Rano wstałam pełna energii. Pierwszy raz, od bardzo długiego czasu, zerknęłam na mój telefon. Zobaczyłam 30 wiadomości i 20 nieodebranych połączeń. Popatrzyłam na datę ich wysłania. Dwa miesiące temu, potem miesiąc, a ostatnia trzy dni temu. Większość z nich była od Rose, a reszta z reklamami. Sprawdziłam treść. W każdej wiadomości pytała dlaczego nie ma mnie w szkole i co się dzieje. Zdałam sobie sprawę z tego, że straciłam 1,5 miesiąca z mojego życia. Nie wiem co się wtedy wydarzyło. Ale szybko stwierdziłam, że mój telefon mógł coś przekręcić. Wybrałam numer do Rose. Odebrała po drugim sygnale.
- Co się z tobą działo?! Gdzie ty byłaś?! Czemu nie odpisywałaś?!
Zamilkłam. Czyli jednak...
- Ja... Ja... Nie wiem - wyszeptałam.
- Że co?! - wrzasnęła. - Kobieto ty nie wiesz, jak się o ciebie martwiłam!
- Przepraszam...
Westchnęła.
- Wybaczam. To... Kiedy się spotkamy? Stęskniłam się.
- Możemy dziś, jak tylko zjem śniadanie.
- Dobra! Przyjdź do mnie! Będę czekać!
Rozłączyła się. Odłożyłam telefon.
W kącie pokoju leżała moja walizka. Widocznie Jacob musiał ją przywieść. Wyciągnęłam z niej jakieś ciuchy i poszłam do kuchni coś zjeść. W biegu poprosiłam brata żeby zawiózł mnie do Rose. Po godzinie byłam już gotowa i mogliśmy jechać. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Na miejscu chłopak pocałował mnie w policzek. Odpowiedziałam uśmiechem.
- Uważaj na siebie.
- Dam sobie radę, Jacob.
Wysiadłam z auta i pobiegłam prosto w ramiona mojej przyjaciółki. Wyściskała mnie tak mocno, że ledwo mogłam oddychać.
- Kto cię podwiózł? - spytała.
- Jacob.
- Ohh... Dobra opowiadaj co u ciebie!
Klasnęła w dłonie i weszłyśmy do domu.
- Poznałam moich prawdziwych rodziców.
Dziewczyna ucieszyła się na tą wiadomość i zaczęła mnie o wszystko wypytywać. Potem opowiedziała mi, co się działo przez 2 miesiące w szkole. Podobno nowy uczeń doszedł i podoba się wszystkim dziewczynom. Z Jacob'em umówiłam się na 20. Wyszłam z Rose przed dom i czekałyśmy razem na niego. Nagle ktoś zawiesił na mnie swoje ramię.
- Cześć dziewczyny - usłyszałam dobrze znany mi głos Mark'a.
- Hej! - powiedziała ucieszona Rose, a ja strzepnęłam jego rękę. Po tym co powiedział mi mój brat, nie chciałam mieć z nim doczynienia.
Chłopak pocałował mnie w policzek. Odsunęłam się od niego.
- Coś nie tak, Lucy? - spytał.
Nie odpowiedziałam. W tej chwili podjechał Jacob ze swoim przyjacielem. Wysiedli z samochodu.
- Chodź Lucy - szepnął do mnie Chris i objął ramieniem, po czym zaprowadził do samochodu.
- A Jacob? - spytałam nerwowo.
- Zaraz przyjdzie.
Ruszyliśmy do samochodu. Rose wróciła do domu. Z okna auta patrzyłam na brata. Mówił coś do Mark'a. Nagle chłopak uderzył swojego wroga. Butler przyłożył mu dłonie do szyi i mocno je zacisnął. Byłam przerażona.
- Idź mu pomóc - wyszeptałam drżącym głosem do Chris'a.
- Da sobie radę.
Jacob uwolnił się i mocno odepchnął go do tyłu, po czym wrócił do samochodu i go odpalił. Jechaliśmy bardzo szybko. Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Cała ta sytuacja mnie przerażała.
