-Co to miło znaczyć? - zapytał ojciec przerywając milczenie
-No bo my... - zaczął Klaus ale Diego mu przerwał
-Jesteśmy razem ok!? I chuj nas obchodzi czy chcesz czy nie, nic nas nie rozłączy więc jeśli chcesz nas rozdzielić to ci się kurwa nie uda! Jeśli ci to przeszkadza to śmiało możesz nas wyjebać z tej zastanej akademii - powiedział Diego podnosząc ton
Klaus wpatrywał się w niego z wielkimi oczami, a ojciec nie wiedział co powiedzieć. Jednak Diego powiedział prawdę nic nigdy ich nie rozdzieli.
-A więc... jedyne co mi zostaje... to... życzę szczęścia .... a teraz wyjść z gabinetu - nakazał ojciec a oboje posłusznie wyszli z pomieszczenia
-Co jak co ale takiej reakcji się nie spodziewałem - stwierdził Klaus gdy ruszyli do salonu
-Ja też, miałem już miliard argumentów na to, że nas nigdy nie rozdzieli - powiedział Diego i splótł ich palce razem na co Klaus się uśmiechnął
Tymczasem blondynka starała zrozumieć czemu to wszystko tak bardzo nią wstrząsnęło. Wolałaby wyłączyć uczucia chodź nawet nie dopuszczała do siebie myśli, że Five nie był nikim. Dziewczyna wstała zmyła resztki makijażu przebrała się mundurek. Nigdy go jeszcze na sobie nie miała, uważała to wszystko bez sensu ale Five coś w niej złamał. Gdy się przebrała związała włosy w wysokiego kucyka i zeszła na dół do salonu. Usiadła na kanapie i czekała, czekał na resztę rodzeństwa, które zawsze tu siedziało przed obiadem. Po kilkunastu minutach do salonu zszedł Diego
-Em hej - powiedział zdziwiony widokiem blondynki
-Hejka - odpowiedziała Madison z uśmiechem
-Co ty tu robisz ? - spytał siadając na przeciwko niej
-Ja już nie mogę poczekać na rodzeństwo? - zapytała na co Diego uniósł brwi ze zdziwienia
-Jakby.. no możesz... możesz - wymamrotał po czym nastała cisza
-Przepraszam - wymamrotała po chwili blondynka
-Co? Za co? - zapytał
-Byłam taka oschła dla was i wrogo nastawiona, wiesz po prostu nie umiałam zaakceptować tego, że... że oni.. mnie... n-nie c-chcieli - wybełkotała a Diego ją przytulił
Mówiła prawdę, nie umiała tego zaakceptować ale teraz gdy zobaczyła Five coś ją zmieniło.
Po chwili zebrała się reszta, a blondynka zaczęła ich przepraszać. Oni ją zrozumieli co ją ucieszyło i poczuła, że może się do nich przywiązać i oby tego nie żałowała. Po 15 minutach wszyscy stali przed swoimi krzesłami w jadalni. Oczywiście wszyscy prócz Five, który po treningu gdzieś zniknął.
-Siad - powiedział ojciec, a wszyscy posłusznie usiedli
-Gdzie jest numer pięć? - zapytał gdy zauważył puste miejsce
-Zniknął gdzieś po treningu - powiedział Luther
Obiad przebiegł spokojnie. Gdy wszyscy zbierali się do swoich pokoi w progu jadalni pojawił się Five. Wyglądał tak samo jak na treningu, chodzi jednak nie, na treningu był ubrany w pogniecione ale idealnie pozapinane ubrania, natomiast teraz jego krawat zwisał z jego szyi, koszula była zapięta do połowy, rękawy miał podwinięta do łokci, a na jego ramionach brakowało marynarki.
-Numerze pięć co to ma znaczyć? Kazałem ci po treningu przyjść do mnie, a ciebie nie było, więc dostaniesz trzykroć gorszą karę - powiedział ojciec, a w jego ton głosu wskazywał na to, że był zwiedziony
Dziewczyna nie wiedział co ma zrobić. Załamała się jeszcze bardziej. W tej chwili pozbawił ją uczuć, a jej szczęście, które gdzieś tam było uleciało z niej niczym powietrze z pękniętej piłki. Gdy wszyscy wyszli nadal stała wpatrzona w bruneta.
-Co się tak gapisz? - wysyczał ale dziewczyna nie odpowiedziała
-Dobra kurwa, wszyscy wiemy, że i tak nic nie czujesz więc zjeżdżaj mi z oczu - powiedział oburzony
Madison zaczęła kierować się do swojego pokoju. W jej uszak szumiały tylko słowa wypowiedziane przez bruneta "nic nie czujesz".
~Kilka dni później~
Madison napisała do swojej przyjaciółki, że narządów przyzwyczaja się do wszystkiego i niedługo się spotkają. Harry do niej wydzwaniał ale go zbywała. Mówiła, że nie ma czasu ale prawda była taka, że nie mogła się otrząsnąć po słowach numery piątego. Natomiast brunet wracał do domu z nowymi malinami, a ostatnio było słychać pojękiwania z jego pokoju. Ojciec dawał mu cały czas kary ale Five nic sobie z tego nie robił.
Zbliżał się obiad. Blondynka wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni. Spojrzała na nóż leżący na blacie. Dziewczyna nie wytrzymała. Wzięła nóż i ruszyła w stronę jadalni gdzie odbywał się już obiad. Przed wejściem nacieła lewy nadgarstek. Weszła z nożem w ręku do jadalni, a po jej lewym nadgarstku kapała gorąca krew. Wszyscy z przerażeniem spojrzeli na nią, a dziewczyna zaczęła się śmieć, nie tak normalnie, jej śmiech był przerażający.
-Oj.. naprawdę nic nie czuję - śmiała się dalej
-O kurwa - wyszeptał Klaus o rzucił się na ratunek blondynce
Oczy piątki się rozszerzyły. Wiedział, że to jego wina. Jego pierdolone wzbudzenie zazdrości doprowadziło blondynkę do tego stanu. Wyglądała jak psychopatką, bez uczuć, bez czucia bulu. Wiedział, że teraz jest zdolna do wszystkiego. Wiedział, że stworzył potwora. Gdzieś w środku odezwał się cichu głosik mówiący, że da się ją z tego uratować lecz Five go nie słyszał. Słyszał tylko kąpanie gorącej krwi na podłogę. Krwi blondynki z niebieskim oczami. Blondynki z którą szedł korytarzem śmiejąc się z plastra w słonie. Jego mózg odpierał tylko kąpanie krwi i widok blondynki. Nie słyszał ani nie wiedział nic innego. Był przerażony, że doprowadził kogoś kto były kimś obojętnym ale czy przejął by się kimś kto byłby dla jego obojętny?
----------------------------------------------------------------
Witam ✨💕
Trochę mocniejszy rozdział.
Możecie pisać co się może stać dalej bo tak szczerze lubię czytać przemyślenia ludzi na temat mojej książki ✨W ogóle jak tam wam życie mija?
Miłego dzionka/nocki kochani 💕✨
09.10.2021
CZYTASZ
Tylko przypadek... ~ Five Hargreeves
Fanfiction❗Zakończone❗ Madison Parker przez przypadek wpada na zielonookiego bruneta. Czy spotkają się jeszcze? Czy los złączy jeszcze ich ścieżki?... Fragment -Pojebało cię, nie możesz mnie zostawić - rzekła z łzami w oczach -Niby czemu co? - zapytał stając...