Rozdział 7

348 12 0
                                    

Aktualnie...

- Przyjdę jutro. - całuję Gabi w czoło na pożegnanie i opuszczam salę intensywnej opieki medycznej. - Dobranoc. - rzucam na do widzenia siedzącej przy biurku pielęgniarce.

- Dobranoc. - odpowiada mi z lekkim uśmiechem na ustach, a na jej twarzy widnieją oznaki zmęczenia.

Opuszczam szpital i jadę na umówione wieczorne spotkanie. Dwie kanapki pochłonięte w szpitalnej kawiarence kilka godzin temu przypominają mi o tym, że powinienem coś zjeść. Zajeżdżam na najpopularniejszy bar szybkiej obsługi i zamawiam na wynos kilka burgerów, frytki i gazowany napój. W pośpiechu pochłaniam całość na parkingu i najedzony do syta kieruję się w stronę centrum.

Znajoma nazwa ulicy i wysokie budynki uświadamiają mnie, że jestem na miejscu. Parkuję samochód i wchodzę do wieżowca. W budynku panuje cisza, a korytarze są puste. Oprócz siedzącego w holu ochroniarza nie ma żywej duszy. Wchodzę do windy i z rosnącym napięciem docieram na właściwe piętro.

Czuję, że z każdym kolejnym krokiem, który przybliża mnie do konkretnego biura, stresuję się coraz mocniej. Wycieram spocone dłonie w materiał spodni i staję przed właściwymi drzwiami. Staram się uspokoić, po czym bez pukania wchodzę do biura.

- W dzień wyglądasz lepiej. Mniej strasznie. - odzywa się Oze, z przerażeniem patrząc w moją poobijaną twarz. - Mógłbyś zagrać w horrorze. Charakteryzację już masz gotową.

- Bardzo śmieszne. - przewracam oczami na jego słowa. - Gdzie masz laptop? - pytam, jak tylko staję przy biurku, rozglądając się po zawalonym różnymi przedmiotami i urządzeniami pomieszczeniu.

- Usiądź! - wskazuje na krzesło, jednocześnie wstając ze swojego fotela i ociężale obchodzi biurko.

- Dzięki, że zgodziłeś się poczekać na mnie, aż wyjdę ze szpitala. - posłusznie siadam na krześle. - Wiem, że już późno i zapewne marzysz o tym, by już wrócić do domu i odpocząć.

- W porządku i tak mam jeszcze trochę pracy. - przeszukuje regał, na którym stoją różne urządzenia od tabletów, po komputery i laptopy.

Spoglądam na jego zawalone biurko. Faktycznie wygląda, jakby nad czymś pracował, nim zdecydowałem się wejść i mu w tym przeszkodzić.

- Właśnie widzę. - brzdąkam pod nosem.

- Trzymaj. - podaje mi sprzęt. Jak tylko go przejmuję, mam wrażenie, jakby pomiędzy laptopem a moją ręką przechodziły fale sprawiające, że przez moje ciało przechodzi ekscytacja i przerażenie w jednym. Z jednej strony budzi się we mnie ciekawość, by poznać sekret, który skrywa Gabi, z drugiej strony boję się tego, co czeka na mnie w środku tego bezprzewodowego ustrojstwa.

- Dzięki. - udaje mi się wykrztusić z siebie podziękowanie.

- Na twoim miejscu nie cieszyłbym się tak.

- Dlaczego? - odrywam wzrok od urządzenia i patrzę na niego.

- To skany jakichś dokumentów. Niektóre uległy zniszczeniu. Część z nich jest niewyraźna. Zapewne urządzenie musiało ulec uszkodzeniu.

- Co masz na myśli? - spinam się.

- Wychodzi na to, że zostało jakiś czas temu zalane. Rozkręciłem laptop i w środku znalazłem wodę. - z moich ust pada przekleństwo, gdy przypominam sobie, jak Aitana strąciła po pijaku butelkę wódki, która wylała się prosto na laptop Gabi.

- To była wódka. - poprawiam go.

- Aha. Czyli jesteś w temacie.

- Niestety. - wzdycham z załamaniem. Co mi po dokumentach skoro uległy zniszczeniu? Jak teraz poznam prawdę? Jak mam się teraz dowiedzieć, czy Gabi faktycznie coś przede mną ukrywa? Mam ochotę coś rozwalić. Kurwa! Dlaczego mam ciągle pod górkę?!

PORZUCIŁEM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz