Rozdział 20

394 47 0
                                    

- Poznaj Isabelle - chłopak skinął głową na blondynkę.

- My się już znamy - uśmiechęła się do mnie szeroko. - Cześć - podała mi dłoń.

- Izzy - wyszeptałam szczęśliwa.

Isabelle White. Piękna dziewczyna o niesamowitej figurze i nieziemsko długich nogach. Jej błękitne jak niebo oczy potrafiły uwieść każdego chłopaka. Cudowny uśmiech, który onieśmielał wszystkich dookoła. To właśnie była ona. Mogła mieć każdego, kogo by zapragnęła, a i tak zawsze preferowała bycie singielką. Nie ustannie czekała na tego jedynego.

Poznałyśmy się w 4 klasie i razem z Rose stanowiłyśmy zgraną grupkę przyjaciółek. Trwało to przez około 5 lat. Potem Isabelle nagle zniknęła i od tamtego czasu już nigdy więcej się nie widziałyśmy. To stało się tak niespodziewanie, bez słowa wyjaśnienia. Tęskniłyśmy za nią i zawsze zastanawiałyśmy się co się z nią stało, gdzie jest i czy da o sobie znać.

- Co się z tobą działo? - spytałam z wyrzutem.

- Musiałam wyjechać z rodzicami - uśmiechnęła się blado.

- Dlaczego nic nie powiedziałaś?

- Ponieważ dowiedziałam się tego samego dnia co wyjechałam, przepraszam - usiadła obok mnie.

- Tęskniłam - przytuliłam się do niej.

Poczułam jak delikatnie spina mięśnie i mimowolnie objęła mnie ramionami.

- Ja też - wyszeptała i mocniej mnie do siebie przycisnęła.

- Czujesz to? - odezwał się Mark. - Słyszysz? Trudno ci nad tym panować - stwierdził. - Nie dajesz rady.

Dziewczyna zesztywniała i kurczowo zacisnęła na mnie swoje ramiona.

- Zaraz stracisz panowanie. Nie dużo brakuje - kontynuował.

Nie wiedziałam do kogo kierował te słowa, ale były one przepełnione stanowczością i grozą.

- PRZESTAŃ! - warknęła i oderwała się ode mnie. Spojrzałam na Mark'a. - Nie będziesz mnie kontrolować!

Isabelle była wściekła, a ja przerażona. Nigdy nie widziałam jej aż tak zdenerwowanej.

- Spokojnie - odpowiedział pomału chłopak.

- Nie! Lucy jest moją przyjaciółką...

- Ja też - przerwał jej.

- Ale Lucy znam dłużej! Nawet nie wiesz jak bardzo byłyśmy ze sobą związane! A ty to spieprzyłeś! To wszystko twoja wina! Twoja, rozumiesz?!

- Dzięki mnie, masz teraz lepsze życie - uśmiechnął się łobuzersko.

- Wolałam tamto! Wolałam moich prawdziwych przyjaciół! I zapomnij, że będę uczestniczyć w twoim chorym planie! Nigdy! - z każdą chwilą denerwowała się coraz bardziej, a moje serce waliło jak oszalałe, prawdopodobnie ze strachu. Niestety nie rozumiałam o czym mówili i to było najgorsze.

- Jeszcze zobaczymy.

- Nigdy! - odpowiedziała i odwróciła się w moją stronę. - Chodź ze mną, Lucy

- Nie! - warknął. - Ona nigdzie nie pójdzie!

Zerknęłam na Mark'a. Jego oczy zmieniły barwę na prawie czarną.

- Ona jest moja - pojawił się obok mnie i mocno ściskał moje ramiona. Zacisnęłam z bólu zęby.

- Zostaw ją! - krzyknęła Izzy.

- Nigdy! W końcu zrobię to co miałem zamiar!

- Nie pozwolę ci na to! - warknęła.

- Już nic nie zrobisz, kochanie.

Zadrżałam. Dopiero w tamtej chwili zdałam sobie sprawę z tego, w jak groźnej i niebezpiecznej sytuacji się znajduję.

Nagle poczułam ogromny ból w ręce, a potem z hukiem upadłam na podłogę. Zobaczyłam, jak Isabelle rzuca się na Mark'a. Potem ktoś zaczął ciągnąć mnie do tyłu. Jednak ból, który czułam, był tak paraliżujący, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu, chociażby odwrócić głowy.


Rodział gotowy. Podoba się? :) Myślicie, że Isabelle będzie stanowić problem dla bohaterów?

PS dziękuję mojej przyjaciółce za pomoc w napisaniu tego :*

Nobody Is SafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz