Późnym wieczorem Pokątna z reguły mocno pustoszała. Czasami zdarzało się, że jakiś pijany czarodziej, który zbyt mocno zabalował w Dziurawym Kotle albo innym tego typu lokalu, w dość głośny sposób dawał upust swojej radości lub złości, jednak najczęściej bywało tak, że okolica stawała się spokojna i cicha. Dlatego też, gdy tylko George Weasley usłyszał głośne krzyki dobiegające z ulicy, bez wahania wybiegł na zewnątrz, by sprawdzić, co było ich przyczyną.
Kilkadziesiąt metrów dalej, zaraz obok Esów i Floresów, od razu spostrzegł spore zamieszanie: dwóch mężczyzn odbiegało właśnie w przeciwnym do księgarni kierunku, zostawiając na drodze dwie osoby, z których jedna z nich wyraźnie potrzebowała pomocy. Zatrzaskując za sobą drzwi do sklepu, George natychmiast ruszył w ich stronę, chcąc sprawdzić, czy nie powinien w jakiś sposób pomóc. Odległość nie była duża, więc zaledwie kilka sekund później znalazł się wystarczająco blisko, by móc ocenić sytuację.
Już z daleka rozpoznał stojącego przy leżącej bez ruchu postaci Draco Malfoya. Chłopak nie zauważył, że ktoś się do nich zbliża, bowiem zastanawiał się głęboko nad tym, czy powinien ruszyć za oddalającymi się napastnikami, czy pozostać przy dziewczynie, która nie dawała teraz oznak życia. Zaklęcie drętwoty, które rzucił w jej kierunku wyższy z atakujących, musiało być wyjątkowo silne, skoro podziałało na nią w ten sposób, momentalnie odbierając jej przytomność. Decydując, że w tym momencie to jej bezpieczeństwo powinno być najważniejsze, odwrócił głowę w drugą stronę i spojrzał w jej kierunku, dopiero wtedy kątem oka dostrzegając zmierzającą ku nim sylwetkę mężczyzny. Zignorował go jednak i szybko podbiegł do nieprzytomnej Ginny, klękając tuż obok niej i z zaniepokojeniem nachylając się nad jej twarzą.
- Malfoy? - chwilę później do jego uszu dotarł już głos przybysza. Podnosząc głowę, spojrzał na podchodzącego do nich George'a Weasleya. Pięknie, jeszcze jego tu brakowało. - Co tu się dzieje, kto to był? - zapytał, przystając w pobliżu. Kiedy jego wzrok padł na leżącą dziewczynę, w ułamku sekundy rozpoznał w niej swoją siostrę. - GINNY.
Blondyn nie wiedział nawet w którym momencie został gwałtownie odepchnięty przez chłopaka, który natychmiast zajął jego miejsce. Obejmując dłońmi głowę siostry, odgarnął zasłaniające połowę jej twarzy włosy i zbliżył się do niej, próbując w ten sposób sprawdzić, czy oddycha. Draco odsunął się trochę, ze strachem patrząc na całą tę sytuację.
- Ginny, błagam, otwórz oczy - George przesunął ręką po policzku siostry, próbując ją ocucić. Choć starał się zachować spokój, stojący obok Draco widział, że jest cały roztrzęsiony. - Co jej się stało?! Kto to zrobił?! - zwracając się do niego, nawet na moment nie wypuścił z objęć dziewczyny. - Mów, kto jej to zrobił, Malfoy, bo nie ręczę za siebie! Ty?!
Niesłuszne okarżenie Weasleya zirytowało Draco. Marszcząc czoło, rzucił groźne spojrzenie starszemu chłopakowi.
- Nie ja! - warknął ze złością, obserwując, jak George łapie rękę dziewczyny, ściskając ją mocniej. - Szliśmy tędy, kiedy tamta dwójka nas zaatakowała - wskazując w stronę, w którą oddalili się napastnicy, podszedł krok bliżej.
- Zaatakowała? Po co ktoś miałby was atakować na środku ulicy?
- Nie chcieli atakować jej, celowali konkretnie we mnie. Ginny wdała się z nimi w niepotrzebną dyskusję.
- Sugerujesz teraz, że to jej wina?! - George podniósł głowę i popatrzył groźnie na Malfoya. W tym samym momencie leżąca na ziemi dziewczyna poruszyła się lekko. Obydwaj spojrzeli na nią, a jej brat ścisnął mocniej jej rękę, drugą dłoń kładąc na jej policzku. - Gin, już w porządku. Jestem przy tobie, jesteś bezpieczna - mówił do niej łagodnym głosem, kompletnie zapominając o stojącym w pobliżu chłopaku.
CZYTASZ
Wszystkie powody, dla których (Drinny story)
FanfictionMaj, rok 1998. W Ministerstwie Magii dobiegają właśnie końca procesy Śmierciożerców biorących udział w Bitwie o Hogwart. Draco Malfoy jest jednym z ostatnich sądzonych, a sprawa jego rodziny budzi wśród ludzi najwięcej kontrowersji. Kiedy więc chło...