Rozdział 21

992 50 9
                                    

POV: RAFE

- Postanowiłem już, poślubisz Monic - Odparł, nad wyraz spokojnym głosem mężczyzna, gdy we mnie zawrzało. Niczego nienawidziłem tak bardzo, jak utrata kontroli. Kontroli, którą jedynie miałem nad - przy Elice. Nie umiała ode mnie odejść, tak samo jak ja od niej.

Byliśmy w chuj toksyczni, ale ta toksyna pozwoliła zbudować nam, coś czego nie da rady opisać żadnymi słowami.

- Też już coś postanowiłem - Blondyn uniósł jedną brew ku górze, przyglądając mi się jeszcze bardziej wnikliwie. Odchrząknąłem cicho, przejeżdżając językiem po górnych zębach - Nigdy, ale to nigdy, nie zdecydujesz za mnie w żadnym aspekcie mojego życia - Na moje wargi, wpłynął kpiący uśmiech, widząc coraz większe zdenerwowanie na twarzy tatusia.

- Rafe, chyba muszę cię w czymś
uświadomić - Zmarszczyłem brwi, ale pozwoliłem mężczyźnie skończyć - Miłość nie jest taka piękna, jak ci się wydaje. Matka opowiedziała ci o swojej wielkiej miłości. Ale chyba nie wspomniała o tym, że ja też byłem zakochany. Ona była córką bogatego biznesmena, a ja. Byłem ochroniarzem, i to w dodatku jej matki. Zakochałem się szybko, by stłumić te uczucia, sypiałem z jej matką. Szybko się do siebie zbliżyliśmy, ale jej ojciec dowiedział się, że sypiam z jego żoną. Nie zwolnił mnie, nie usłyszałem nawet jednego słowa reprymendy. Za to kazał mi patrzyć jak wychodzi za kogoś innego, kazał mi patrzeć jak ten chuj ją gwałci. Następnego dnia, znalazłem ją martwą w wannie. Widzisz synu. Miłość jest dobra i potrzebna, ale, gdy w parze idą korzyści. A przede wszystkim, interesy. Uczucia muszą zejść na drugi plan, tak to działa -

Przewróciłem oczami, szybkimi krokami wychodząc z pomieszczenia. Pech chciał, abym trafił na Monic, która wychodziła z pokoju naprzeciwko. Zacisnąłem dłonie w pięści, przechodząc obok dziewczyny.

- Rafe, proszę czekaj - Zacisnęła, smukłe palce na moim ramieniu, przez co moje ciało automatycznie się spięło. Zauważyła to, ale mimo to, pozwoliła sobie na przylegnięcie całym ciałem do moich pleców - Pomyśl.. - Zaczęła, coraz mocniej przywierając do mojego ciała - Co może dać ci taka Elice, czego ja ci nie dam? Byliśmy świetną parą, przypomnij sobie jaki byłeś przy mnie szczęśliwy. Jaki byłeś wolny, ojciec dał ci spokój. Wszyscy byli szczęśliwi, nie pomyślałeś o tym? Zraniłeś mnie, racja, ale jestem wstanie ci wybaczyć. Zaczniemy od nowa, w Francji lub Włoszech. Gdzie tylko, byś zechciał. Więc proszę, wyjedź ze mną. To ostatnia szansa, jutro mnie już nie będzie. Tylko powiedz, a odejdę, ale muszę to usłyszeć z twoich ust - W jej głosie, wręcz było słychać jaką wielką była desperatką. Odwróciłem się, przodem do blondynki, odrywając jej ramiona od mojego ciała. Rozpacz, która wypełniała jej oczy, bawiła mnie.

Bawiła mnie, ponieważ wiedziała, że nie odwzajemniam jej uczuć. A pomimo to starała się, mnie zatrzymać. O to jak działa miłość.

- Odejdź - To wystarczyło, wystarczyło, by oczy dziewczyny wypełniły słone łzy, a policzki się zaróżowiły. Pokiwała głową, zaciskając wargi w cienką linie. Czytałem z niej, jak z otwartej księgi. Zdjęła swoją maskę. Maska, która była nie potrzebna. Przynajmniej nie przy mnie.

- Rozumiem.. - Starła, szybko jedną samotną łzę, spływającą po jej policzku. Gdy chciałem się odwrócić, zatrzymał mnie cichy szept
- Rafe, nie spieprz tego - Odwróciła się, po czym zniknęła w jednym z pokoi. Zmarszczyłem brwi, czując wibracje w kieszeni bluzy. Szybko, wyjąłem urządzenie, uśmiechając się pod nosem.

- Przyjeżdżasz? - Słysząc, melodyjny głos czarnowłosej, rozluźniłem spięte ciało, szeroko się uśmiechając.

- Będę za dziesięć minut - Rozłączyłem się, ruszając do wyjścia.

******

- Jak z ojcem? - Wysapała, pociągając lekko za końcówki moich włosów. Nie odpowiedziałem, dalej zajmowałem się całowaniem jej szyi. Ciemnooka cicho jęknęła, przez co się zaśmiałem, wywołując tym samym dreszcze na jej ciele. Ujęła, moją twarz w dłonie i zapewne, by do czegoś doszło, gdyby nie wparowujący niczym burza Marcus. Który miał białe, krótko przycięte włosy.

- Elice kochanie! Gdzie jest..o kurwa! - Rozszerzył oczy, widzą swoją przyjaciółkę siedzącą na moich kolanach z czerwonymi śladami na szyi - Muszę, powiedzieć Holly! Wygrałem stówę! - Już wyjmował, telefon, ale zatrzymał go niedowierzający pisk Elice.

- Założyliście się o to, czy się prześpimy?! - Pisnęła, a chłopak nie zwracając na nią uwagi, zadzwonił do kogoś. Zapewne do Holly, by pochwalić się wygraną.

- Nieee... - Przedłużył, przykładając urządzenie do ucha - Założyliśmy się, o to kto was pierwszy przyłapię - Wzruszył beztrosko ramionami, wychodząc z pomieszczenia. Parsknąłem śmiechem, przenosząc dłonie na talie dziewczyny, zaciskając je.

- Zabije ich kiedyś, przysięgam -Jęknęła, kręcąc z dezaprobatom głową. Przewróciłem oczami, wzdychając cicho.

- Chujowo - Czarnowłosa zmarszczyła brwi, widząc jej minę sprostowałem - Pytałaś jak z ojcem, chujowo - Pokiwała głową, zastanawiając się nad czymś.

- A co z Monic? No wiesz, nie chciałeś do niej wrócić? - Przybrała, obojętny wyraz twarzy, ale jej oczy zdradzały wszystko. Była zazdrosna, a mnie się to w chuj podobało.

- Bardzo, o niczym tak bardzo nie marzę jak zostawić osobę, którą kocham dla Monic - Zażartowałem, ale twarz dziewczyny stała się tęga. Przejechała językiem po dolnej wardze, zagryzając ją.

- Nie miej takiej miny, dla mnie to dalej jest dziwne. No wiesz to, że jesteśmy w związku i powiedziałeś, że mnie kochasz - Westchnąłem cicho, przyciągając ciemnooką do siebie. Zacisnęła, kurczowo dłonie na mojej koszulce, mocno wtulając się w mój tors. Wzdychaliśmy swoje zapachy, napawając się tą chwilą. Rzadko kiedy, wszystko było tak dobrze. Dlatego nie traciliśmy żadnego dnia, jakby każdy był ostatnim.

- Wiesz, gdy ogłosiliście zaręczyny myślałam, że ją rozszarpię, a cię uduszę. I to nie dlatego, że byłam, aż tak zazdrosna. Miałam wyrzuty sumienia, bo wiedziałem, że jeśli wcześniej zrobiłabym coś w związku z nami, mogłam być na jej miejscu - Wyszeptała, jeszcze mocniej mnie obejmując. Nie odpowiedziałem, pozwalałem jej być tak długo w tej pozycji, aż zasnęła.

Delikatnie położyłem dziewczynę, przykrywając ją kocem. Sam usiadłem, na fotelu obok łóżka, wlepiając zamglony wzrok w ciało Elice.

- Dałbym wiele, tylko po to, by powiedzieć ci to wszystko szybciej. Chyba nie byłem gotów, teraz jestem. Nigdy nie byłem bardziej. Kurwa, oddałbym wszystko, byle, by nie spotkać Monic i być z tobą. Ale teraz, będziemy już zawsze razem. Obiecuję ci to --

Dlaczego, dlaczego tak perfidnie kłamałeś?

Twoje obietnice, były niczym ważnym, bo żadnej nie dotrzymałeś...

******

Witam, Witam w dwudziestym drugim rozdziale! Przepraszam was, że tak długo nic nie wrzucałam, ale wena kompletnie mnie opuściła.

Również mam takie pytanie, chcielibyście drugą część tej książki?

Życzę wszystkim miłego dnia, wieczoru oraz miłej nocy. Do następnego!

Tik Tok: Devvilltown

Tell me you love me|| 18+ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz