&7&

62 4 0
                                    

- Oj przepraszam Cię Gabi za spóźnienie, ale nawet sobie nie wyobrażasz co mnie spotkało- koło Gabrysi pojawiła się jakaś nieznana mi dziewczyna, z którą najwidoczniej była umówiona moja rozmówczyni

- Nic się nie stało- uśmiechnęła się brunetka- znam Cię zbyt długo, by wierzyć w to że wyrobisz się na czas- Gabrysia ponownie się zaśmiała, co było melodią dla moich uszu

- Oj tam, oj tam, już nie wymyślaj- koleżanka Gabi w pośpiechu ściągnęła płaszcz i usiadła koło brunetki- ale kurczę, co my tak siedzimy ?!- w tym samym momencie zeskoczyła ze stołku barowego, aż odruchowo oskoczyłem- nie widziałyśmy się z dwa lata, niech ja Cię wyściskam, stęskniłam się za moją najlepszą przyjaciółką z czasów licealnych- dziewczyna rzuciła się na Gabi, jednocześnie atakując ją niespodziewanym przytulasem

- Już spokojnie- odezwała się lekko zażenowana Gabi, co i we mnie wzbudziło lekki uśmiech na twarzy

- Co podać ?- zorientowałem się, że stoję jak jakiś słup, więc w końcu postanowiłem się odezwać i wykonywać tak naprawdę moje obowiązki

- No to dla mnie czarna kawa z trzema łyżeczkami cukru i szarlotka na ciepło- oznajmiła dziewczyna, zapisałem wszystko starannie ma kartce papieru, cały czas będą bacznie obserwowanym przez Gabrysię

Następnie ku mojemu niezadowoleniu musiałem udać się na zaplecze, by przygotować zamówienie. Nie wiem co mi się stało, ciągle widziałem w głowie ciemne oczy Gabrysi, jej nieziemski uśmiech, nie potrafiłem wybić sobie jej z głowy, dawno czegoś takiego nie czułem. Coś w środku mnie ciągnęło mnie do lady, by móc słyszeć Gabrysię i też to, o o czym rozmawia z koleżanką. Miałem ochotę walnąć się w głowę, co mi strzeliło. I tak pewnie myśli, że jestem stuknięty. Zamiast przyjąć zamówienie, to jeszcze zaprosiłem ją do baru, by z nią porozmawiać. Nie chcę nawet myśleć jakie myśli kłębią się w głowie brunetki. Dokończyłem przygotowywanie kawy i ciasta dla koleżanki Gabi i ruszyłem do lady, ale niestety dziewczyn tam nie było. Poczułem dziwne ukłucie w sercu, tak jakby coś mnie ominęło, jednak moje serce znów zaczęło bić mocniej, gdy zobaczyłem Gabrysię w kącie kawiarni. 

-Proszę bardzo czarna kawa z trzema łyżeczkami cukru oraz szarlotka na ciepło- położyłem zamówienie przed dziewczyną, przy okazji zerkając na Gabrysię, która obdarzyła mnie uśmiechem

- Dzięki wielkie- dziewczyna się szeroko uśmiechnęła. To był ten czas, gdy powinienem wrócić do lady, zająć się innymi klientami, kontrolować czystość stolików i przyjmować kolejne zamówienia, ale za nic nie mogłem się ruszyć z miejsca. Gdy obie dziewczyny na mnie spojrzały, pewni zdziwione czemu nie odchodzę, musiałem się w końcu odezwać.

- Przesiadłyście się- tylko tyle z siebie wydusiłem

- Tak, chciałyśmy pogadać w bardziej ustronnym miejscu- odpowiedziała mi Gabrysia

- Rozumiem, to już nie przeszkadzam, smacznego życzę i jak będziecie chciały zapłacić to mnie zawołajcie- trochę się speszyłem i po tych słowach w końcu wróciłem do swojej pracy. Mimo, że miałem co robić, na brak zajęcia narzekać nie mogłem, to mój wzrok ciągle szukał brunetki. Sam miałem tego dosyć, ale najgorsze było to, że nie miałem nad tym żadnej kontroli. 

Z myśli wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu

- Słucham ?- przyłożyłem telefon do ucha, ale po drugiej stronie usłyszałem płacz- Kaja to Ty ? Co się stało ?- byłem przerażony. 

- Maciek, przyjedź do szpitala, proszę. Z Miłoszem coś się stało, mama jest w fatalnym stanie, też jestem tym wszystkim przerażona- wydukała moja siostra, a ja nie czekałem ani chwili dłużej, musiałem jak najszybciej znaleźć się przy mojej rodzinie. 

Gdy ściągałem mój fartuch i zakładałem kurtkę do lady podeszła Gabrysia.

- Przepraszam, wychodzimy i chciałam zapłacić- uśmiechnęła się dziewczyna, a ja byłem niesamowicie oschły

- Nie mam teraz czasu, proszę podejść do koleżanki- odpowiedziałem obojętnie, wyminąłem brunetkę i wybiegłem z kawiarni.

Jechałem przez miasto nie bacząc na jakiekolwiek ograniczenia, czy też warunki pogodowe. Udało mi się też wyrzucić z głowy piękną brunetkę. W tamtej chwili liczył się dla mnie mój brat i to żeby jak najszybciej dotrzeć do tego cholernego szpitala. 

Wbiegając do środka, prawie przewróciłem starszą panią, za co pielęgniarka skarciła mnie wzrokiem. Krzyknąłem tylko ciche przepraszam i już pobiegłem korytarzem szpitala, by znaleźć się przy mojej rodzinie. Na oddziale dziecięcym siedziały zapłakane Kaja z mamą. 

- Już jestem, co się stało ?- zapytałem cały zasapany, ale też przestraszony że usłyszę coś strasznego

- Nie mogę w to uwierzyć ile nieszczęść spotyka naszą rodzinę !- opowiedziała zapłakana mama, wycierając oczy chusteczką- odrabiałam z Miłoszem lekcje, nie chciałam żeby przez chorobę miał tyle zaległości, nagle nie mógł złapać oddechu, praktycznie się dusił- mamie coraz bardziej łamał się głos

- Wtedy ja akurat wróciłam ze szkoły i od razu wezwaliśmy pogotowie. Mamuś, nie płacz już, Miłoszek dawno nie miał inhalacji, to pewnie od tego to, pewnie też coś z astmą się pogorszyło., wszystko będzie dobrze- pocieszała naszą rodzicielkę Kaja, a ja też nie wiedziałem jak się zachować. Co mam zrobić, żeby nasza rodzina w końcu mogła normalnie żyć ?

- Co powiedział lekarz ?- zapytałem 

- Nie za wiele mówią, każą czekać, diagnostyka trwa.  Jestem złą matką, kompletnie zaniedbałam sprawę jego astmy, padaczki też. Skupiłam się na jego częstych infekcjach, powinnam była pilnować tych inhalacji, zaleceń lekarza, popełniam same błędy- płakała mama

- Wcale tak nie jest, Miłoszek po prostu jest chorowity, nawet jakby używał tych inhalacji, taki bezdech mógłby mu się zdarzyć

- Przestań Maciek, lekarz zalecił wyjazd do sanatorium, ale nas na to nie stać i tyle- dodała mama

- Co jeszcze mógłbym zrobić, żeby poprawić naszą sytuację ? Zrobię wszystko, ale nie umiem zapewnić nam takiego życia ja tato- dotknąłem czołem ściany

- Maciek, nie dobijaj mnie, gdyby nie Ty, wylądowalibyśmy pod mostem, każdego dnia myślę, co mogłabym zrobić dla nas, ale nie wiem. Nie dostanę lepszej pracy, bo Miłosz często choruje, cudem będzie jeśli mnie nie zwolnią, Kaja musi się uczyć, Ty pracujesz jak wół, zamiast studiować, a pieniędzy i tak brak

- Mamo, nie próbuj znowu płakać, ułoży się. Miłoszek z tego wyjdzie, to na pewno jakiś atak astmy, nic złego się nie dzieje - mówiłem te słowa na głos, ale sam nie wiem czy w to wierzyłem

- O idzie pielęgniarka, która opiekuje się Miłoszkiem, przepraszam czy już coś wiadomo ?- moja mama zawołała kobietę, która przyjaźnie się do nas uśmiechnęła. Rękę bym dał, że już gdzieś widziałem ten uśmiech

- Stan Miłosza jest ustabilizowany, zasnął po lekach, które mu podaliśmy, proszę się już nie martwić- pielęgniarka dotknęła krzepiąco ramienia mojej mamy i odeszła. Cieszyłem się, że z bratem wszystko dobrze, ale dalej mnie zastanawiało, gdzie ja widziałem ten uśmiech. 


Do świąt pozostało 17 dni ! 🎄

Do świąt pozostało 17 dni ! 🎄

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Moja GwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz