XIV - Rozstanie

175 14 131
                                    

Kobiety siedziały naprzeciwko siebie, a atmosfera w opanowanym przez półmrok pomieszczeniu była tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Gdy tylko dwa skrzaty postawiły na małym stoliku stojącym pomiędzy fotelami filiżanki z herbatą, Narcyza bez słowa odprawiła przestraszone stworzenia, które wycofały się z salonu, nie mogąc opanować się jednak przed ciekawskimi spojrzeniami rzucanymi w stronę Molly Weasley, która rozsiadając się wygodnie na swoim miejscu, z dumą wyprostowała plecy i odprowadziła je wzrokiem, patrząc na nie jednak z dużą dozą współczucia. Słyszała wiele złego o tym, w jaki sposób rodzina Malfoyów traktuje stworzenia i nie mogła pozbyć się myśli, że z pewnością traktują tak każdego, kogo uważają za choć odrobinę gorszego od siebie.

- Czemu zawdzięczam tę nagłą wizytę? - sięgając po swoją filiżankę, Narcyza nie spuściła oczu ze swojego gościa. Molly odwróciła głowę w jej stronę, przestając tym samym przyglądać się skrzatowi, który wychodząc uprzednio za drzwi, pozostawił je lekko uchylone, najprawdopodobniej tylko po to, by umożliwić sobie w ten sposób podsłuchiwanie ich rozmowy.

- Jestem tu z powodu naszych dzieci - odpowiedziała pewnym głosem, nie dając się ani odrobinę zastraszyć wnikliwym spojrzeniem swojej rozmówczyni. Narcyza podniosła swoją filiżankę do ust, nie odzywając się słowem. - Wiem, że wiesz już o tym, co dzieje się pomiędzy moją córką i twoim synem, dlatego chyba najwyższy czas, żebyśmy również o tym porozmawiały.

- Jeżeli przyszłaś tu z nadzieją, że uda ci się wybłagać u mnie zaakceptowanie tego ich chorego pomysłu, to powiem to tylko raz i więcej powtarzać nie mam zamiaru: po moim trupie.

Molly zamilkła, kiedy Narcyza odezwała się nagle ostrym tonem, wpatrując się w nią ze złością. A więc Artur miał rację mówiąc, że matka Draco rzeczywiście była bardzo wrogo nastawiona do związku swojego syna i nawet nie starała się tego w żaden sposób ukrywać. Dokładnie takiego zachowania spodziewała się, gdy wybierała się do rezydencji Malfoyów i była pewna, że będzie jej ono na rękę.

- Wręcz przeciwnie - odpowiedziała cicho i spokojnie, jakby zupełnie nie reagując na złość kobiety. - Przyszłam tu, bo wiem, że obu nam nie podoba się to, co się dzieje. Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się znaleźć rozwiązanie tego problemu.

Narcyza przyjrzała jej się uważnie, odstawiając trzymaną w dłoniach filiżankę na swoje miejsce.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie maczałaś w tym palców? - spytała unosząc brew. - Znając twoją słabość do przygarniania biednych, skrzywdzonych sierot, byłam pewna, że już dawno otoczyłaś mojego syna swoją opieką i Bóg mi świadkiem, że na samą myśl o tym robiło mi się niedobrze.

- Nie mam pojęcia, co dzieje się w życiu mojej córki, a o tym, co wydarzyło się między tobą i twoim synem dowiedziałam się dopiero dziś rano - wyjaśniła Molly, puszczając uwagę Narcyzy mimo uszu. - I chociaż sama nigdy nie wyrzuciłabym własnego dziecka z domu z powodu jego, ujmijmy to wprost, głupich wyborów miłosnych, bo w przeciwieństwie do innych nie jestem aż tak bezduszna, to myślę, że sprawa jest na tyle poważna, że trzeba jej się przyjrzeć - dodała patrząc z satysfakcją, jak twarz jej rozmówczyni lekko czerwienieje.

- Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że nie miałaś z tym nic wspólnego.

- O ich romansie dowiedziałam się zupełnym przypadkiem. Trwało to już wtedy jakiś czas, a Ginny skrzętnie to przede mną ukrywała. Nie byłam jedyną nieświadomą, skoro dla ciebie to był równie wielki szok.

- Szok to zbyt łagodne słowo - Narcyza skrzywiła się na samo wspomnienie dnia, w którym jej syn przyprowadził do domu swoją dziewczynę. Pragnęła wymazać tę chwilę z pamięci, niestety odnosiła wrażenie, że jest to raczej niemożliwe. - Do teraz nie wiem, co takiego zrobiła twoja córka, że udało się jej aż tak omamić Draco.

Wszystkie powody, dla których (Drinny story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz