Rozdział 11

321 10 0
                                    

Aktualnie...

- Czekaj, czekaj! Że co? - potrząsam głową, chcąc w pełni jeszcze raz skupić się na tym, co do mnie mówi.

Mam wrażenie, że się przesłyszałem albo coś źle zrozumiałem.

- Zaproponowałam, żebyśmy wzięli ślub. - mówi raz jeszcze po wzięciu głębszego oddechu.

Wpatruję się w nią, nie wierząc własnym uszom. Czy ona zaproponowała mi ślub? Czy ona naprawdę chce zostać moją żoną? Czy ona naprawdę tego właśnie chce? Po tym wszystkim?!

Czuję, jak nogi się pode mną uginają, więc pospiesznie siadam na kanapie, w głowie cały czas przetwarzając słowa Gabi. Co jak co, ale tego się nie spodziewałem usłyszeć.

Myślałem, że rozmowa będzie dotyczyć jej powrotu do Nowego Jorku, a nie... tego. Dreszcz przechodzi przez moje ciało.

- Myślałem, że chcesz porozmawiać o powrocie do Stanów. - spoglądam na nią.

- Taki miałam początkowo plan, ale później zrozumiałam, że to nic nie zmieni, dlatego...

- Dlatego mi się oświadczasz? - na mojej twarzy musi widnieć wyraźne zdziwienie, bo jak tylko padają te słowa, policzki Gabi stają się purpurowe.

- Źle mnie zrozumiałeś... - spuszcza speszona wzrok na swoje dłonie.

- Nie wydaje mi się. Powiedziałaś, żebyśmy wzięli ślub. - Tak, tak właśnie powiedziała. Jestem tego absolutnie pewien. Nie przesłyszałem się. A może? Może już tracę rozum?

- Tak, ale... chodzi o to, że... - jąka się. Marszczę czoło na jej wahanie. Kompletnie nic już z tego nie rozumiem.

- Dlaczego tak nagle mi się oświadczasz? To facet zazwyczaj oświadcza się kobiecie. Poza tym w naszej obecnej sytuacji nie spodziewałem się, że...

- Pomyślałam, że może... Nie ważne. Zapomnij. - macha ręką i chce odjechać, ale przytrzymuję wózek, na którym siedzi. Nie odpuszczę, póki nie poznam prawdy. Chcę wiedzieć, co nią kierowało, że odważyła się zaproponować mi małżeństwo.

- Gabi, proszę... - próbuję nawiązać z nią kontakt wzrokowy.

- Wiem, jak możemy ściągnąć Natashę do Cartageny. - moje oczy robią się wielkie, gdy o tym mówi. Okej. Nie tego się spodziewałem. - Natasha nas nie cierpi i życzy nam źle za to, że trafiła przez nas do więzienia. Jeśli to faktycznie Natasha wysłała ci list z pogróżkami, pomyślałam... wpadłam na pomysł... - wyjaśnienie wszystko sprawia jej wyraźne problemy. - że może powinniśmy wziąć ślub, wtedy Natasha...

- wpadłaby w szał i starała się za wszelką cenę nie dopuścić do naszego małżeństwa.

- Zgadza się. - przytakuje, widząc, że w końcu udało mi się zrozumieć, co chodzi jej po głowie. - Oczywiście ślub nie będzie prawdziwy tylko zwykłą fikcją. - dodaje pośpiesznie.

Przez chwilę wpatruję się w nią, w głowie mając istne wariactwo. Nie wiem, czy się cieszyć z tego faktu, czy smucić. Z jednej strony propozycja małżeństwa wydaje mi się być bardzo kusząca. Myśl, że Gabi mogłaby zostać moją żoną, sprawia, że serce przyspiesza swe bicie, ale na myśl, że to zwykła gra aktorska, a nie prawdziwa ceremonia... czuję ogromny ból w klatce piersiowej.

Wielokrotnie marzyłem o tym dniu. Śniłem o chwili, w której Gabi naprawdę stanie się moją żoną, panią Escolar. Już raz cierpiałem, to było siedem lat temu... Ten dzień nie tak miał wyglądać. Miał być najszczęśliwszym dniem w moim życiu, a zamienił się w koszmar. Wtedy przestałem wierzyć i mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś przyjdzie taki moment, w którym powiemy sobie sakramentalne Tak, że staniemy się jedną rodziną. A teraz, gdy ten dzień może nadejść, mam ochotę jednocześnie skakać i płakać, bo wiem, że prawdziwy koszmar dopiero się zacznie. Będę musiał stanąć na ślubnym kobiercu i patrzeć, jak Gabi w białej sukni staje obok mnie, jak przyrzeka mi miłość, wierność i uczciwość małżeńską, jak patrzy na mnie z uczuciem, tylko po to, by po wszystkim znów powrócić do szarej, zwykłej rzeczywistości, a czar wspomnień przepędzić, jak kolejny sen, do którego nie warto powracać.

PORZUCIŁEM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz