XVI - Starcie

128 10 91
                                    

Czerwiec 2000

Zatrzymując się tuż przy balustradzie, Draco położył na niej dłonie i rozejrzał się po sporym ogrodzie rozciągającym się za domem. Posiadłość państwa Greengrass była co prawda dużo mniejsza niż ta, w której mieszkał przez całe swoje życie, jednak okolica, w której się znajdowała, zdecydowanie rekompensowała brak przestrzeni. Kiedy Astoria pokazała mu ich ogród po raz pierwszy, poczuł w sobie dziwny spokój. Od tamtej pory, choć minęło już kilka miesięcy, zawsze traktował to miejsce jak schronienie od zmartwień.

- Tutaj jesteś.

Jego matka dołączyła do niego już kilka minut później. Zatrzymując się przy barierce po jego prawej stronie, popatrzyła na niego z zaciekawieniem.

- Potrzebowałem chwili – wyjaśnił cicho, nie odwracając głowy w jej stronę. Czuł na sobie jej wzrok; wzrok, który mówił mu, że znów zachowuje się nie tak, jak powinien.

- Uciekanie z własnego przyjęcia zaręczynowego nie jest dobrym pomysłem – stwierdziła, wciąż nie przestając mu się przyglądać. Słysząc to, Draco wywrócił lekko oczami.

- Uprzedziłem przecież Astorię, że wychodzę się przewietrzyć.

- Synku - Narcyza uniosła dłoń i położyła ją na jego ramieniu. – Rozumiem, że się denerwujesz, w końcu to bardzo ważny dzień w twoim życiu. Ale powinieneś bardziej uważać na to, co robisz. To może zostać źle odebrane.

- Chyba trochę przesadzasz – spoglądając w końcu na matkę, blondyn starał się z całych sił ukryć swoje zniecierpliwienie. Przyszedł tu, aby przez chwilę pobyć w samotności i móc zebrać swoje myśli, a nie po to, żeby wysłuchiwać jej kazań. - Co takiego złego może być w tym, że chciałem przez chwilę pooddychać świeżym powietrzem?

- Państwo Greengrass są bardzo mili, Draco – odparła kobieta, patrząc na niego z pełną powagą. – Jako jedyni z naszych znajomych przyjęli nas z otwartymi ramionami. Oddali ci swoją najmłodszą córkę. Dzięki nim mamy w końcu szansę wrócić do normalnego życia. Ale jeśli zrobisz jeden nierozważny krok, możemy znów to wszystko stracić.

- Myślisz, że nie jestem tego świadomy? – w głosie chłopaka dało się wyraźnie słyszeć frustrację i złość. – Od kilku tygodni nie myślę o niczym innym, bo cały czas nie dajesz mi o tym zapomnieć. „Zachowuj się dobrze, uważaj, co robisz, myśl o tym, co mówisz”. Cały czas wbijasz mi do głowy jakieś głupie zasady.

- Przynajmniej mam pewność, że dzięki temu skupiasz się na tym, co istotne.

Kolejne słowa utknęły mu w gardle; nim zdecydował się odpowiedzieć, wziął głęboki oddech i odwrócił wzrok w stronę ogrodu, po czym zaciskając mocniej szczękę, wbił palce w kamienną balustradę. Doskonale wiedział, dlaczego to robiła. I jak bardzo się myliła.

Nawet przy ciągłym gadaniu matki nawet na chwilę nie przestał myśleć o Ginny, chociaż czasem wydawało mu się, że myśli o niej stają się mu bardzo odległe. Przez ostatnie pół roku spędzał bardzo dużo czasu w towarzystwie Astorii: w zimie odwiedzała go w Mungu pod byle pretekstem, wiosną wyciągała go na długie spacery po londyńskim parku. Ku swojemu zdziwieniu bardzo lubił jej towarzystwo, była bowiem inteligentną, miłą dziewczyną, a jej poczucie humoru niejednokrotnie go zaskakiwało. Gdy pewnego dnia zorientował się, że ich znajomość zaczyna przeradzać się w coś więcej, zaczął ze sobą walczyć. Próbował za wszelką cenę unikać dalszych spotkań z dziewczyną, obawiając się, że zaprowadzą go one do punktu, z którego nie będzie miał już powrotu. Nie umknęło to jednak uwadze Astorii, która dość szybko zauważyła, że zaczął zachowywać się wobec niej dziwnie. Choć podejrzewał, że będzie inaczej, nie naciskała na niego, dając mu zrozumienie i przestrzeń, jakiej potrzebował. To ostatecznie zdecydowało o tym, że postanowił kontynuować ich przyjaźń.

Wszystkie powody, dla których (Drinny story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz