Obiad przebiegł w bardzo miłej atmosferze, choć Vittoria nie zjadła zbyt wiele. Przez większość czasu zajęta była odpowiadaniem na pytania dotyczące jej dotychczasowej pracy. Okazało się, że nauczyciele pamiętają ją dość dobrze głównie przez wzgląd na tęgi umysł i wyjątkową pracowitość oraz - niestety - z uwagi na nazwisko jakie nosiła. Najbardziej rozmowny okazał się siedzący obok profesor Flitwick, opiekun Ravenclawu, którego rozpierała autentyczna duma, że uczennica jego domu została nauczycielką Hogwartu i to w tak młodym wieku. Dotychczasowe osiągnięcia Vittorii w dziedzinie zielarstwa zrobiły wrażenie prawie na wszystkich. Prawie, gdyż jedyną osobą, która wyglądała jakby była tu za karę, był Snape. W trakcie posiłku nie odezwał się i nie spojrzał ani raz w stronę nowej nauczycielki, zaś beznamiętny wyraz jego twarzy jednoznacznie sugerował, że myślami znajduje się zupełnie gdzieś indziej. W przerwach między opowieściami Vittoria przyglądała się tej bladej twarzy bez wyrazu i mocno wyrzucała sobie, że już przy pierwszym spotkaniu dała się tak onieśmielić. Irytowało ją, że zachowała się tak głupio, podczas gdy on był całkowicie opanowany.
Niech go szlag.
Niczym w kalejdoskopie przez jej głowę przewijały się obrazy ilustrujące skalę jej upokorzenia, uświadamiając jej tysiące sposobów na to jak mogła i powinna była zareagować, by nie zrobić z siebie pośmiewiska. To przecież był ten sam Snape, który z reguły uciekał spłoszony gdy tylko jakaś dziewczyna otworzyła usta w jego obecności. Podskórnie przeczuwała problemy natury komunikacyjnej – mężczyzna już w szkole uchodził za odludka i dziwaka, zaś jego pierwsza chłodna reakcja mogła świadczyć jedynie o tym, że na polu nawiązywania relacji międzyludzkich nie poczynił żadnych postępów.
- ... choć ogromnie żałuję, że nie związałaś swojej przyszłości z pracą, w której częściej rzuca się zaklęcia – paplał profesor Flitwick, nie dostrzegając najwyraźniej, iż Vittoria pochłonięta jest obserwowaniem nauczyciela na drugim końcu stołu. - Byłaś bezbłędna w pojedynkach. No ale cóż, krwi nie oszukasz. Twój ojciec sam był swego czasu doskonałym zielarzem. Co u niego słychać?
Wspomnienie ojca wyrwało Vittorię z obserwacji, która powoli stawałaby się nachalna, gdyby tylko Snape zdawał sobie z niej sprawę.
- U ojca...? A tak, wykłada nadal w Akademii Teatralnej. Jakieś dwa lata temu awansował na stanowisko zastępcy dyrektora. Szczerze mówiąc, nie widziałam się z nim od wielu... od bardzo, bardzo dawna – Vittoria w ostatniej chwili ugryzła się w język. Nie chciała, żeby wyszło na jaw, że nie utrzymuje z ojcem właściwie żadnego kontaktu od czasu śmierci matki, czyli przeszło dwunastu lat.
- Dobrze słyszeć, że mu się wiedzie. Bardzo miło go wspominam. Kiedy już się spotkacie, proszę pozdrów go ode mnie – Flitwick przerwał, by dokończyć obiad.
- Mhm – mruknęła Vittoria. Spojrzała na talerz nietkniętej zimnej zupy, który stał przed nią od kiedy właściwie rozpoczęli obiad. Jedno wspomnienie ojca sprawiło że zupełnie straciła apetyt. Ponownie spojrzała w stronę nauczyciela eliksirów, lecz szybko odwróciła wzrok. Tym razem to on ją obserwował.
Siedzący przy drugim końcu stołu Severus Snape również pogrążony był we własnych myślach, przerywanych od czasu do czasu szybkimi spojrzeniami w stronę nowej nauczycielki. Doskonale zapamiętał dzień, w którym Dumbledore poprosił... poinformował go o tym, że będzie zmuszony współpracować z kimś obcym przy hodowli drzewa śmierci. Poprzednia próba, której podjęła się dotychczasowa nauczycielka zielarstwa zakończyła się fiaskiem, choć to dość subtelne określenie tego, co spotkało Pomonę Sprout. Severus nigdy wcześniej nie widział takich ran a co gorsza, w czarodziejskim świecie niewielu było uzdrowicieli, którzy potrafili je wyleczyć. Dumbledore postanowił nie ryzykować i do kolejnej próby zaangażować więcej niż jedna osobę. Wybór padł na niego i choć zdążył już pogodzić się z tym, że w nadchodzącym roku szkolnym czekają go nowe obowiązki, wszystko skomplikowało się w momencie w którym dowiedział się, z kim przyjdzie mu współpracować.
CZYTASZ
Jabłko śmierci || Severus Snape x OC
Fanfic- Pójdę już - Severus zerwał się z fotela i skierował w stronę drzwi, żeby odpędzić od siebie natrętne myśli i pokusę, jaką ze sobą niosły. - Zaczekaj... - usłyszał jej błagalny głos i poczuł jej uścisk na ramieniu. Nie był to jednak ten sam siln...