10. (Nie)zdrowa rywalizacja

1.3K 90 9
                                    

   - Wpadnie pani w sobotę na mecz? Gramy ze Slytherinem – padło pytanie w czwartkowe przedpołudnie, kiedy dzwon ogłosił koniec pierwszej lekcji.

   - Nie jestem fanką quidditcha, panie Cresswell – odparła beznamiętnie Vittoria, nie przerywając porządkowania swojego stanowiska.

   - Bo nie widziała pani naszej drużyny w akcji! - na poparcie tego stwierdzenia podniosło się z klasy kilka entuzjastycznych głosów.

  Vittoria zaśmiała się pod nosem. Zdecydowanie wolała nie marnować wolnego czasu na oglądanie meczu, tym bardziej, że w piątek późnym wieczorem mieli z Severusem udać się do lochu, by w końcu zasadzić drzewo śmierci. Minęły już trzy tygodnie, od kiedy podjęła się pracy nauczyciela i wiedziała, że nie może dłużej zwlekać. Z drugiej jednak strony... dlaczego nie? Snape na pewno też tam będzie, w końcu jego podopieczni otwierali sezon tym meczem.

   Od dnia pojedynku ich relacje uległy znacznej poprawie. Krótka chwila wzajemnej szczerości, jaką nawzajem się obdarzyli sprawiła, że spotykając się przestali automatycznie przyjmować wobec siebie postawy pełne wrogości. Vittoria mogła nawet nieśmiało przyznać, iż bardzo polubiła towarzystwo ponurego nauczyciela, choć w jego charakterze nie zaszła żadna poważna zmiana. Jednak tamtej nocy, kiedy patrzyła w jego czarne oczy dostrzegła coś, czego wcześniej nie widziała - bezbronność i jakąś niezagojoną, jątrzącą się ranę. Podejrzewała, że za wszystkimi paskudnymi cechami Severusa stała trudna i bolesna przeszłość, która nie ograniczała się jedynie do lat szkolnych. Pogodziła się jednak z tym, że prawdopodobne nigdy nie dowie się, co tak naprawdę uczyniło go zamkniętym w sobie, cynicznym i zimnym człowiekiem - na to był zbyt skryty. Był natomiast niezwykle oczytanym, inteligentnym i wszechstronnie utalentowanym czarodziejem. Kiedy akurat nie wymieniali między sobą uszczypliwych uwag, podczas posiłków często pogrążali się w rozmowach dotyczących zaklęć czy eliksirów.

   - W porządku, przyjdę – powiedziała w końcu. - Mam nadzieję, że w graniu jest pan lepszy, niż w zajmowaniu się roślinami. Jeśli przegracie, napisze pan dodatkowe wypracowanie – skierowała ostry wzrok na Dereka Cresswella, który grał w drużynie Hufflepuffu na pozycji obrońcy.

   - Spokojna głowa! – odparł zupełnie nieprzejęty potencjalną karą, po czym porwał torbę z książkami i wybiegł ze szklarni. Vittoria pokręciła głową, nie przestając się uśmiechać.

   Następnego dnia tuż przed północą spotkali się z Severusem w lochu na drugim poziomie. Nagłe wyjście Vittorii tydzień wcześniej spowodowało, że zanim przystąpili do przesadzania mancinelli musieli zająć się jeszcze z kilkoma sprawami, z którymi nie zdążyli się uporać poprzednim razem. Kiedy Snape skupił się na przygotowywaniu proporcjonalnej mieszanki do podlewania, rolą kobiety było zorganizowanie odpowiedniej donicy dla rośliny. Wzięła jedną z połamanych, drewnianych skrzyń, którą zostawiła sobie po zeszłotygodniowym sprzątaniu. Ustawiwszy ją w odpowiednim miejscu, stanęła przed nią i zamknęła oczy. Wyobraziła sobie kształt i rozmiar, który zamierzała uzyskać. Wyciągnęła różdżkę z kieszeni i skierowała ją w stronę skrzynki. Skupiła wszystkie myśli i po chwili drewniane pudło zaczęło się przekształcać. Stojący za plecami Vittorii Severus z zainteresowaniem obserwował, jak proste ściany skrzynki poddają się przemianie i zaokrąglają się, zaś ciemne spróchniałe drewno zamienia się w twardy czarny kamień. Po chwili stała przed nimi szeroka na półtora metra, solidna kamienna donica z szerokim rondem i pionowymi żłobieniami. Musiała ważyć około tony. Vittoria położyła ręce na biodrach i pokiwała głową z aprobatą.

   - Mówiłaś, że byłaś kiepska z transmutacji...? – odezwał się Snape zza jej pleców.

   - Mówiłam, że transmutacja szła mi najgorzej ze wszystkich przedmiotów. Skończyłeś warzyć ten eliksir? To chodź i pomóż mi.

Jabłko śmierci || Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz