Rozdział 20

291 10 0
                                    

Aktualnie...

- Tak strasznie się cieszę, że jesteś cała. - patrzę, jak Lenor z mocą obejmuje Gabi i przyciska jej drobne ciałko do swej piersi, zalewając się jednocześnie łzami.

- Cudownie cię widzieć. Cieszymy się, że tu jesteś. - wtrąca Fernando, kładąc dłoń na plecach zapłakanej żony.

- Ja również się cieszę. - odpowiada szczerze Gabi, a po jej maleńkich oczkach i delikatnym uśmiechu wnioskuję, że jest wykończona dzisiejszym dniem i z pewnością marzy już o tym, by położyć się w wygodnym łóżku i w normalnych warunkach przespać.

Gdy jeszcze będąc w dworku, zakończyliśmy z Gabi naszą prywatną rozmowę, po której to zeszliśmy razem na parter, zauważyłem, że poza policją, która rozmawiała już z naszymi znajomymi, byli tam również ratownicy medyczni. Od razu zleciłem im, by przebadali Gabi. Chciałem mieć pewność, że Beredetti wraz z Natashą nie wyrządzili jej żadnej krzywdy. Mimo wielokrotnych zapewnień Gabi, w których zarzekała się, że nic jej nie było, naciskałem na nią, by dała się przebadać. Nie wiem, czy wpływ na jej decyzję miało zmęczenie, czy może mój upór, a może jedno i drugie, ale ucieszyłem się, gdy ostatecznie się zgodziła. Zniknęli w karetce na dobre pół godziny. Po powrocie lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku i nie ma żadnych przeciwwskazań, które sugerowałyby, że należałby ją w trybie pilnym zabrać do szpitala, mimo to zalecił wykonanie szczegółowych badań toksykologicznych, by dowiedzieć się, jakie substancje konkretnie zostały wstrzyknięte do jej krwi. Nawet jeśli Beredetti i Nastaha mówili dokładnie to samo, że były to jedynie zwykłe leki nasenne i uspokajające, to i tak zalecił wykonanie badań, by chociażby upewnić się, że nie wyrządziły one żadnych niepokojących zmian w organizmie przez zbyt częste zażywanie ich. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym się na to nie zgodził. I choć Gabi nalegała, przekonywała, by z nich zrezygnować, ostatecznie się poddała. Całe szczęście. Tak oto jutro z samego rana mamy zarezerwowaną wizytę w prywatnej klinice, w której zajmą się Gabi i przebadają ją dokładnie. Będę spokojny, dopiero gdy lekarz powie, że wszystkie wyniki badań są w normie.

- Czyli to już koniec? - wszyscy spoglądamy na Aitanę, która z nadzieją przygląda się wszystkiemu.

- Tak. Chyba tak. - odpowiadam jej.

- A co z... - milknie, jakby bojąc się wypowiedź na głos imię swojego męża. Nic dziwnego, że się dopomina, w końcu chodzi o wolność jej męża, a zgodnie z umową, jaką zawarłem z Jose, spełniłem wszystkie warunki. Przekazałem mu Natashę wedle umowy. Teraz nadszedł czas, by to on wywiązał się ze swoich obietnic. Nie wiem tylko, czy to nastąpi, a jeśli tak, to kiedy w ogóle ma to nastąpić...

- Nie wiem. - kręcę głową. - Jak tylko złożył zeznania, opuścił dworek wraz ze swoimi ludźmi, nie informując o tym nikogo. W hotelu dowiedzieliśmy się, że zabrał wszystkie swoje rzeczy i opuścił pokój. Nie mam pojęcia, gdzie obecnie przebywa. Nie odbiera telefonów. Nie idzie go też namierzyć.

- Sprawdzaliście jego dom? - wyczuwam w jej głosie ból i smutek, a jednocześnie złość i bezsilność.

- Tak. Właśnie ze względu na niego po wszystkim my również wymeldowaliśmy się w hotelu i od razu wsiedliśmy w pierwszy lepszy samolot. Mieliśmy nadzieję, że tu go złapiemy i w końcu dostanę te przeklęte dokumenty, ale jego ludzie powiedzieli wyraźnie, że odkąd wyleciał do Nowego Jorku, nie mają pojęcia, co dzieje się z ich szefem.

- Może kłamią?! Może mówią tylko tak, a naprawdę jest w tym przeklętym domu i ukrywa się? - przemawia przez nią złość i desperacja. Tak cholernie jest mi jej szkoda. Tak bardzo chcę jej pomóc, ale nie wiem jak.

- Przykro mi, ale naprawdę go tam nie ma. - spuszczam wzrok.

- Aitano! - słyszę, jak woła za nią Gabi, gdy szwagierka niespodziewanie wybucha histerycznym płaczem i wybiega z salonu. - Pójdę za nią. - oświadcza, na co od razu unoszę wzrok i na nią spoglądam.

PORZUCIŁEM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz