Rozdział 21

333 9 1
                                    

Aktualnie...

- Mówiłam, że nic mi nie jest, ale ty się uparłeś, żeby zrobić te wszystkie badania. - Gabi odzywa się, jak tylko wychodzimy z prywatnej kliniki.

- Chciałem mieć pewność, że nic ci nie jest i teraz gdy ją mam, mogę być spokojny. - wyznaję, wyjmując z kieszeni kluczyk do samochodu.

Dochodzimy do auta i wsiadamy do niego. Od razu uruchamiam silnik i opuszczamy parking.

- Dokąd jedziemy? - słyszę po chwili jej pytanie.

- To zależy. - odpowiadam.

- Od czego? - czuję na sobie jej wzrok.

- Od tego, na co masz ochotę. - spoglądam na nią, zatrzymując samochód przed krzyżówką, gdy sygnalizator pali się na czerwono.

- Szczerze mówiąc, mam ochotę na coś niezdrowego. Przez ostatnie lata ściśle trzymałam się diety i odżywiałam się zdrowo. Chyba mogę sobie pozwolić na jakiegoś burgera lub frytki.

- A więc niech będzie fast food. - postanawiam.

Niecałe dwadzieścia minut później zajeżdżamy pod jeden z najpopularniejszych barów z fast foodami na świecie i wchodzimy do środka. Przy panelu dotykowym składamy zamówienie i zajmujemy wolny stolik, oczekując, aż ktoś z obsługi przyniesie nasze jedzenie.

- Muszę oddzwonić do Sergio. Dzwonił kilka razy. - oznajmiam, widząc na ekranie cztery nieodebrane połączenia.

Jak tylko Gabi przytakuje, wybieram numer do szefa ochrony i przykładam urządzenie do ucha.

- No w końcu! - słyszę jego rozdrażniony głos. - Gdzieś ty się podziewał tyle czasu?

- Byłem z Gabi na badaniach. - wyjaśniam.

- I co nią? - przemawia przez niego troska.

- Na szczęście wyniki są dobre. - spoglądam na ukochaną. - Są na tyle dobre, że zasłużyła na niezdrową żywność. - słyszę, jak się śmieje.

- To wspaniale. Harry się ze mną kontaktował. - zmienia niespodziewanie temat rozmowy. - Podobno spotkałeś się z Jose. - a więc już o wszystkim wie.

- Tak. Przyjechał wczoraj pod rezydencję. Przekazał mi dokumenty.

- Zajebiście! - szczęście z niego tryska. - Masz zamiar pojechać do więzienia?

- Tak. Zjem i od razu tam jadę. - oczy Gabi robią się większe, gdy z uwagą przysłuchuje się prowadzącej przeze mnie rozmowie.

- Zadzwoń od razu, jak stamtąd wyjdziesz.

- Jasne. Są jakieś postępy w sprawie Beredetti i Natashy?

- Sprawa się z lekka skomplikowała. - słysząc jego podenerwowanie, ściskam nerwowo mocniej za telefon. Gabi najwidoczniej wyczuwa moją nagłą zmianę nastroju, bo odruchowo łapie mnie za rękę. - Natasha to oczywiste, że pójdzie do pierdla, ale Beredetti... On... Całkiem stracił rozum. Lekarze go badają, ale nic to nie daje. Zero jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Prawdopodobnie zamkną go w psychiatryku.

- Co?! - unoszę głos. - Szpital psychiatryczny? - jestem w szoku.

- Nic więcej na razie nie wiem. Za dużo też nie chcą mi mówić przez to, że nie jesteśmy spokrewnieni.

- Szlag! - klnę pod nosem.

- Ivo próbuje się czegoś więcej dowiedzieć, ale potrzebuje na wszystko zgody przełożonego, dlatego to wszystko tyle trwa.

- W porządku. Jak coś będzie wiadome, od razu daj mi znać.

- Jasne, szefie. - rzadko używa tego określenia, ale gdy to robi, zawsze wiem, że wywiąże się ze swoich obowiązków. Profesjonalność to jego drugie imię. Wszystko ma zawsze dobrze zaplanowane, w przeciwieństwie do mnie.

PORZUCIŁEM SERCE W KOLUMBIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz