Epilog

576 53 23
                                    

Juliusz pomagał przenosić torby do bagażnika autobusu. Co prawda, sam się w to nie wpakował - wręcz przeciwnie. Natalia uznała, że Bastian i Andrzej, za to że narobili im stracha (przynajmniej niektórym - chłopak się niespecjalnie nimi przejmował), mają zanieść wszystkie bagaże do schowka. I oczywiście, wyznaczyła też jedną "rozsądną osobę, która nie spapra wszystkiego i jednocześnie zadba żeby inni nic nie zniszczyli". Innymi słowy, jego samego. 

- Ile jeszcze zostało? - Zapytał Andrzej. 

- Z pięć toreb. - Odpowiedział mu Julek. Wziął dwie, każdą do jednej ręki. 

- A, to na jeden raz. - Powiedział i wziął każdą do jednej ręki. Z trzecią był pewien problem - ale udało mu się na szczęście jakoś przełożyć jedną walizkę pod pachę. 

- Wywalisz się i albo zniszczysz, albo pobrudzisz tę walizkę. - Ostrzegł go Juliusz. 

- E, tam. 

- Ktoś będzie zły lub smutny. 

- Dam radę. 

- Będziesz odkupować. 

- To będę. 

- Natalia będzie zła. 

- Eeeeeee... - Andrzej zastygł. Julek prawie widział ikonkę ładowania nad jego głową. 

- To ja wezmę tą trzecią! - Zawołał, pojawiający się znikąd Bastian. 

Najwyraźniej perspektywa, że Natalia się zdenerwuje była dla niego niezbyt przyjemna. Tak, że prawie rzucił się do pomagania innym. 

Ze względów bezpieczeństwa, Japończycy musieli wcześniej opuścić kraj. Dyrektor ich szkoły stwierdził, że lepiej będzie jak wrócą. Co prawda Japonia też była niebezpieczna, ale przynajmniej na swoim terenie mieli swoich, znanych złoczyńców. Nie tak jak w Polsce. 

Bo podobno takich jak tu u siebie nie mają. Ani o takich w ogóle nie słyszeli. 

- Trochę smutno że wyjeżdżają. - Stwierdził Bastian. 

- Mi tam nie jest smutno. Może to i lepiej że ich nie będzie. - Powiedział Julek. - Same z nimi były kłopoty. A to nie wiedzieli jak się je schabowego, a to trzeba im było coś tłumaczyć... A co najgorsze nie znali Mickiewicza. 

To ostatnie powiedział jakby to była największa zbrodnia na świecie. 

- Nie no, ale przecież też do nich może pojedziemy. 

- A może nie. - Mruknął Julek, wkładając ostatnie torby do bagażnika. Po tym poszedł w swoją stronę. 

Bastian skierował się w kierunku budynku szkoły. Tam, trwało pożegnanie z Japończykami. Niektórzy, jak Alina, Mina, albo nawet Deku, się rozpłakali. Bastian, nie chcąc nikomu przeszkadzać, tylko oglądać co się dzieje, przysiadł przy ścianie. 

- Ej. - Odwrócił się zdziwiony w kierunku głosu. Ku zdziwieniu chłopaka, był to Bakugo. 

- Cześć. - Odpowiedział. 

- Jak przyjedziecie do nas, pomożesz mi z pewnym irytującym gościem. Nazywa się Monoma. - Stwierdził. 

- Mi to nawet pasuje. Jest silny? 

- Nie tak jak ja. 

- Jak tam chcesz. No to do zobaczenia. 

- Taa. 

Bastian, obserwując jak Bakugo odchodzi, uśmiechnął się. Prawdopodobnie będzie go wykorzystywać do denerwowania jakiegoś kolegi z innej klasy, ale chłopak nie miał nic przeciwko temu. 

Byleby na razie Natalia się o tym nie dowiedziała, bo go zabije. A w najlepszym wypadku zabroni mu jechać. 

Tymczasem tłum zaczął już kierować się do autobusu. Tam, Japończycy wsiedli do środka, a Polacy zaczęli im machać. 

Zaczęli jechać na lotnisko. 

Bastian uśmiechnął się. Ciekawe kiedy Bakugo zda sobie sprawę, że ktoś podrzucił mu do torby kubeczek jogurtu, który prawdopodobnie zniszczy się i wyleje na wybojach. 


Cześć i czołem!

Chcę wam powiedzieć jedną rzecz: Nie jestem w pełni zadowolona z tej książki. Część rozdziałów (zwłaszcza tych tuż przed porwaniem Bastiana) było pisane mocno na siłę, bo tego wymagały terminy. 

Więc istnieje szansa że będę robić korektę lub rewrite. Ale nic nie obiecuje. Z resztą teraz jestem bardziej zajęta innymi projektami. 

To samo się ma co do drugiej części - może ją napisze, ale nic nie obiecuje. I to raczej nie stałoby się w najbliższym czasie. 

I jeszcze taka rada - nie polecam pisania z cudzymi postaciami. Cały czas miałam z tyłu głowy taką myśl, że może zrobię coś sprzecznego z charakterem, coś co nie spodoba się twórcy. No i każdy opisywał swoją oc trochę inaczej - niektórzy poświęcali trzy akapity quirkowi, za to linijkę charakterowi, inni na odwrót, a jeszcze inni dawali akapit na całą postać. No i niektóre były po prostu zbyt op - skoro na początku kształtowałam Polskę na taki "quirkowe zadupie" to nie miałoby sensu żeby nagle pojawił się jakiś mutant który może zmienić wszystko.

To w takim razie, na tą chwilę żegnam. 

703 słowa

Sayonara!

Wymiana międzyszkolna - BNHA w PolsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz