*Tego samego dnia perspektywa Sharka*
Byliśmy właśnie w drodze do miasta o nazwie Prostevil. (dop. Autorki: nie pytajcie skąd biorę te nazwy XD)
Mieliśmy po prostu przechadzać się po ulicy gdzie laboratorium miał ten dziwak. Udawać zwykłych przechodniów/ludzi tam mieszkających. Przez godzinę szło po naszej myśli. Aż do pewnego momentu...
*Zamaskowany demoler* (dop. autorki:potem dowiecie się kto to)
Byłem umówiony na spotkanie z profesorem Cribstickiem, ale zauważyłem, że za dużo ludzi kręci się wokół laboratorium, które w gruncie rzeczy było ukryte w środku starego, nie czynnego już biura księgowości.
Musiałem się jakoś pozbyć tych ludzi by tam wejść. Nikt nie może się dowiedzieć co znajduje się w środku.
Nie myśląc więcej zrobiłem cokolwiek.*Pixel*
Właśnie rozmawiałem przez telefon z mortaciem składając mu raport z obserwacji gdy nagle usłyszałem huk.
Nic więcej nie pamiętam.*Natella*
Razem z Leonem siedzieliśmy na pobliskiej ławce udając parę zakochanych mieszkańców miasta gdy do naszych uszu dotarł huk.
Zerwaliśmy się na równe nogi i pobiegliśmy w tamtą stronę.*Leon*
To co zobaczyłem zwaliło mnie z nóg.
-Kochanie wzywaj karetkę! Szybko!
Biedny Pixel został przez kogoś postrzelony, pechowo dostał w oko.-Karetka w drodze.
*Mortal*
Wysłałem karetkę do nich jak najszybciej. Igor mógł tego nie przeżyć. Z tego co mówiła Natella przez telefon to dostał w oko a to jeden z najważniejszych narządów ludzkich. Cóż za kilka godzin się dowiemy czy przeżył.
Kazałem im wrócić, ponieważ trzeba było omówić cały ten wypadek.*Pół godziny później perspektywa Macha*
-Najwyraźniej ten doktorek, ma jakieś wsparcie. Inaczej nie tłumaczę tego co się stało Igorowi.
-Nikt z moich ludzi nie ma pozwolenia na broń chyba, że to funkcjonariusz policji. Czyli to żaden z mieszkańców.
-Ja kogoś zauważyłam! Siedział na drzewie gdy ja i Leon pobiegliśmy zobaczyć skąd dobiegł odgłos strzelaniny. Tylko szybko się stamtąd zmył. Był ubrany na czarno i miał zasłoniętą twarz i całe ciało.
-Czyli jakiś nieznajomy. Nazwijmy go tymczasowo zamaskowany demoler.
On strzelił w naszego człowieka.-Ale nie wiemy o nim nic.
Zapadła chwila ciszy.
-Mam info ze szpitala. Niestety Pixel nie przeżył.. Za mocno oberwał.
I miny wszystkich posmutniały. Gdyby Luferek żył pewnie byłby zrozpaczony.
Sharka to też dobiło.*Shark*
Ciężko się pogodzić ze startą przyjaciela.
Jestem wściekły. Oli też nie będzie łatwo przyjąć tego do wiadomości, w końcu białe wilki miały się trzymać razem a teraz przez jakiegoś debila straciliśmy kolejną osobę.
Nie licząc tego, że Posti zabił Lufra...*Macho*
Dzień pełen wrażeń, żalu i chęci zemsty. Kim tak naprawdę jest ten zamaskowany demoler? Prędko się nie dowiemy.*Profesor Cribstick*
Mój wspólnik właśnie do mnie dotarł. I powiedział mi co się stało, gdy nie mógł wejść do laboratorium.-Ty debilu jeden!
-Co źle zrobiłem?
-Nie kazałem ci strzelać do nikogo, po prostu mogłeś tu wejść.
-Ale mówiłeś, że nikt nie może się dowiedzieć co tu jest. A w okół było kilkoro podejrzanych typów.
-Przecież moje laboratorium znajduje się w piwnicy a nie w środku budynku jełopie! Jak wejdziesz to na widoku masz dalej meble że starego biura tylko lekko odnowione.
-Wsypałeś nas, teraz na pewno nie zrealizuje swojego planu.
-Zrealizujesz. Tylko trzeba się ich pozbyć.
-Nie będziesz strzelał do ludzi na ulicy,bo cię zamkną! Poza tym sam bym to lepiej zrobił a teraz przez ten wypadek, gadają o tobie w radiu.
-W, widzieli mnie?
-Niby tak niby nie, policja nie zdradza szczegółów do końca. Zabiłeś człowieka,to powód byś stąd uciekł. Ja sobie sam poradzę. Ciebie będą szukać.
-Czyli przyjechałem żeby odejść bo postrzeliłem jakiegoś gościa?
-Na to wychodzi, twój błąd. A teraz wracaj do siebie a ja tu sam ogarnę wszystko. Żebym cię tu więcej nie widział jak cię nie potrzebuję.
-Okej.I wyszedł...
CZYTASZ
Legion Cienia//Żywa Śmierć//FanFiction
FanficPostirol od samego początku był wrogo nastawiony do białych wilków. Nic od tamtej pory się nie zmieniło w lidze cienia. Do czasu aż przywódca Legionu Z 🐍 Iron Macho zaproponował Postiemu wspólne pokonanie białych wilków i władzę nad światem. Taka o...