Rozdział 15

294 11 0
                                    

Aktualnie...

- To niemożliwe! Daj mi to! - wyrywa mi z ręki dokumenty.

- Mówię prawdę. - chciałbym, żeby to było żartem, ale tak nie jest. Dokumenty mówią jasno, Gabi urodziła dziecko.

- Tu nie ma nigdzie twojego nazwiska. - wpatruje się w kartki trzymane w obu dłoniach.

- Może nie chciała go podawać, skoro nawet nie zamierzała mnie poinformować, że zostanę ojcem. - wstaję z kanapy i podchodzę do okna.

- Może to nie twoje?

- A czyje?! - wściekam się na niego. Czasami naprawdę plecie głupstwa. - Magdalena urodziła się sześć lat temu, to oznacza, że Gabi była w ciąży, gdy byliśmy jeszcze razem! - spoglądam na Dantego. - Gdy się tak policzy, wychodzi, że jakoś przed naszym ślubem musiała się o tym dowiedzieć. - kalkuluję szybko w myślach, kiedy mniej więcej doszło między mną a Gabi do zbliżenia, które zakończyło się zapłodnieniem. Wynik za każdym razem wychodzi mi ten sam – to moje dziecko.

- Dlaczego ci w takim razie nie powiedziała? - również chciałbym poznać odpowiedź na to pytanie.

- Może się bała... - wzruszam ramionami. - Albo...

- Albo co? - staje przy mnie.

- Albo chciała, jednak nie zdążyła, bo... zerwaliśmy. - spoglądam mu w oczy.

- Mnie się wydaje, że Gabi w dniu waszego rozstania nie wiedziała jeszcze o ciąży. Przy zerwaniu na pewno wspomniałaby o dziecku. Myślę, że dowiedziała się o wszystkim dopiero, jak już opuściła Kolumbię i uznała, że nie ma sensu cię o niczym informować, skoro nie byliście już razem.

- No nie wiem. - jakoś jego słowa mnie nie przekonują.

- W każdym razie jest jedno rozwiązanie w tej sprawie, musisz z nią to wyjaśnić.

- Najpierw muszę ją znaleźć. - odwracam się z powrotem w stronę okna i spoglądam na pochłonięty deszczem Nowy Jork.

- O to się nie martw. Na pewno ją znajdziemy. - kładzie mi rękę na ramieniu.

Nocka nie należy do przyjemnych. Początkowo wiercę się na łóżku, nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji, kończąc na niespokojnym śnie, przez który w efekcie czuję się jak gówno. Mam wrażenie, że jestem jeszcze bardziej zmęczony, niż zanim poszedłem spać. Najgorsze, że przez całą noc ciągle śniło mi się to samo – Gabi w zaawansowanej ciąży.

Odkąd poznałem prawdę, moją głowę nie zaprzątają inne myśli, poza myślami o Gabi i naszym dziecku.

- Dlaczego oddała ją do domu dziecka od razu po urodzeniu? Jeszcze zrzekła się praw. - zadaję to dręczące mnie od wczorajszego wieczora pytanie, przerywając panującą przy śniadaniu ciszę.

- Może się bała, że sama sobie nie poradzi z wychowaniem córki... - Dante stara się wytłumaczyć postępowanie Gabi.

- Przecież, bym jej pomógł. Nie zostawiłbym jej i dziecka. - nie mam nawet ochoty, by coś zjeść. Nie jestem w stanie nic w siebie wcisnąć.

- Otóż to. Wyobrażasz sobie, co by było, gdybyś najpierw się dowiedział o dziecku, a później dostałbyś list z pogróżkami? - upija łyk gorącej kawy. - W takiej sytuacji po porzuceniu Gabi, stałbyś się w jej oczach jeszcze większą kanalią. Porzuciłbyś wtedy świadomie ciężarną kobietę. Nawet jeśli zrobiłbyś to wyłącznie w trosce o jej i dziecka bezpieczeństwo.

- O tym nie pomyślałem... - nawet do głowy mi to nie przyszło.

Dante ma rację. Faktycznie, gdybym dowiedział się wcześniej o ciąży, nie wiem, jak potoczyłoby się wówczas moje życie. Znając siebie, nie porzuciłbym wtedy Gabi, wiedząc, że w jej brzuchu rośnie moje dziecko. W ten sposób naraziłbym ją i maleństwo na niebezpieczeństwo, i na życie w ciągłym stresie.

PORZUCIŁEM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz