Rozdział #17

15 1 0
                                    

*Natella*
Mam dziś urodziny i chciałabym,żeby tata dotrzymał obietnicy. Chcę znów zobaczyć moich przyjaciół. Po tylu czasach życia z zombie a może i ukrywania się może jeszcze mnie pamiętają.

*Postirol*
Dawaliśmy z siebie wszystko,żeby tylko zdążyć na czas. Ale co prawda do zupełnej rzeczywistości nie wrócimy. Wyznaczyłem osoby odpowiedzialne za gości oraz tort. Prezentem dla mojej córki miał być koniec apokalipsy. Koniec zabawy,koniec Luferka... Koniec białych wilków....
No właśnie z nimi nie skończyłem. Ale co oni zrobią bez niego?
Niech już żyją bo martwy miał być tylko on.
(Teraz wyobraźcie sobie scenę w której Smolax siedzi nad rzeką i woda wypycha na brzeg ciało Luferka.. Dop. Autorki)
-Posti sprężaj się! Dużo tego jeszcze zostało!
-Idę Macho,idę. No to lecimy!
Dziś nic nie może pójść źle.

*Smolax*
Wiele przemyślałem. A właściwie wszystko. Idę tak przed siebie chyba od dwóch dni. Spałem gdzieś pod drzewem w nocy. Czuję się wykończony. Wszystko mnie boli. Ale nie poddam się. Od czasu gdy pokłóciłem się z mamą nie widziałem żadnego zombie. Dziwne,czyżby się im znudziła apokalipsa?
Wtedy właśnie usłyszałem dźwięk samolotu,który najwyraźniej był gdzieś blisko mnie. I nagle spadł na mnie jakiś pył? Woda? Nie wiem,czułem jakby ktoś rozpylił w powietrzu coś w stylu perfum. Co to było?
Na polanie wylądował samolot który pilotował... Tolmaj?
-Tolmaj? To ty żyjesz?
-A dlaczego miałbym nie żyć? Zenek żyje,Marycha żyje.
-Dobra,ale co się tu odjaniepawliło?
-Natella,córka Postirola ma dziś urodziny. Robimy dla niej niespodziankę i kończymy apokalipsę. Po to nam te samoloty i antidotum. Wracamy do rzeczywistości.
*Przez krótkofalówkę do Tolmaja*
-Tolmaj,jeszcze jeden rejon nas czeka. I będzie koniec.
-Zrozumiałem Macho,już lecę.
-Bez odbioru.
*******
-Zwijaj się. Robota czeka.
-Tak.. Robota. Do zobaczenia Smolax.
-Do zobaczenia.
****
Teraz już nie wiedziałem co mam myśleć. I czy mam wracać do mamy. Ale znalazłem jakieś maliny w lesie, zjadłem je,więc już tak nie burczało mi w brzuchu.
'Czas wracać wyjaśnić wszystko'-pomyślałem.

*Ola*
W połowie drogi przez las na przeciw mnie pojawił się mój syn Smolax. Rozłożyłam ramiona i podbiegłam do niego. Od razu się do mnie przytulił.
-Synu,ja.... Przepraszam cię,za to że nie powiedziałam ci o tacie.
-Przemyślałem to wszystko mamo. Też nie zachowałem się dobrze wobec ciebie. Pod wpływem emocji nakrzyczałem na ciebie. Nie udało mi się opanować.
-Wracajmy do domu już zombie nam nie grożą.
-Skąd to wiesz?! Jest apokalipsa.
-Spotkałem Tomaja na polanie,powiedział mi że robią niespodziankę dla Natelli na urodziny a ona pragnęła by w tym dniu apokalipsa się zakończyła.
-No proszę czyli Postirol jednak nie jest do końca pozbawiony uczuć.
-Myliliśmy się mamo.. On trzyma te uczucia dla ludzi których kocha.
-Wróćmy do domu. Wiem,że znajduje się kawałek stąd ale damy radę.
-O ile nie rozstał spustoszony.

*Tomaj*
Udało nam się. Natella będzie zadowolona. Jeszcze tylko przewieźć ją do jej prawdziwego domu. Ale na to mieliśmy jeszcze czas,bo wszystko dopinane było na ostatni guzik.

**Gdzieś między niebem a piekłem Luferek**
-O kurde,gdzie ja jestem? Jakby wiem,że nie żyję ale co ja tu robię? Co to za miejsce?
-Luferku...
Usłyszałem znajomy głos.
-Mistrz Yoda? Czy to naprawdę ty?
-To ja tak. My porozmawiać musimy. Usiądź tutaj proszę.
Usiadłem i oczekiwałem co ma mi do powiedzenia osoba,która gdy wróciłem z wojska razem z Jarmą uczyła mnie większej pewności siebie i samoobrony.
-Muszę powiedzieć ci,wiadomość ważną ja. Postirol apokalipsę zakończył. Żona i syn twój żyją.
-Cieszę się z tego powodu ale żałuję,że nie ma mnie tam z nimi.
-Czasu cofnąć nie mogę. Wpływu na to nie mam ja. Przekazać ci chciałem,że gdyby odwróciły się role,Posti nie żył by. Prędzej czy późnej i ty zginął byś.
-Czyli mogę teraz tylko na to wszystko patrzeć? Nie da się mnie przywrócić do żywych?
-Takiej mocy nie ma nawet Luferku. Życie twe dobiegło końca. Tyle chciałem powiedzieć ci. Zobaczenia do.
-Yoda! Czekaj mam jeszcze tyle pytań!
-Mi przykro następnym razem wszystko wyjaśnie ci. Wejdź w żony sen,ona ci opowie wszystko.

*Natella*
Właśnie jechaliśmy dużym czarnym busem do mojego prawdziwego domu. Już nie miasta w lesie. Do budynku,w którym mieszkałam zanim to wszystko się zaczęło.
Kilka minut później dojechaliśmy do domu,który był w środku ładnie posprzątany i czysty. Tata zaprowadził mnie do salonu.. Pustego i ciemnego?
Nagle światło zapaliło się i wszysty goście podskoczyli w górę krzycząc; niespodzianka!
A następnie zaczęli śpiewać mi sto lat. Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam świeczkę.
-Córciu wszystkiego najlepszego!
-Dziękuje Tato. Mogę prosić nóż? Pokroję tort.

*Kilka minut późnej*
Wszysty zajadali się tortem a ja właśnie rozmawiałam z Nadią i Marysią,kiedy podszedł do mnie mój przyjaciel Mike.
-Natella możemy porozmawiać?
-Tak,pewnie.
-A czy moglibyśmy na osobności?
-Pewnie,chodźmy do ogrodu.
Wyszliśmy przez drzwi do ogrodu i szliśmy w stronę altanki. Zanim jednak do niej doszliśmy zatrzymaliśmy się.
-Natella ty... Podobasz mi się. Zechciałabyś zostać moją dziewczyną?

*Myśli natelli*
Teraz to mnie totalnie zatkało. Mój przyjaciel Mike był we mnie zakochany. Tylko,że ja nic do niego nie czułam,ponieważ byliśmy tylko przyjaciółmi.

*Rzeczywistość*
-Mike wybacz ale nie czuję tego co ty. Jesteśmy przyjaciółmi. Ja nie kocham nikogo. Żadnego innego chłopaka. Jeszcze nie wiem,jak to jest się zakochać. Potrzebuję czasu.
-Rozumiem. Poczekam aż będziesz gotowa. A teraz wracajmy na imprezę.

*Postirol*
Zabawa trwała długo. Dzieci się dobrze bawiły. Nie pokój już minął. Jednak zakończenie tego wszystkiego było czymś dobrym. Zacznijmy życie,na nowo zapominając o zombie,Luferku który już nie żył oraz białych wilkach. Dziś bawimy się do rana. Jutro zaczniemy na nowo..

*Luferek*
W nocy wkradłem się do snu Oli,ona wyjaśniła mi wszystko. Tak bardzo chciałbym z nią być w łóżku i przytulać ją do snu. Niestety już tego nie zrobię. Wiem,że ona mnie kocha,ja kocham ją i syna. Będą żyć szczęśliwie we dwoje....

*Ola*
Ciało męża pochowam. Jak należy. Nie zostawię go w rzece.

*dźwięk telefonu stacjonarnego*
-Dom Oli i Smolaxa słucham.
-Ola tutaj Ans. Masz może wolny pokój w domu?
-Ans?! Ty żyjesz! Oczywiście,że mam.
-Nasz dom uległ zniszczeniu przez zombie zanim wszystko wróciło do normalności nie mamy się z córeczką i mężem gdzie podziać.
-Przygarniemy was ze Smolaxem. Wybierajcie się do nas. Porozmawiamy na miejscu,gdy już tu będziecie.
-Dobrze dziękuje kochana. Do zobaczenia.
-Pa,do zobaczenia!

********************************
Spodziewaliście się takiego zachowania Natelli? Hah z zaskoczenia was wzięłam. To jeszcze nie koniec książki. Długo czekaliście,bo aż od czerwca ale rozdział jest. Nie mogę zmuszać się do pisania,bo złapie mnie blokada pisarska. Dlatego będę pisać w wolnym czasie i publikować. Jak widzicie 3 miesiące po trochę i 1035 słów. Mi się podoba takie coś. Oby wam spodobało się także. Czekam na komentarze!
Daga💙💙💙

Legion Cienia//Żywa Śmierć//FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz