Aktualnie...
- Stresuję się. - do moich uszu dociera drżący głos Gabi, gdy wysiadamy z taksówki i stajemy pod sporych rozmiarów budynkiem, który niedawno musiał przejść gruntowny remont.
Nowa elewacja świeci swym blaskiem, a błękitny odcień budzi w ludziach nadzieję. W przeciwieństwie do ukochanej jestem dziś bardzo spokojny. Nie sądziłem, że w tym dniu uda mi się osiągnąć ten stan. Jeszcze do wczoraj przeczuwałem, że oboje na giętkich nogach będziemy stać przed domem dziecka w Hiszpanii, trzymać się za ręce i próbować jakoś przez ten delikatny, a zarazem silny dotyk naszych splecionych ze sobą dłoni, wzajemnie przesłać sobie otuchę, wsparcie oraz siłę do postawienia kolejnego kroku w stronę przeszłości. To, jak stanięcie twarzą w twarz z tym, co było. Kosztuje nas to sporo energii i siły. Gabi szczególnie.
Nic dziwnego, że właśnie tak reaguje. To dla niej trudny moment. Dla mnie również, w końcu zależy mi na odzyskaniu córki. W takiej sytuacji nie powinno nikogo dziwić, że każde z nas będzie inaczej się zachowywać i inaczej zmierzy się z presją, jaka się z tym wszystkim wiąże. Wymagane jest od nas teraz sporo odwagi i cierpliwości. Jesteśmy dopiero na początku tej pełnej przeszkód drogi, a tak naprawdę nie wiadomo, ile czasu zajmie nam dotarcie do jej końca. Żadne z nas tego nie wie. Czuję się, jakbyśmy z Gabi byli poddawani w tym oto momencie jakieś próbie, której nagrodą jest odzyskanie córki.
- Dziękuję, że jesteś tu ze mną. - odwracam wzrok od budynku i spoglądam na prawy profil dziewczyny, której wzrok nadal wbity jest w budynek.
- Za nic nie przegapiłbym tego. - odpowiadam tylko i ściskam mocniej jej drobną, kobiecą dłoń.
Spogląda na nasze złączone dłonie, a następnie na mnie i widzę, jak na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech – to uśmiech pełen wdzięczności.
- Idziemy? - czuję, że to na mnie spoczywa odpowiedzialność, jeśli chodzi o zadanie na głos tego pytania.
- Tak. - bierze głęboki wdech i przytakuje.
Ruszamy pewnym krokiem przed siebie. Podchodzimy do furtki, a ja wciskam jeden z przycisków na domofonie.
- Słucham? - w niewielkim głośniczku słychać kobiecy głos.
- Nazywam się Diever Escolar. Razem z Gabriellą Monterez byliśmy umówieni na spotkanie z matką przełożoną.
- Proszę wejść. - oboje słyszymy piknięcie, świadczące o zdjęciu blokady w drzwiczkach.
Popycham furtkę i puszczam Gabi przodem. Zbliżając się coraz bardziej do budynku, mam wrażenie, że powietrze wokół nas gęstnieje, a temperatura wzrasta. Wilgotna dłoń Gabi, zaciska się w stresie mocniej na mojej... A może to moja dłoń zaciska się na jej? Sam już nie wiem. Tracę tym zainteresowanie, gdy drzwi główne otwierają się i w progu staje niska, pulchna kobieta, ubrana w czarny habit. Dłonie ma splecione przez sobą i z przyjaznym uśmiechem patrzy, jak do niej podchodzimy.
- Szczęść Boże. - odzywam się, nie wiedząc, co innego wypada w tej sytuacji powiedzieć na powitanie.
- Szczęść Boże, mój synu. - kojący głos kobiety, przyjemnie pieści moje uszy, gdy zwraca się do mnie. - Witaj, drogie dziecko. - przenosi spojrzenie na stojącą obok mnie Gabi.
- Szczęść Boże, matko przełożona. - Gabi puszcza moją dłoń i podchodzi do zakonnicy, która wyciąga w jej kierunku swoje pomarszczone już przez wiek ręce i ściska ją w swych ramionach. Moja ukochana jest wyższa od kobiety, dlatego musi się delikatnie pochylić, by móc pozwolić się objąć. Z jej twarzy mam wrażenie, że znika strach, a pojawia się delikatny uśmiech. Choć od zawsze powtarzała mi, że okres, w którym wychowywała się w domu dziecka, nie zaliczała do najprzyjemniejszych, odnoszę wrażenie, że mimo wszystko ucieszył ją choć trochę widok starszej kobiety. - Zmieniłaś się. Wydoroślałaś. Stałaś się piękną kobietą. - z zadowoleniem przygląda się Gabi z każdej strony. - A pan to...
CZYTASZ
PORZUCIŁEM SERCE W KOLUMBII
ChickLitStworzone przez niego kłamstwa od początku miały chronić ją i jego bliskich. Taki był plan. Nie spodziewał się tylko, że jego idealny plan posypie się jak domek z kart... Deiver po raz kolejny stara się zapanować nad swoim życiem, które nieustannie...