaminu na którym już z tej odległości była w stanie rozpoznać pismo Severusa.
- Wiadomość od profesora Snape'a, usprawiedliwiająca moją nieobecność na zajęciach w przyszłym tygodniu – odparł Saghart, a w jego głosie była jeszcze większa niż zwykle buta i pewność siebie. Vittoria zmrużyła oczy i udając, że ta informacja wcale nie spowodowała, że krew zagotowała jej się w żyłach, powoli wzięła do ręki pismo.
Niniejszym usprawiedliwiam nieobecność ucznia Logana Stagharta na zajęciach z zielarstwa w nadchodzącym tygodniu z uwagi na konieczność wzmożonych treningów quidditcha przed najbliższym meczem.
S. Snape
Choć miała ochotę cisnąć mu w twarz tym formularzem odchrząknęła jedynie, wstała i z niemałą satysfakcją obserwowała minę Stagharta, kiedy na jego oczach zmięła w dłoni trzymany przez siebie kawałek papieru.
- Obawiam się, pani Staghart, że pana trening w przyszłym tygodniu jest nieaktualny. Chyba, że będzie pan trenował ze skrzydła szpitalnego.
- Ale..
- To wszystko, panie Staghart. Do zobaczenia za tydzień. I proszę nie zapomnieć o wypracowaniu. Pańskie ostatnie spostrzeżenia na temat dyptamu nie zrobiły na mnie wrażenia – chwyciła torbę i udała się w stronę wyjścia. Kiedy mijała ucznia, usłyszała jak mruczy pod nosem:
- Profesor Snape się o tym dowie...
Vittoria zatrzymała się. Och, dowie się, możesz być pewien – pomyślała z mściwą satysfkacją, odwracając się powoli.
- Tak sobie myślę, panie Staghart... – rzekła przeciągle, przesuwając palcem po brodzie i rozkoszując się każdym wypowiedzianym słowem – ...że być może kilka godzin sam na sam z dyptamem nieco uświadomi panu, jak cenna i ważna jest to roślina. Może mały szlaban ostatecznie wypleni z pana skłonność do podobnych komentarzy. Sobota za tydzień, o dziesiątej. Tak, tak, wiem... – podniosła rękę, uciszając z góry jego protest – ...za tydzień o dziesiątej gra pan mecz. Co za niefortunny zbieg okoliczności, nieprawdaż? - dodała, udając zmartwienie, po czym odwróciła się i od razu udała się w stronę lochów, gdzie odbywały się lekcje eliksirów. Wpadła do środka bez pukania, lecz Snape sprawiał wrażenie, jakby nie zrobiło to na nim wrażenia (lub jakby się tego spodziewał), bo nawet nie podniósł wzroku, kiedy weszła. Siedział przy stole i jak gdyby nigdy nic poprawiał wypracowania.
CZYTASZ
Jabłko śmierci || Severus Snape x OC
Fanfiction- Pójdę już - Severus zerwał się z fotela i skierował w stronę drzwi, żeby odpędzić od siebie natrętne myśli i pokusę, jaką ze sobą niosły. - Zaczekaj... - usłyszał jej błagalny głos i poczuł jej uścisk na ramieniu. Nie był to jednak ten sam siln...