Rozdział 14

1K 59 10
                                    

,,Oddać się komuś przez przypadek jest piękne, lecz oddać się komuś będąc tego pełni świadom jest jeszcze piękniejsze" Powtarzałam te słowa jak mantrę wlepiając pusty wzrok w lodowate ciało kobiety, nigdy nie myślałam o momencie, gdy będę musiała pożegnać się z własną mamą. Zawsze miałam cichą nadzieje, że to ja umrę pierwsza i nie będę musiała znieść tego okropnego uczucia, chociaż nie chciałam wyobrażać sobie co moja rodzicielka czułaby po stracie jedynego dziecka. Jebany egoizm. Przegryzłam wargę skierowując zapłakany wzrok na dłoń kobiety której nie mogłam puścić.

Mój organizm nie chciał opuszczać jej lodowatego ciała, jakby czuł bezpieczeństwo jakie kobieta dawała mi od najmłodszych lat. Jęknęłam cichutko zmuszając swoje odrętwiałe ciało do siadu, niestety zrobiłam to nieudolnie, ponieważ wylądowałam na kolanach, a krzesło przesunęło się w bok. Łkając cicho spuściłam wzrok na ziemie przymykając powieki, nie mogłam znieść tego, że nigdy się już do niej nie odezwę, nie pokłócę. Zrobiłabym wszystko, by tylko żyła, przepisałabym ten cholerny testament byle, by tylko żyła.

Przełknęłam gule w gardle, przypominając sobie jej cichy, ale szczęśliwy głos którym mnie obdarzyła po raz ostatni. Ostanie łagodne lecz szczęśliwe spojrzenie. Ostatnie tchnienie.

Retrospekcja

- Mamo! - Wpadła do sali niczym wariatka natrafiając na to łagodne spojrzenie chroniące od każdej złej rzeczy, w kilku krokach znalazła się przy kobiecie łapiąc jej dłoń. Kobieta lekko się uśmiechnęła.

- Przepraszam kochanie za ostatnie tygodnie, pieniądze nigdy nie powinny być ważniejsze od mojej córki. Od mojego najcenniejszego skarbu. Nigdy nie byłam idealną matką, ale się starałam. Czasami było ciężko, ale starałam się pomimo tego dać ci miłość na którą zasługujesz jak nikt inny. Boże do czego ty doprowadzasz własną matkę! Nigdy nie byłam ckliwym człowiekiem, ale na łożu śmierci właśnie wyznaje ci moje uczucia. Uśmiechnij się proszę, zrób to dla mnie - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko przez łzy.

- Oddać się komuś przez przypadek jest piękne, lecz oddać się komuś będąc tego pełni świadom jest jeszcze piękniejsze. Widzę jak patrzysz na Rafe'a i może nie chcesz tego przed sobą przyznać, kochasz tego chłopaka - Przymknęła powieki, a po sali rozniósł się przeraźliwy krzyk.

Koniec retrospekcji

Pociągnęłam nosem wstając chwiejnym krokiem na proste nogi, nie wiem ile wpatrywałam się w jej ciało. Minutę, godzinę, dzień, miesiąc czy rok. Straciłam poczucie czasu, jakby moje ciało zostało przy matce, a dusza była gdzieś daleko. Nawet nie wiem w którym momencie znalazłam się w aucie Vincenta, ale wiedziałam jedno. Musiałam zapomnieć o tym bólu i była tylko jedna rzecz która mogła mi pomóc. Dlatego kiedy podjeżdżaliśmy pod mój dom, rzuciłam się na chłopaka wciskając w jego usta brutalny pocałunek. Chłopak był chyba zbyt zdezorientowany, więc przez pierwsze sekundy go nie odwzajemniał. Kiedy pierwszy szok minął położył dłonie na moich biodrach i z całej siły mnie od siebie oddalił.

- Co ty robisz? - Zmarszczyłam brwi patrząc pytająco na chłopaka, widziałam jak zacisnął szczękę, a jego wyraz twarzy spoważniał.

- Eli, wiem co robisz. Nie myślisz racjonalnie, idź się prześpij i jutro pogadamy - Prychnęłam gorzko wyrywając się z uścisku chłopaka.

- Pieprz się! Wszyscy się pieprzcie! - Wrzasnęłam, biegnąc w stronę domu, nie obchodziły mnie jego krzyki, on mnie nie obchodził. Nie chciał mi dać tego czego chciałam, więc mógł spierdalać. Do domu wbiegłam jak burza, nie przejmowałam się zapłakaną Victorią, która czekała na mnie w przedpokoju zapewne od kiedy usłyszała podjeżdżające auto. Nie obchodził mnie Ethan trzymający w objęciach siostrę. Nikt mnie nie obchodził. Nikt prócz niej...

- El, tak mi przykro - Dziewczyna rzuciła się w moje objęcia płacząc mi w szyje, nie odwzajemniłam tego gestu. Twardo patrzyłam w oczy kuzyna, a to co w nich widziałam zabijało mnie.

On mnie obwiniał, obwiniał o jej śmierć

- Gdzie Rafe? - Uniosłam jedną brew ku górze posyłając brunetowi pytające spojrzenie, prychnął kpiąco odrywając zapłakaną dziewczynę od mojego ciała.

- Rafe?! Ty siebie kurwa słyszysz dziewczyno?! Obchodzi cię jakiś niedorobiony chuj kiedy twoja matka umarła?! Kurwa wiedziałaś, że ma raka, a pomimo to traktowałaś ją jak szmatę! To twoja wina! Twoja cholerna wina! - Wrzasnął, twardo patrząc w moje tęczówki.

- Ethan! - Nie zwracałam uwagi na wkurwioną dziewczynę besztającą swojego brata. W mojej głowie huczały jego słowa.

Wiedziałaś, że ma raka a pomimo to traktowałaś ją jak szmatę

Moja matka miała raka i nic mi o tym nie powiedziała.

- Nie nie Ethan! Kurwa, przez nią um... - Nie dokończył przez moją rękę spotykającą się z jego polikiem.

- Zamknij kurwa ten ryj, nic nie wiedziałam, że moja matka była chora. Wiesz co mnie boli najbardziej? Że wy wszyscy wiedzieliście, a jej własna córka nie wiedziała -

Oni wszyscy wiedzieli, tylko nie ja

Zanim brunet zdążył coś powiedzieć szybkimi krokami skierowałam się do mojego pokoju, zamknęłam się na klucz, by nikt przypadkiem nie wszedł i...właśnie co dalej? Nie czułam się dobrze w tym domu, nie mogłam sobie uświadomić, że jak będę tu wracać jej nie będzie. Nigdy więcej nie zobaczę jej pięknego uśmiechu, nigdy więcej nie będę mogła nakrzyczeć na nią za niezgaszone papierosy w popielniczkach, nigdy więcej nie pochwale jej kwiatów które zasadziła, nigdy więcej nie zjem tego obrzydliwego sernika który mówiłam, że jest wspaniały, bo nie chciałam zrobić jej przykrości.

Człowiek zaczyna tak na prawdę doceniać małe rzeczy dopiero po odejściu ważnej dla nich osoby. Z pozoru tak głupie rzeczy z perspektywy czasu mogą być wszystkim, wszystkim co mamy, bo osoba którą kochamy jest przy nas. Ja właśnie doceniłam wszystko co zrobiła dla mnie ta kobieta i zdecydowanie zrobiłam to za późno.

Westchnęłam cicho zmuszając swoje odrętwiałe ciało do ruchu, rzucając się na łóżko nie myślałam o niczym innym niż o tym, by jutro się nie obudzić. Bo po co miałam żyć skoro jej już ze mną nie ma?

******

Jęknęłam głośno nie otwierając oczu szukałam po omacku telefonu, ku mojemu zdziwieniu znalazłam go bardzo szybko. Gdy zobaczyłam godzinę która jest przestraszyłam się nie na małe żarty, było do cholery po trzeciej w nocy i ktoś do mnie dzwonił! Skandal! Widząc numer Rafe'a zdziwiłam się jeszcze bardziej. Blondyn nigdy nie miał wyczucia czasu, ale jesteśmy pokłóceni, więc po co, by miał do mnie dzwonić? I to o trzeciej w nocy!

Przełykając nerwowo ślinę odebrałam połączenie, cisza. Nie miałam zamiaru się pierwsza odzywać. Nie po tym co powiedział kilka godzin wcześniej.

- Przepraszam... -

******

Witam, witam w już piętnastym rozdziale! Na początku chciałam cholernie mocno podziękować za każdą obserwacje, każdy komentarz, każde wyświetlenie, oraz każdą gwiazdkę! Bardzo dużo to dla mnie znaczy!

Okej więc rozdział miał pojawić się wcześniej, ale musiałam coś załatwić, a moja choroba mi w tym nie pomagała. Ale nie ważne jutro jest piąteczek piątunio, a wiecie co to oznacza? Weekend! Tak Boże w końcu weekend. Mam nadzieje, że przetrwaliście jakoś ten tydzień.

Także życzę miłego weekendu oraz miłego dnia, wieczoru czy nocy i widzimy się w następnym tygodniu!

Tik tok: Devvilltown

Tell me you love me|| 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz