JACOB
Byłem niesamowicie zdenerwowany tym, co się stało. Siedziałem, opierając głowę na dłoni i patrzyłem w jeden punkt trochę powyżej głowy Chris'a. Myśli mnie przytłaczały. Bałem się, że Lucy nie odnajdzie się w tej sytuacji.
- Wszystko w porządku, stary?
Spuściłem wzrok.
- Lucy nie powinna się dowiedzieć. Nie teraz.
- Będzie dobrze.
- Jest za młoda. Jeszcze ta sytuacja z Butler'em. To ją przerośnie - schowałem twarz w dłoniach.
- Jest silna. Poradzi sobie.
Pokręciłem głową.
- Popatrz jak ona musi to wszystko przeżywać. Niedawno pojawiłem się w jej życiu, potem poznała swoich biologicznych rodziców, Mark chce ją przemienić, a teraz dowiaduje się, że żyje wśród wampirów i do tego przeprowadzka! Sam bym nie dał rady!
Chris wstał i zmierzył w stronę salonu. Po chwili wrócił z butelką Jack'a Daniels'a i postawił ją przede mną.
- Dobrze ci zrobi.
Chwyciłem alkohol, otworzyłem go, przyłożyłem do ust i duszkiem zacząłem pić. Po chwili odłożyłem butelkę. Wypiłem około połowę. Byłem spragniony, a whiskey to, to czego potrzebowałem.
- Myślałem, że się podzielisz - skrzyżował ręce na piersi.
- Masz - posunąłem to, co zostało w jego stronę. - Ja już nie chcę - wstałem od stołu i ruszyłem w stronę sypialni Lucy. - Zamknij drzwi jak będziesz wychodzić - rzuciłem na odchodne. - I dzięki za żarcie - rzuciłem i w mgnieniu oka znalazłem się pod sypialnią.
- Wyprowadzam się - usłyszałem załamany głos mojej siostry.
Z kimś rozmawiała. Do moich uszu dobiegł nieznajomy, męski głos. To pewnie był ten Matt.
Westchnąłem. Chciałem z nią porozmawiać, ale stchórzyłem. Cofnąłem się i poszedłem do mojego pokoju. Spod łóżka wyjąłem walizkę i spakowałem do niej trochę ciuchów.
Jestem beznadziejnym bratem. Wiem, że ranię ją tą przeprowadzką, ale to dla jej dobra. Lucy to moje oczko w głowie i przysiągłem sobie, że nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić. Tyle, że sam to robię, tylko psychicznie, a nie fizycznie i zdaję sobie z tego sprawę. Nie chcę tego, bardzo tego nie chcę. Ale nie widzę innego wyjścia. Wrócimy tutaj, niestety dopiero za jakiś czas, jak to wszystko ucichnie, o ile to możliwe.
Usiadłem na łóżku i ciężko westchnąłem. Potarłem dłonie i ruszyłem w stronę mojej skromnej biblioteczki. Rozsunąłem książki na środkowej półce i sięgnąłem do tyłu, wyciągając album ze zdjęciami. Zsunąłem lektury z powrotem i usiadłem na łóżku, bacznie przeglądając każdą fotografię. Nagle natrafiłem na malutką Lucy w uszach królika z jej ukochanym pluszakiem (zdjęcie dodane do rozdziału). Uśmiechnąłem się delikatnie. Pamiętam jak robiłem to zdjęcie. Wtedy coś mnie tknęło. To jedno z ostatnich zdjęć jakie jej zrobiłem. Nie miałem więcej. Zacisnąłem zęby i spojrzałem jeszcze raz na fotografię. Moja uwaga skupiła się na króliczku. Wstałem i zajrzałem do szafy. Na dole leżało pudło z rzeczami Lucy. Wyciągnąłem je i otworzyłem. Z jego wnętrza wyciągnąłem pluszaka. Był cały zakurzony. Odrobinę go otrzepałem i położyłem na walizce. Schowałem pudło i wróciłem do oglądania naszych zdjęć.
Nim się obejrzałem na zewnątrz zaczęło się robić jasno. Pospiesznie schowałem album na swoje miejsce i poszedłem budzić siostrę. Delikatnie otworzyłem jej drzwi i zerknąłem czy śpi. Spała jak zabita. Podszedłem do niej i odgarnąłem na bok kosmyk włosów, który leżał na jej twarzy. Uśmiechnąłem się i delikatnie potrząsnąłem jej ramieniem.
- Lucy, wstawaj - wyszeptałem.
Otworzyła pomału swoje cudowne, zielone oczy i spojrzała na mnie.
- Już jedziemy? - spytała z grymasem na twarzy.
- Tak. Chodź. Chciałaś jeszcze się pożegnać.
Kiwnęła głową.
- Już wstaję - przeciągnęła się.
- Idę zrobić śniadanie. Pospiesz się.
Wyszedłem z pokoju i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie zabrałem się za przygotowywanie posiłku. Po chwili obok mnie znalazła się, odświeżona już, Lucy.
- Skoro żywisz się krwią, to skąd wiesz, że to dobre? - spytała siadając na krześle.
Zaśmiałem się.
- Przecież czuję smak - puściłem jej oczko.
- No tak - przeczesała włosy palcami.
- Smacznego - postawiłem przed nią talerz z jajecznicą i kubek z herbatą.
- Dzięki - odpowiedziała, zajadając się śniadaniem.
- Spakowana? - zagadnąłem, myjąc naczynia.
- Jeszcze tylko kilka rzeczy - pokiwałem głową. - Jacob?
- Tak? - spojrzałem na nią.
- Wrócimy tutaj kiedyś?
Westchnąłem.
- Tak, spokojnie - uśmiechnąłem się, mając w zamiarze dodać jej otuchy. - Chcę tylko żebyś była bezpieczna. Jak sprawa odrobinę się uspokoi, obiecuję, że wrócimy.
- No dobrze.
- Nie martw się.
Kiwnęła głową i wróciła do jedzenia. Kiedy skończyła odłożyła wszystko do zlewu i poszła do swojego pokoju. Ja natomiast umyłem do końca naczynia i poszedłem się odrobinę ogarnąć do łazienki. Kiedy już wziąłem prysznic i poprawiłem włosy, Lucy stała w salonie, czekając na mnie.
- Gotowa?
- Tak.
- Już idę.
Poszedłem po swoje rzeczy i pluszaka mojej siostry. Spojrzałem czy wszystko jest na miejscu, po czym wróciłem do salonu.
- Jestem - zamilkłem, a dziewczyna odwróciła się gotowa do wyjścia. - Lucy...
- Hm? - popatrzyła na mnie.
Uniosłem króliczka w jej stronę.
- To... To twoje - przerwałem. - Twój ulubiony pluszak. Bez niego nie mogłaś zasnąć - posłałem w jej stronę uśmiech.
Dziewczyna odstawiła walizkę i wzięła go do rąk. Obejrzała z każdej strony i przytuliła.
- Dziękuję - objęła mnie.
Wtedy usłyszałem jej równomierny puls. Zacisnąłem powieki i czekałem aż się odsunie. Kiedy to zrobiła, zabrałem jej bagaż i zaniosłem do samochodu, uprzednio zamykając dom.
Gdy byliśmy już przed garażem, otworzyłem Lucy drzwi od strony pasażera, a kiedy wsiadła zamknąłem je. Potem usiadłem na miejscu kierowcy.
- To do kogo pierwsze? - spytałem odpalając silnik.
Zamyśliła się na moment.
- Rose.
Coś nowego :) rozdział z punktu widzenia Jacob'a. Podoba Wam się coś takiego? Pisać częściej jego wersję czy wolicie Lucy? Swoją drogą jak rozdział? Bo ja uważam, że nie wyszedł źle i pierwszy raz od dłuższego czasu jestem zadowolona z tego co napisałam :) ale Wasze zdanie najważniejsze, więc piszcie!
