Zdobywszy fiolkę krwi jednorożca, Vittoria z niecierpliwością i napięciem oczekiwała północy. Chciała jak najszybciej uwolnić się z tej sytuacji, jednocześnie nie mając złudzeń co do tego, że po dostarczeniu mu krwi Aedan da jej spokój. Skoro wie o drzewie śmierci, będzie mógł ją szantażować za każdym razem, kiedy przyjdzie mu do głowy coś głupiego. Wampir, którego ukrywał, najprawdopodobniej był wtajemniczony w całą sprawę, więc nie mogła zagrozić czarodziejowi w żaden sposób, jeśli nie chciała, by ich tajemnica wyszła na jaw. Będzie musiała wymóc na nim obietnicę, być może nawet złożenie Wieczystej Przysięgi, zanim odda mu ukradzioną przez siebie krew. Z drugiej strony, mocno intrygowało ją, w jaki sposób zamierzał zdjąć z wampirzycy klątwę, której skutków jak dotąd nikomu nie udało się odwrócić.
Kilka minut przed północą opuściła swój gabinet, z różdżką i fiolką ukrytą w kieszeni koszuli. Przemierzała korytarze ostrożnie, nie chcąc natknąć się na dyżurującego akurat nauczyciela lub któregoś z duchów, zwłaszcza Irytka.
Kiedy dotarła na siódme piętro dostrzegła, że korytarz był pusty. Nikt na nią nie czekał. Co prawda Vittoria sama nigdy nie była w Pokoju Życzeń, ale w jednej z ksiąg o historii Hogwartu wyczytała dokładnie jego położenie oraz warunki, jakie należało spełnić, by się pojawił. Jednak już zbliżając się do gobelinu przedstawiającego Barnabasza Bzika tańczącego z trollami dostrzegła otwarte drzwi w miejscu, w którym zwykła stać solidna, kamienna ściana. Za nimi panowała absolutna ciemność, która emanowała czymś, co powodowało że kobiecie włosy jeżyły się na karku. Poczuła zło, potworne, prastare zło promieniujące z mroku po drugiej stronie otworu, muskające jej ciało niczym dotyk niewidzialnych palców.
Choć zimny głos rozsądku nakazywał jej natychmiast odwrócić się na pięcie i uciec, resztkami silnej woli, czując jak serce obija się jej o żebra, weszła do środka. Tuż po przekroczeniu progu uderzyła w nią aura potężnej, prastarej magii, niemal zwalając z nóg. Zachwiała się, a po chwili usłyszała za sobą trzask zamykanych drzwi. Na moment ogarnęła ją panika, lecz zrozumiała, że nie było już odwrotu.
Wstała i rozejrzała się. Znajdowała się w przedsionku prowadzącym do przytulnej, urządzanej z wielkim przepychem komnaty. Kryjówka wampirzycy w istocie była sypialnią, i to bardzo luksusową sypialnią. Z powodu braku okien pomieszczenie skąpane było w półmroku – jedynym źródłem światła były świece płonące w stojących i wiszących kandelabrach. Centralny punkt pomieszczenia stanowiło ogromnych rozmiarów łoże z kolumnami. To właśnie na nim rysował się ledwo dostrzegalny zarys postaci. Vittoria podeszła bliżej, by móc lepiej się jej przyjrzeć.
- Aedan – wychrypiała, kiedy oczy przyzwyczajone do mroku rozpoznały osobę leżącą bez ruchu na satynowej pościeli. Rzuciła się w jego stronę. Ciało miał zimne i sztywne, oczy martwe i szeroko rozwarte w akcie autentycznego przerażenia. Vittoria odruchowo położyła mu palce do szyi, by znaleźć puls. Ręce jednak jej drżały i nie była pewna, co sądzić. Przyłożyła ucho do ust mężczyzny i starała się zmusić swój mózg, by zapanował nad miotającym się sercem, aby mogła cokolwiek usłyszeć.
- Nie pomożesz mu – rozległ się cichy głos gdzieś z ciemności. Był to zaledwie szept, lecz brzmiał tak wyraźnie i mocno, że Vittoria praktycznie czuł gorący oddech muskający jej ucho. Zerwała się szybko na nogi i odwróciła, celując różdżką na oślep.
- Gdzie jesteś? - wychrypiała, rozglądając się gorączkowo na wszystkie strony.
- Tutaj.
Vittoria zdążyła jedynie wykonać półobrót, zanim została uderzona w twarz tak mocno, że zwaliło ją to z nóg. Poczuła w głowie eksplozję bólu. Przez mgłę zobaczyła, jak wypuszczona z ręki różdżka toczy się po kamiennej posadzce i zatrzymuje tuż obok bosej stopy ze złotym łańcuszkiem owiniętym wokół zgrabnej kostki. Walcząc z zawrotami głowy obserwowała, jak czarny cień pochyla się i podnosi z ziemi jej własność. Vittoria dostrzegła jedynie dwa złote punkty, które wpatrywały się w nią spod przymrużonych powiek. Niewiarygodna magiczna aura nieumarłej obezwładniała ją, niemal odbierając oddech. Przeklinając się w duchu za własną naiwność, zamknęła oczy i straciła przytomność.
CZYTASZ
Jabłko śmierci || Severus Snape x OC
Fanfiction- Pójdę już - Severus zerwał się z fotela i skierował w stronę drzwi, żeby odpędzić od siebie natrętne myśli i pokusę, jaką ze sobą niosły. - Zaczekaj... - usłyszał jej błagalny głos i poczuł jej uścisk na ramieniu. Nie był to jednak ten sam siln...