Rozdział 15

1.1K 49 55
                                    

- Przepraszam...po prostu ostatnio za dużo się dzieje - Prychnęłam przewracając oczami, ale cierpliwie czekałam na to co ma mi do powiedzenia - Poznałem dziewczynę, jesteśmy razem i kurwa chyba się w niej zakochałem - Wypalił nagle, a mnie zatkało. Pustym wzrokiem patrzyłam w sufit, a niechciane łzy znalazły się w kącikach moich oczu.

Chyba się w niej zakochałem.

Po raz kolejny poczułam jak umieram, straciłam matkę, a teraz go. I okej posiadanie dziewczyny to nie jest koniec świata tyle, że to nie to samo. Już nigdy nie poczuje się przy nim tak...wolno? Już nigdy nie poczuje go, i tu nie chodzi o seks tu chodzi o zwyczajne całowanie czy trzymanie się za rękę. Te opcje są zarezerwowane dla jego dziewczyny, ja po prostu zaprzepaściłam swoją szanse. Bałam się odrzucenia do tego stopnia, że wiedza o jego dziewczynie nie wzbudziła we mnie zazdrości czy nadmiernego wkurwienia, ja po prostu żałowałam.

Żałowałam, bo wiedziałam, że to ja mogłabym być na jej miejscu. Bolało mnie to, cholernie bolało. Nie potrafiłam być, ani szczęśliwa, ani smutna. Łzy nie znalazły ujścia na moich policzkach, a usta nie przyozdobił piękny uśmiech, byłam pomiędzy. Z jednej strony byłam szczęśliwa, bo on jest i życzę mu najlepiej, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie jakiejś innej dziewczyny u jego boku niż ja. Chce wrócić do czasów kiedy byłam najważniejszą osobą w jego życiu, kiedy jego piękny uśmiech był tylko dla mnie. Kiedy on należał do mnie, zdecydowanie chce wrócić to tych czasów. Były lepsze, może i bardziej zakłamane, ale oddałabym wszystko, by było tak jak kiedyś.

Wolałabym znów kłócić się z tym przygłupem o moje spotykanie się z płotkami, by później mieć nieziemski seks, wolałam słuchać o nowych podbojach łóżkowych Marcusa jedząc przy tym pizze i słuchać jego pisków przez film. Wolałam słyszeć jęczenia Holly o tym jaki Pope jest nieziemski oglądając Harrego Pottera, wolałam kiedy ojciec żył. Kiedy moja mama żyła. Wolałam wszystko od dzisiejszej rzeczywistości, przerosła mnie. Najzwyczajniej w świecie mnie przerosła.

Strasznie narzekałam wtedy na moje życie, ale teraz całowałabym Boga po rękach dziękując za nie. Nie doceniałam tego co miałam. Nie doceniałam takich zwykłych chwil które było moją codziennością, a były tak kurewsko ważne, uświadomiłam sobie to teraz. Teraz, gdy moim priorytetem jest iść co noc na imprezę przelecieć jakiegoś typa, wrócić i nie zabić Victorii. A nie, gdy priorytetem były dla mnie najważniejsze osoby w moim życiu, niestety trzeba tutaj podkreślić słowo były.

Nie mam kontaktu z Holly i Marcusem po ostatniej imprezie na plaży, resztę osób dostarczających mi rozrywkę mam na imprezach i to mi wystarczy. A tak to nie mam nikogo, No chyba, że Victorię. Właśnie Victoria. Zmieniła się, z zimnej suki na...na moją przyjaciółkę. Może i nie okazuje tego to uważam ją za przyjaciółkę, odkąd przyjechała jest dla mnie najmilsza i jest największym wsparciem. Boże gdyby uczucia były prostsze, świat byłby lepszy.

- T-to gratulacje? - Bardziej zapytałam niż stwierdziłam - Może mi ją przedstawisz niedługo - Zaśmiałam się nerwowo, wręcz płaczliwe.

- Pewnie, muszę kończyć wiesz...właśnie siedzę z Monic - Zaśmiał się nerwowo, a mnie wręcz ścisnęło słysząc głośne ,,Cześć Elice" obrzydliwy piskliwy głos, ohydne imię i jeśli na nasze spotkanie ubierze się jak dziwka będzie pasowało do jej imienia. Muszę się uspokoić, wdech i wydech, wdech i wydech, wdech i wy...kurwa jestem jeszcze bardziej zła.

- Cześć! - Odkrzyknęłam - Nie przeszkadzam wam, bawcie się dobrze tylko nie zmęcz jej za bardzo - Zaśmiałam się sztucznie przewracając oczami, chłopak prychnął, ale po chwili usłyszałam dwa roześmiane głosy.

Nawet śmiech ma obrzydliwy.

- Nie mów tak, nigdy mi nie przeszkadzasz - Nie mów tak nie gdy jesteś z inną dziewczyną, swoją dziewczyną. Nic nie odpowiedziałam po prostu się rozłączyłam. Nie wytrzymałabym dłużej wiedząc, że on jest z nią.

******

- El! Proszę otwórz te jebane drzwi! - Błagalny krzyk Victorii nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, będąc zamknęła od trzech dni słyszałam od płaczu po groźby. Tak właśnie przeżywałam śmierć matki, izolowałam się od wszystkich. Nie miałam siły, żeby coś zjeść, a co dopiero użerać się z wkurwioną brunetką.

- Daj mi spokój - Jęknęłam wtulając twarz w poduszkę - Jej nie ma! Rozumiesz?! Kurwa! - Krzyknęłam zaciskając mocno szczękę, nie chciałam znów płakać. Wystarczająco wylewałam łzy ostatnimi tygodniami.

- El ja wszystko rozumiem tylko Holly i Marcus są w salonie i nie wiem co ma... - Dziewczyna nie skończyła przez gwałtowne otwarcie drzwi - Vincent! - Pisnęła besztając chłopaka. Jęknęłam męczeńsko wtulają twarz w pościel bardziej niż było to możliwe.

- Dałem ci czas, kurwa siedzisz tu trzy jebane dni nic nie jedząc! I o ile to wytrzymam, to twoich przyjaciół nie zniosę - Warknął podchodząc do łóżka, zrzucając następnie ze mnie kołdrę. Wydałam z siebie bliżej nie określony dźwięk, podnosząc się do siadu.

- Oni nie są moimi przyjaciółmi - Warknęłam wstając mozolnym ruchami z łóżka, niestety przez kilka dni moje ciało tylko przewracało się z jednego boku na drugi, więc gdyby nie silne ręce czarnowłosego leżałabym i kwiczała na podłodze.

- Ogarnij się i zejdź na dół - Przytaknęłam twardo głową zrzucają ręce chłopaka z swojego ciała, spokojnym krokiem kierowałam się do łazienki niestety Vincent niczym wierny piesek podążał za mną jakby się bał, że zaraz upadnę. Przewracając oczami zatrzasnęłam mu drzwi przed samym nosem.

- Zabawę czas zacząć -

******

Wchodząc do salonu spodziewałam się wszystkiego, Holly chodzącej po całym pomieszczeniu z miną jakby ktoś zabił jej złotą rybkę. Marcusa z grobową miną siedzącego wyprostowanym jak struna na kanapie. Vincenta z miną jakby miał się zaraz powiesić, Victorie śmiejącą się nerwowo opowiadającą jakieś suche żarty i Ethan'a śmiejącego się z tego. Przeliczyłam się cholernie mocno.

Holly wraz z Marcusem siedzieli i śmiali się w niebogłosy wraz z Victorią, nie było w salonie, ani Ethan'a, ani Vincenta. Zamiast tego na fotelu siedział Rafe, ale nie sam. Na jego kolanach siedziała jakaś blondynka, z strasznie wielkimi ustami oraz piersiami. I nie byłoby to złe gdyby cycki nie wypływały jej spod za małej różowej bluzeczki, bo o ile usta miała ładne to te piersi...mają wiele do zarzucenia. I okej nie chce laski oceniać, ale już wiem, że się nie polubimy. W myślach dziękowałam Bogu za to, że postanowiłam się moim skromnym zdaniem odjebać jak szczur na otwarcie kanału.

- Elice - Wkroczyłam do salonu z wyciągniętą ręką tym samym przerywając rozmowy. Pewność siebie ode mnie biła co zauważyła chyba Victoria, bo uśmiechnęła się szeroko. Nie zwróciłam na nią uwagi, cały czas miałam wyciągniętą rękę do blond lali uśmiechając się sztucznie.

- Monic, miło mi -

Zapowiada się długie popołudnie

******

Witam, witam w szesnastym rozdziale! Na początku chciałam przeprosić, że ostatnio są tak krótkie rozdziały no, ale sami rozumiecie szkoła.

Mam nadzieje, że wasz weekend był udany, bo jutro niestety będzie przez wszystkich znienawidzony poniedziałek co oznacza powrót do szkoły. Życzę dużo siły i pamiętajcie damy radę!

Także życzę miłego dnia, wieczoru czy nocy i widzimy się mam nadzieje w tym tygodniu!

Tik tok: Devvilltown

Tell me you love me|| 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz