Rozdział 16

316 10 0
                                    

Aktualnie...

Jego spojrzenie jest puste i pełne obojętności, jakby w ogóle nie przejmował się tym, że go złapaliśmy. Na ustach zaś zamiast odpowiedzi pojawia się delikatny uśmiech, który sprawia, że na światło dzienne wychodzi rozbawienie. Przyznam szczerze, że jego reakcja mnie zaskakuje. Spodziewałem się ujrzeć w nim strach, nie drwinę. Odwracam od niego wzrok i resztkami sił powstrzymuję się, by mu nie przywalić. Nie teraz i nie tutaj! Jeszcze mu pokażesz! Pokażesz mu, z kim zadarł.

- Skąd wiedzieliście, gdzie nas szukać? - odzywa się Sergio.

- Deiver powiedział mi przez telefon, w jakim kierunku zmierzaliście. - odzywa się Ivo. - Wyszukałem w nawigacji wszystkie możliwe parki i wybrałem najbliższy.

- Zobaczyliśmy, jak wbiegacie do przejścia podziemnego. - wtrąca się Dante. - To Ivo wpadł na pomysł, by zjechać z ulicy i zajechać wam drogę z drugiej strony przejścia. Liczył, że dzięki temu uda nam się go w końcu zatrzymać.

Widzę, jak spogląda w lusterku wstecznym na naszego porywacza, który słysząc naszą rozmowę, parska tylko śmiechem.

- Gdyby nie oni, nie dorwalibyście mnie. - spogląda na mnie, ewidentnie mając z nas ubaw.

- Dla twojego dobra radzę ci się zamknąć i oszczędzać energię. Przyda ci się. - w głosie szefa ochrony wyczuwam groźbę, a w jego spojrzeniu zauważam chłód.

Z pewnością jego postawa nie wróży niczego dobrego. Muszę przyznać, że nawet mnie przeraża ta mroczna strona Sergio, której na co dzień praktycznie nie widuję.

Obaj mężczyźni mierzą się przez jakiś czas przepełnionymi nienawiścią spojrzeniami. Przerywa im dopiero głos Ivo, który zwraca się do Dantego z kolejnymi wskazówkami.

- Dokąd tak właściwie jedziemy? - pytam z czystej ciekawości.

Do przesłuchania tego kundla potrzebne będzie jakieś ustronne miejsce, w którym nikt ani nic nam nie przeszkodzi. Za wszelką cenę musimy wydobyć informacje z tego bydlaka.

- Znam miejsce, w którym możemy go spokojnie przepytać. - odpowiada mi Ivo, a ja po tych słowach odczuwam spokój.

Niecałe pół godziny później, trafiamy na jakieś pustkowie, w którym znajduje się mnóstwo kontenerów. To port. Zauważam, uważnie się przyglądając wielkim maszynom. O tej godzinie wszyscy jeszcze pracują, jednak nikt zdaje się na nas nie zwracać uwagi, gdy przejeżdżamy obok nich. Czy naprawdę, aż tak ciężko pracują, że nie zauważają większych rozmiarów obcego samochodu, czy po prostu udają, że nas nie widzą? A może tą żwirową drogą bardzo często przejeżdżają samochody, co nie wydaje się dla nich czymś dziwnym? Te pytania pojawiają się w mojej głowie, gdy przyglądam się starszemu mężczyźnie w roboczym stroju z elementami odblaskowymi, który odwraca się nagle plecami do mijającego go pojazdu i wpatruje się w olbrzymi kontenerowiec, który moim zdaniem nie ma w sobie nic interesującego.

- Zatrzymaj się tutaj. - nakazuje Ivo, gdy dziesięć minut później stajemy przed jakąś bramą.

Miejsce to jest otoczone wysokim na kilka metrów, betonowym murem, przez który nie widać, co znajduje się po drugiej stronie, oraz dodatkowo drutem kolczastym. Wygląda mi to na jakieś stare opuszczone więzienie i nie mylę się, bo gdy tylko Ivo otwiera metalową bramę, która jak się okazuje, nie jest wcale zamknięta na klucz, i daje ręką znak, że możemy wjechać do środka, zauważam, że to miejsce niegdyś faktycznie było więzieniem.

Świadczą o tym dwa olbrzymie budynki, w których oknach można dostrzec kraty, cztery wieże kontrolne strażników oraz coś, co wygląda mi na dawny spacerniak.

PORZUCIŁEM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz