Po domku rozległo się pukanie do drzwi. Momentalnie zamarłam.
- Poczekaj, pójdę otworzyć - powiedział z uśmiechem na ustach.
Kiwnęłam głową.
- Tylko jeżeli to będzie Mark - westchnęłam. - Nie wpuszczaj go.
- Dobrze - odpowiedział i poszedł w stronę drzwi.
Wróciłam po moją herbatę i upiłam kolejny łyk.
- Kolego, to nie twój dom - usłyszałam zdenerwowany, lekko podniesiony głos Matt'a. - Nie pozwoliłem ci wejść - przerwał. - Ej! Wracaj tu!
Cała się spięłam. To mógł być Mark. Zaczęłam szybko oddychać, a moje ręce momentalnie się spociły.
- Lucy?! - usłyszałam głos Chris'a.
Odetchnęłam z ulgą.
- Wracaj tu! - ponownie krzyknął Matt.
- Lu... - zaczął, ale przerwał.
Nagle zobaczyłam twarz przyjaciela mojego brata.
- Lucy - westchnął. Posłałam w jego stronę uśmiech. - Jak dobrze, że nic ci nie jest.
- Spokojnie, Chris. Żyję - westchnęłam.
Chłopak miał na szyi sine ślady. Jego twarz była bardziej sina niż zazwyczaj. Wyglądał przerażająco.
- To dobrze - mruknął i usiadł obok mnie.
- Znasz go? - zapytał Matt.
- Tak, przyjaźni się z moim bratem - posłałam w jego stronę uśmiech. - Własnie - zwróciłam się do Chris'a. - Co z Jacob'em?
- Nie mam pojęcia - westchnął. - Nie daje znaku życia.
- To idź go szukać! - wrzasnęłam.
- Juliet się tym zajęła - wzruszył ramionami.
- Pomóż jej!
- Ta kobieta chciała mnie zabić!
- Nie obchodzi mnie to! Masz znaleźć mojego brata!
- Cicho - mruknął.
- Nie bę...
- Cicho.
Chłopak przyjął kamienny wyraz twarzy i podszedł do ściany. Przyglądałam mu się bacznie. Nagle wyszedł z pokoju, ale po chwili wrócił.
- Ani słowa - szepnął.
Kiwnęliśmy z Matt'em głowami. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Nagle usłyszałam rozmowę.
- Lucy! - ktoś krzyknął. - Lucy, skarbie - wzrok chłopaków padł na mnie. - Mamy tutaj twojego braciszka.
- Jacob - wyszeptałam. Chris skarcił mnie wzrokiem.
- Chodź do nas albo twój braciszek zginie.
- Nie - podniosłam delikatnie głos i zeskoczyłam z krzesła.
- Więc? Przyjdziesz do nas?
Wiedziałam, że był tam Mark i chodziło mu tylko i wyłącznie o mnie. Ale nie słyszałam protestów Jacob'a. On na pewno nie pozwoliłby mnie skrzywdzić.
- Lucy... Wiemy, że tam jesteś.
Czyli jest ich więcej.
- Skoro nie chcesz wyjść to nie dajesz nam wyboru. Dajcie go tu!
Nagle rozległ się krzyk. Jacob?!
Nie myśląc o niczym wybiegłam z domku. Kiedy znalazłam się na zewnątrz, zobaczyłam sześciu mężczyzn. Niestety nie było wśród nich Jacob'a.
- Lucy - usłyszałam krzyk Chris'a.
Dałam się nabrać.