Kobieta, która sprzedała mu gazetę, obdarzyła go spojrzeniem, które dosłownie ociekało pogardą. Odbierając z jej rąk najświeższe wydanie Proroka Codziennego, Draco starał się ją z całych sił ignorować, kiedy jeszcze przez długi czas po jego odejściu mamrotała coś do siebie pod nosem. Mijając przechodniów na Pokątnej, rozłożył przed sobą gazetę tak, by móc spojrzeć na jej pierwszą stronę. To tam spodziewał się ujrzeć to, co od wczorajszego wieczora nie dawało mu spokoju.
Draco Malfoy i Ginevra Weasley
Prawdziwa miłość czy wyrafinowana zemsta?
Nie zatrzymując się nawet na chwilę, przeskanował szybko wzrokiem cztery kolumny tekstu, opatrzone wymyślnym podpisem samej Rity Skeeter. Po ciężkiej i długiej nocy, podczas której nie zaznał ani minuty snu, był tak zmęczony, że litery przed jego oczami zaczynały zlewać się w jedną całość, tworząc ciąg bezsensownych słów, który był już dla niego mało zrozumiały; zdołał jednak wywnioskować z niego, że romans, w który wdał się z byłą narzeczoną (jakby kiedykolwiek ten idiota poprosił Ginny o rękę) Pottera, był najprawdopodobniej jedynie zemstą, którą planował na swoim szkolnym wrogu od wielu lat, a owa była narzeczona (Merlinie, naprawdę powinni podać Skeeter do sądu za takie bezczelne pomówienia) stała się albo obiektem okrutnego żartu z jego strony, albo cyniczną harpią, która także postanowiła wziąć odwet za ich rozstanie i pokazać Harry'emu, gdzie jego miejsce. W rezultacie biedny Wybraniec skończył ze złamanym sercem, po czym do dziś nie może się pozbierać.
Ze złością zwijając gazetę w rulon, wcisnął ją sobie pod ramię i poprawił owinięty wokół swojej szyi szalik. Jego humor pozostawiał wiele do życzenia. Spędził całą noc włócząc się po mieście i rozmyślając o rozmowie, którą odbył zeszłego wieczora z Ginny. Dopiero z perspektywy kilku godzin zdał sobie sprawę z tego, że zareagował zbyt gwałtownie. Dziewczyna miała pełne prawo obawiać się reakcji otoczenia na wieść o ich związku. On sam doskonale wiedział, że jego osoba wciąż budzi wśród innych duże kontrowersje, nawet jeśli od wojny minęło już sporo czasu, a on nadal próbuje odkupić swoje winy, poświęcając się pomocy innym. Nie mógł oczekiwać, że ludzie zapomną o wszystkich złych rzeczach, jakie wyrządzili im Śmierciożercy, tak samo, jak nie mógł oczekiwać, że z dnia na dzień on sam przestanie być kojarzony z poplecznikami Czarnego Pana. Mroczny symbol na jego przedramieniu przypominał mu o tym za każdym razem, kiedy tylko na niego spojrzał.
Wiedział, że jest winny Ginny przeprosiny za to, że zostawił ją samą wtedy, gdy z pewnością potrzebowała jego obecności, przestraszona i zdezorientowana. Zamiast wspierać ją, skupił się tylko na swojej złości. Teraz już wiedział, że ta złość skierowana była na niego samego. Gdyby nie pojawił się w jej życiu i nie dopuścił do tego, by się ze sobą związali, nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji. Czuł, że jego obowiązkiem jest zrobić coś, by jakoś załagodzić to, co zostało z jego własnej winy zepsute, niestety nie miał pojęcia, w jaki sposób się za to zabrać. Słowo "przepraszam" nigdy dotąd nie padało z jego ust i był pewien, że w tej sytuacji będzie podobnie.
Do domu wrócił krótko po ósmej, gdy dziewczyna już nie spała. Kiedy tylko zatrzymał się w przedpokoju i zatrzasnął za sobą drzwi, wyjrzała z sypialni, wyraźnie zmęczona. Wystarczyło jedno spojrzenie na jej twarz, by zorientował się, że także nie zmrużyła oka. Opierając się o ścianę przy łazience, skrzyżowała ręce na piersiach i przyjrzała mu się z wyraźnym smutkiem.
- Jesteś w końcu – powiedziała cicho, kiedy odłożył trzymaną w dłoni gazetę i zdjął płaszcz. W odpowiedzi spuścił jedynie głowę, nie mając w sobie jeszcze na tyle odwagi, by móc na nią spojrzeć i sięgnął z powrotem po wciąż zwiniętego w rulon Proroka, zabierając go ze sobą. – Możemy porozmawiać?
CZYTASZ
Wszystkie powody, dla których (Drinny story)
FanfictionMaj, rok 1998. W Ministerstwie Magii dobiegają właśnie końca procesy Śmierciożerców biorących udział w Bitwie o Hogwart. Draco Malfoy jest jednym z ostatnich sądzonych, a sprawa jego rodziny budzi wśród ludzi najwięcej kontrowersji. Kiedy więc chło...