Osiem miesięcy później.
- Nie zgadzam się.
Severus zamknął oczy i spuścił głowę, zrezygnowany. Czuł się potwornie zmęczony. W tej chwili jedyne, na co miał ochotę, to zasnąć i więcej się nie obudzić.
- Nie mogę dalej tak żyć, rozumiesz? Nie dam rady. Nie dam rady uporać się z tym, będąc tutaj. Musisz pozwolić mi odejść.
- Wykluczone – głos Dumbledore'a był stanowczy i wyraźnie sygnalizował, że od tej decyzji nie ma odwołania. - Przykro mi to mówić, Severusie, ale ostrzegałem cię, ostrzegałem cię przed tym związkiem. Twierdziłeś, że kontrolujesz sytuację i zapewniałeś mnie, że to nie będzie miało wpływu na nasze sprawy. Teraz chcesz się wycofać w najważniejszym momencie. Na to zgodzić się nie mogę. Jesteś mi coś winien. Nie możesz teraz odejść.
- Nie jestem twoim niewolnikiem – warknął Snape. - Nie podpisałem cyrografu na wieczną służbę u ciebie.
- To prawda. Lecz czy naprawdę muszę przypominać ci kolejny raz o pewnej obietnicy, jaką złożyłeś mi kilka lat temu? To właśnie teraz nasze działania wkraczają w kluczową fazę. Za dwa tygodnie w Hogwarcie pojawi się syn Potterów i zobowiązałeś się pomóc mi go ochraniać. Musisz wziąć się w garść.
- Próbowałem! Próbowałem zapomnieć, wyrzucić ją z pamięci. Miałem nadzieję, że jeśli udam się na cmentarz i zobaczę jej grób, pogodzę się z jej odejściem, ale nie potrafię. Wiem, co obiecałem, lecz jej śmierć wszystko zmieniła. Jeśli mam się z tym uporać, muszę się odciąć od tego miejsca. Tutaj wszystko mi ją przypomina. Od roku nie śpię, nie jem, nie jestem w stanie na niczym się skupić. Poczucie winy odbiera mi rozum. Nie mogę uwolnić się do myśli, że gdybym... gdybym postarał się bardziej, gdybym w jakiś sposób zatrzymał ją tutaj, nie wsiadłaby do tego samochodu... - głos mu się załamał i ukrył twarz w dłoniach.
- Ona miała wypadek, Severusie. Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć ani uniknąć. Nie możesz się o to obwiniać.
- Ty naprawdę nie czujesz się ani odrobinę winny? A co jeśli wystarczyło powiedzieć jej prawdę?
- Jaką prawdę?
- O Czarnym Panu, o Potterach, o tym, że od kilku lat gram podwójnego agenta...
- Sam dobrze wiesz, że to nie wchodziło w grę. Nikt, absolutnie nikt poza nami nie może dowiedzieć się, jaki charakter ma naprawdę twoja praca tutaj. To zbyt poważna sprawa. Posłuchaj, gdyby okoliczności były inne, bardzo bym się cieszył, że wreszcie masz okazję ułożyć sobie życie. Ale w obecnej sytuacji wasz związek stanowiłby zagrożenie dla nas wszystkich. Miłość jest luksusem dla takich osób jak my, bo sprawia, że stajemy się podatni na ataki. Wybraliśmy pewną ścieżkę i liczyliśmy się z poświęceniem, jakiego ona od nas wymaga. Jest mi niezwykle przykro z powodu tego co spotkało tę biedną dziewczynę, ale to nie może wpłynąć w żaden sposób na nasze plany. Potrzebuję cię, Severusie. Potrzebuję cię w pełni sił i chłodno myślącego, takiego jak zawsze.
Snape pokręcił głową. Na jego twarzy gościł bolesny grymas. Wyglądał naprawdę żałośnie – od zawsze był blady, lecz teraz jego cera nabrała niezdrowego, ziemistego koloru. Na brodzie i policzkach gościł kilkudniowy zarost. Włosy opadające mu na twarz znajdowały się w wielkim nieładzie i sprawiały wrażenie tłustych. Schudł, zaś utrata wagi odbijała się najmocniej na jego dłoniach. Palce miał kościste, a knykcie mocno rysowały się pod skórą.
- Poza tym - kontynuował dyrektor – nie powierzyłbym Vittorii żadnej z naszych tajemnic z jeszcze jednego powodu. Ponieważ obawiałbym się, że może wykorzystać Zakon i informacje, jakie posiadamy, do swoich prywatnych celów.
CZYTASZ
Jabłko śmierci || Severus Snape x OC
Fanfiction- Pójdę już - Severus zerwał się z fotela i skierował w stronę drzwi, żeby odpędzić od siebie natrętne myśli i pokusę, jaką ze sobą niosły. - Zaczekaj... - usłyszał jej błagalny głos i poczuł jej uścisk na ramieniu. Nie był to jednak ten sam siln...