20. Legendy w autobusie

653 70 95
                                    

W końcu nadszedł dzień wycieczki. 

Plan był taki, by wyjechać wcześnie - około siódmej rano. Powrót zapowiedziany był na późną noc, co dla mieszkających w akademikach uczniów nie było problemem. Przez cały dzień mieli chodzić po mieście, zwiedzać zabytki i próbować polskiej kuchni. 

Pogoda dopisywała - było ciepło i słonecznie.  Dzień zapowiadał się wspaniale. 

Na parkingu stał stary autobus szkolny, ten sam który przywiózł z lotniska Japończyków. Obok niego kręcił się kierowca - Pan Władek. 

Bastian, który specjalnie wyszedł jako pierwszy, podszedł do niego niespiesznie. Rozejrzał się szybko. 

- Panie Władku! - Zawołał cicho. 

- Tak? - Odpowiedział mu kierowca. 

- Bo mam taki pomysł. Może by tak przewieźć Japończyków po kraju? No wie pan, oni nic nie znają. Może pokazałby pan im piękno naszych dróg... 

- O, nie chłopcze. - Przerwał mu mężczyzna. - Wystarczy mi sam fakt, że jak jechaliśmy z lotniska praktycznie wszyscy wymiotowali. Nie zamierzam znowu sprzątać tego autobusu. 

- No ale Panie Władku... 

- Co tu robisz Bastian? - Chłopak usłyszał głos równie zimny jak lód. Odwrócił się powoli. Za nim stała Natalia, uśmiechając się niewinnie. Przynajmniej dla reszty świata był to niewinny uśmiech. Chłopak bardziej go znał. 

Był to uśmiech "Jak coś odjebiesz, to wiesz co się stanie". 

- Wszyscy są jeszcze w akademiku. Czemu tak szybko wyszedłeś? 

- Nic nic! - Szybko zareagował chłopak, strategicznie wycofując się do autobusu. - Wiesz, Andrzej mnie prosił żeby zająć mu miejsce w autobusie. To chodzi tylko o miejsce. 

- Tylko?

- Tak, tylko. To ja już idę! 

Szybko wbiegł po schodach i zniknął na tyle. Natalia westchnęła. 

- Pilnuj go na tej wycieczce. - Polecił jej kierowca. 

- Spróbuje

Około pół godziny później wszyscy byli w autobusie. Co prawda kilka osób zzieleniało lub zbladło na widok Pana Władka, ale po jego obietnicach że postara się znaleźć jak najlepsze (nie powiedział dobre - powiedział jak najlepsze) drogi. 

Także więc, równo o czasie udało im się wyjechać. 

Bastian oparł nogi o siedzenie naprzeciwko niego. Podróż zapowiadała się nudno. Planował przespać ją całą, lub choćby część. 

- Weź te nogi! - Zareagował ktoś nerwowo. Bastian leniwie uniósł głowę i otworzył jedno oko. Uśmiechnął się szeroko. 

Trafił akurat na miejsce na którym siedzieli Bakugo z Kirishimą. Nie przejmując się jego rozkazem, nadal trzymał nogi na jego siedzeniu.

- Bastian... - Powiedziała Natalia niepokojącym głosem. Chłopak od razu się ożywił. 

Następnym razem muszę pilnować kto siedzi niedaleko mnie, pomyślał, zdejmując nogi. Usiadł normalnie. 

- A tak właściwie, to co jest w tym Krakowie? - Zapytał Kirishima, zaciekawiony. 

- Dużo rzeczy. - Powiedział wymijająco Andrzej, siedzący obok Bastiana. 

- Jest zamek, gołębie, obwarzanki, smok... 

- Smok? 

- Smok Wawelski. Jest o nim legenda, nawet postawili mu posąg. - Wyjaśniła Natalia. 

- A co to za legenda? - Zapytał Kirishima. 

- Dawno dawno temu, w Krakowie rządził król Krak... 

- A czemu nazywał się Krak? - Zapytał Kirishima. Natalia spojrzała na niego pytająco. - Miasto to Kraków, a on to Krak. 

- Rodzice go nie kochali i nie wymyślili mu imienia. - Wyjaśnił Bastian. 

- A, to rozumiem. Mam kolegę którego rodzice nazwali Tetsutetsu Tetsutetsu. Kontynuuj. 

- Był on mądry i sprawiedliwy, a pod jego rządami cały kraj rozkwitł. Miał także piękną córkę. Jednakże, pewnego dnia, do jaskini pod wzgórzem zamkowym przyleciał smok. Szybko zaczęto go nazywać Smokiem Wawelskim, od nazwy tego wzgórza. 

- Kolejny problem z imionami. - Zauważył Andrzej. 

- Zaczął on atakować zwierzęta i ludzi mieszkających w mieście. - Ciągnęła dziewczyna, skutecznie go ignorując. - Palił gospodarstwa, niszczył budynki, aż ludzie poprosili króla żeby znalazł na niego jakiś sposób. 

Przysłuchujący się historii Todoroki, zastanowił się. Atakował zwierzęta... Nomu to trochę zwierzę. Ludzie... Złoczyńcy. Palił gospodarstwa... Więc moc ognia. Niszczył budynki... Shoto znał osobę która również miała z tym problem. 

Czyżby Smok Wawelski miał coś wspólnego z jego ojcem? 

Jeśli tak, to już go nie lubił. 

- Król postanowił ogłosić, że osoba która pokona smoka dostanie rękę jego córki oraz połowę królestwa. 

- Wait... To jest nie fair. - Zaprotestował Kirishima. - Może i dostanie rękę jego córki, ale co miałby powiedzieć rycerz będący gejem. 

- Ej, to nie takie głupie... Może król sam wyszedłby za niego za mąż? 

- Gdzie, przecież król musiał mieć żonę skoro miał córkę. - Zaprotestował Andrzej. 

- Skąd wiesz? Może była adoptowana? - Zapytał retorycznie Bastian. 

- No i w całej tej historii nie było nic o jego żonie. 

- Czy możecie się zamknąć?! - Wydarł się Bakugo. - Chcę usłyszeć jak rycerz pokona tego smoka. Na pewno będzie krwawo. 

Z kim ja muszę przebywać, pomyślała Natalia. Potem wróciła do przerwanego wątku. 

- Szybko zaczęli się zgłaszać kandydaci. Jednak wystarczył jeden podmuch smoczego ognia, żeby uciekali. Jeśli nie, to szybko zostawali zjedzeni. 

- Ciekawe jak on ich zjadał... Przecież musieli mieć na sobie zbroje. - Zastanowił się na głos Kirishima. 

- A jak ty jesz jedzenie z puszki? Otwierał ich sobie jakoś. - Odpowiedział mu Bastian. 

- W końcu, pewnego dnia, do zamku przyszedł ubogi szewczyk. Powiedział że ma sposób żeby zabić smoka, tylko potrzebuje siarki oraz wełny. Król, nie widząc sposobu na pokonanie smoka, dał mu obydwie te rzeczy. Szewczyk cały dzień i noc zszywał siarkę w owczą wełnę. Potem przymocował do niej nogi z patyków, tak że jego dzieło przypominało prawdziwe zwierzę. Położył je przed jaskinią smoka, tak aby mógł ją zjeść. 

- Jeśli chciał go otruć, wystarczało dać mu kiszonki. - Mruknął Kirishima. Na jego szczęście nikt go nie usłyszał. 

- Smok połknął ją w całości. Zaraz potem poczuł straszne pragnienie. Pobiegł więc do płynącej niedaleko rzeki i zaczął wypijać z niej wodę. Pił jej tyle, że zabrakło mu miejsca w brzuchu i wybuchnął. Szewczyk dostał za to rękę królewny i pół królestwa. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Koniec. 

Todoroki uśmiechnął się lekko, słysząc o otruciu smoka. Izuku spojrzał na niego. Rzadko się zdarzało, by on pokazywał uczucia. 

- Podoba mi się! - Zareagował Bakugo. - Zwłaszcza ten koniec, jak smok wybuchł. 

- A pójdziemy pod pomnik tego smoka? - Zapytał Kirishima. 

- Jasne, jak tylko chcecie. 

- Patrzcie! Już wjeżdżamy do miasta! - Zawołał ktoś z przodu autobusu. 

- No. To jeszcze co najmniej pół godziny korków. Zdążę się przespać. - Mruknął Bastian, układając się w miarę wygodnie na fotelu. 


1032 słów 

Sayonara! 

Wymiana międzyszkolna - BNHA w PolsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz