Rozdział 20

993 51 26
                                    

POV: RAFE

Zaciągnąłem się, kolejny raz papierosem wlepiając puste spojrzenie w niebo. Zimny wiatr, przypominał o tym, że długo nie wytrzymam bez jakiegoś okrycia. Czując, czyjąś dłoń zaciskającą się na moim ramieniu, moje ciało mimowolnie się spięło. Nie musiałem, odwracać głowy, by wiedzieć kto to jest. Tylko jedna osoba ma tak specyficzne perfumy. Moja matka. A raczej osoba, która mnie urodziła i wychowała. Nie nazwałbym, jej matką, gdyż nigdy taką nie była.

- Nie pal, ojciec tego nie lubi - Szczelniej opatuliła się długim swetrem, stając obok mnie. Wyrwała, używkę z mojej dłoni sama się zaciągając. Parsknąłem, gorzkim śmiechem zaciskając dłonie na barierce od balkonu.

- Monic, to dobra dziewczyna - Przyznała, gasząc papierosa w popielniczce znajdującej się na małym stoliczku. Skinąłem głową, zgadzając się z kobietą - Ale nie jest Elice - Na dźwięk imienia czarnowłosej, moje serce zaczęło mocniej bić, a po ciele rozlało się przyjemne ciepło. Również skinąłem głową, dezorientując tym samym blondynkę.

- Wow, mój syn się zakochał - Mimowolnie parsknąłem śmiechem, marszcząc lekko brwi
- Nie spodziewałam, że zakochasz się akurat w niej. Byliście od zawsze przyjaciółmi, więc nie liczyłam nigdy na nic więcej, a tu proszę - Zaśmiała się, dźwięcznie zdejmując z swojego smukłego palca pierścionek. Od razu przykuł moją uwagę, w środku znajdował się granatowy kamień, a wokół niego cyrkonie. Tworzyły, kształt kwiatu. Zaczęła, obracać go w palcach mając wlepiony wzrok w niebo.

- A więc co się stało, że siedzisz tu, a nie z
nią? - Nie odrywając, wzroku od biżuterii, wzmocniłem uścisk na barierkach, zaciskając mocno szczękę. Nic. Cisza. Co miałem jej powiedzieć, że odwzajemniła moje uczucia, ale nie chce ze mną być? Że boi się, że znów odejdę? Niespodziewanie, kobieta wystawiła ku mnie rękę z pierścionkiem, uśmiechając się prawie niezauważalnie.

- Kiedyś rozsądek wygrał, dzisiaj niech serce zadecyduje. Wiem, że nigdy nie byłam dobrą matką i raczej się to nie zmieni, ale chciałabym byś był szczęśliwy. Więc weź ten pierścionek, idź do niej i nie żałuj później, że stało się tak, a nie inaczej. Dostałam go od mojej pierwszej miłości, gdy widzieliśmy się po raz ostatni. Wtedy nie wiedziałam, że był to ostatni raz. Zdążyłam wyjść za mąż, urodzić trójkę wspaniałych dzieci, a on teraz...nie żyje. Gdybym posłuchała się serca, nie miałabym was. Nie żałuje miłości, jaką obdarzyłam i darzę twojego ojca, ale to nie jest to samo. Dlatego biegnij do niej jak najszybciej, bo później może być za późno - Skończyła, swój monolog ocierając jedną samotną łzę, spływającą po jej zaróżowionym policzku. Przyjąłem pierścionek, dosłownie chwile później wybiegając z balkonu.

Nie obchodził mnie ojciec który wrzeszczał, Monic która nie dowierzała, że pomimo tego co powiedział mężczyzna i tak ją zostawiam. I matka, która ze łzami w oczach i wielkim uśmiechem który wpłynął na jej wargi pomalowane, wściekłym różem. Wybiegłem z wielkiej budowli, dosłownie wpadając do auta. Nie obchodziło mnie nic, nic prócz niej . Postanowiłem już nie odpuszczać, nie poddam się. Zrozumiałem jak kurewsko wielki błąd, popełniłem kilka dni temu zostawiając ją samą.

******

- Holly, do kurwy nędzy. Przepuść mnie - Wycedziłem przez zęby, patrząc z dołu na blondynkę. Nie mam pojęcia, co ona tu robiła, bo z tego co wiem ona jak i Marcus wciąż nie mają za dobrej relacji z Elice.

- Jest okej Holly, przepuść go - Czarnowłosa, położyła dłoń na ramieniu dziewczyny, zaciskając tam lekko smukłe palce na których spoczywało kilka pierścionków.

- Nie ma mowy, Elice. Ten dupek cię cholernie zranił, a ty.. - Nie dokończyła przez podniesiony głos czarnowłosej.

- Znowu się kurwa wtrącasz w nie swoje sprawy! - Nie zważając, na protesty przyjaciółki przepchnęła się przez nią, łapiąc mnie za dłoń skierowała się na taras. Kurewsko dobrze było znów poczuć jej dotyk. Jej zapach, ogólnie dobrze było ją zobaczyć. Odkąd wyznała mi swoje uczucia, i ja się od nich nie stroniłem wariowałem, gdy nie było jej w pobliżu. Kurwa znowu brzmię jak jakaś pizda, ale taka była prawda. Byłem przy niej pizdą, i tylko przy niej chciałem być.

Czarnowłosa, otwierała usta, by coś powiedzieć, ale przeszkodziłem jej w tym wciskając w nie pocałunek. Nie był on brutalny. Był to pocałunek, wyrażający uczucia jakimi darzę tę dziewczynę. Był on pełen tęsknoty i miłości. Miłości której już się nie boje, miłości którą chcę. Na początku po prostu stała, stała jakby nie mogła uwierzyć w to co się dzieję, lecz po chwili zaczęłą oddawać pocałunki ze zdwojoną siłą. A przede wszystkim, z miłością.

- Kurwa, oszalałem na twoim punkcie -
Wysapałem, po oderwaniu się od Elice która się tylko uśmiechnęła. Przepadłem.

Przepadłem, w jej uśmiechu.

Przepadłem, w jej oczach.

Przepadłem, dla niej.

Bo dla niej mogłem, przepadać codziennie.

- Przepraszam, przepraszam, że cię zostawiłem ostatnio. Powinienem cię zatrzymać czy zrobić cokolwiek. Powiedziałem, również, abyś zapomniała o tym co powiedziałem. Nie zapominaj. Nie chcę byś zapomniała. Kocham cie, słyszysz? Kocham i będę kochał do pierdolonej śmierci. Brzmię jak pizda, ale nie obchodzi mnie to. Zrobię wszystko, żebyś ze mną była. Dlatego proszę cię, nie pozwól, aby mój monolog poszedł się jebać. I zostań moją dziewczyną - Skończyłem mówić, a uśmiech dziewczyny znikł przez co oblał mnie zimny pot - Proszę? - Na moją twarz, zawitał grymas. Cholernie bałem się odrzucenia.

- Tak -

- Ja wiem, że nie jestem idea... o kurwa. Powiedziałaś, tak? -Musiałem, się upewnić. Nie zniósłbym tak okrutnego żartu. Elice, nie odpowiedziała tylko wpiła się w moje wargi, zarzucając dłonie na mój kark. I wtedy już wiedziałem, wiedziałem jak to jest trzymać cały świat w rękach. Bo to ona, była moim światem. Była wszystkim co miałem, i za chuja nie chciałem stracić.

******

Szeroki uśmiech nie znikał, z moim ust, a ja nie chciałem, by znikał. W końcu zaznałem, szczęścia po tylu miesiącach jebanej pustki. Tylko przy niej, mogłem powiedzieć, że jestem w pełni szczęśliwy. Niestety, szczęście nie może trwać zbyt długo przez Monic. Monic która zła jak osa stoi przede mną, i gotuje się widząc mój szeroki usmiech.

- Czego się tak uśmiechasz kretynie?! Znikasz, na jebane kilka godzin zostawiając mnie samą, a sam wracasz szczęśliwy jak na haju! - Z idealnie, ułożonych włosów nic nie zostało. Tak samo z makijażu, przez co było widać, że płakała.

- Mam dziewczynę, rozumiesz?! Kurwa, mam dziewczynę! -

******

Witam, witam w dwudziestym pierwszym rozdziale! Jak wiecie mamy dzisiaj Halloween, a to mój prezent dla was. Mam nadzieje, że miło je spędzicie ze znajomymi. Albo sami. Ja idę do kina na maraton horrorów, a, że mam pełno czasu stwierdziłam, że napiszę rozdział.

Także życzę wszystkim miłego Halloween!

Tik tok: Devvilltown

Tell me you love me|| 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz