Rozdział 24

399 45 2
                                    

Zatrzymaliśmy się przed domem mojej przyjaciółki. Bałam się. Nie chciałam się żegnać. Nie wiedziałam na jak długo tam pojadę. Nawet nie wiedziałam gdzie.

- Idziesz? - spytał Jacob.

Westchnęłam i kiwnęłam głową. Pociągnęłam klamkę i wyszłam z samochodu.

Wolnym krokiem zmierzyłam w stronę drzwi. Zadzwoniłam kilka razy dzwonkiem, a po chwili przede mną stała Rose z wielkim uśmiechem. Miała dobry humor. Zmartwiło mnie to jeszcze bardziej, bo wiedziałam, że go zepsuję.

- Lucy - pisnęła i przytuliła się do mnie. Odwzajemniłam uścisk tylko trochę mocniej. Wiedziałam, że to może być nasz ostatni.

- Możemy porozmawiać? - spytałam drżącym głosem.

Dziewczyna popatrzyła na mnie zmartwionym wzrokiem i zaprosiła mnie do środka.

Najbardziej bałam się tego, że zerwie ze mną kontakt, że już nigdy nie będziemy się tak przyjaźnić jak teraz, że mnie odrzuci. Wiedziałam, że taka nie jest, ale mogłam się spodziewać wszystkiego.

- Co się dzieje? - spytała wyraźnie zmartwiona.

Usiadłam na sofie, która stała w salonie. Zacisnęłam powieki, by nie pozwolić wypłynąć łzom, które w sobie tłumiłam.

- Wyprowadzam się.

- Jak to?! - krzyknęła. - Kiedy?! Gdzie?! Dlaczego?! Po co?! - zasypała mnie falą pytań.

- Dzisiaj, jeszcze dokładnie nie wiem gdzie. Jacob chce mnie chronić przed Markiem.

- Wrócisz? - spytała ze łzami w oczach.

- Kiedyś tak - westchnęłam i wstałam.

Rose cholernie mocno mnie przytuliła, oczywiście nie byłam jej dłużna.

- Będę tak strasznie tęsknić - wychlipała. - Tak bardzo.

Zaczęłam płakać. Obydwie zaczęłyśmy. Tłumienie w sobie tego było bezsensowne.

- Muszę już iść - wyszeptałam, kiedy usłyszałam klakson samochodu.

Odsunęłyśmy się od siebie. Oczy Rose były całe czerwone, a jej policzki mokre od łez.

- Będę tęsknić.

- Ja też - ostatni raz ją przytuliłam i wyszłam.

Skierowałam się do samochodu. Zamknęłam za sobą drzwi i patrzyłam przed siebie.

- Jedźmy - nie dostałam odpowiedzi. - Jedź już - zerknęłam na niego.

Jacob był przerażony i bacznie mi się przyglądał, dopiero po chwili odpalił silnik.

- Zaczekaj! - usłyszałam głos Rose. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam biegnącą w moją stronę dziewczynę.

Odsunęłam szybę.

- O co chodzi?

Wzięła moją dłoń i coś do niej włożyła.

- Nie zapomnij o mnie.

- Ty o mnie też nie - wyszeptałam, pocałowałam ją w policzek i odeszła.

Jacob zamknął okno i ruszył. Odchyliłam palce by zobaczyć, co dała mi Rose. Na mojej dłoni leżał pozłacany naszyjnik z wisiorkiem, którym były literki: L&R z małymi diamencikami, zamieszone w serduszku. Uśmiechnęłam się pod nosem, a po moim policzku spłynęła łza.

- Ładny - stwierdził mój brat.

Pokręciłam głową.

- Jest piękny - wyszeptałam i schowałam go w dłoni, mocno zaciskając pięść. - Będę za nią tęsknić.

- Zobaczycie się jeszcze, obiecuję.

- Dzięki - odpowiedziałam i oparłam głowę o szybę, zaciskając przy tym powieki.

***

- Jesteśmy - powiedział Jacob, łapiąc mnie za dłoń.

Otworzyłam oczy. Staliśmy przed dużym, białym domem, z kilkoma balkonami i niesamowitą ilością roślin.

Pokiwałam głową i wyszłam z samochodu. Niepewnie skierowałam się w stronę dębowych drzwi. Kiedy stałam przed nimi, nacisnęłam delikatnie dzwonek. Po chwili otworzył mi wysoki brunet w podeszłym wieku. Na jego czole były widoczne zmarszczki, a jego włosy pomału traciły swój kolor.

Uśmiechnął się do mnie szczerze.

- W czym mogę pomóc? - spytał poszerzając uśmiech.

- Szukam Matt'a - odpowiedziałam nieśmiało.

- Wejdź, zaprowadzę cię do niego.

Otworzył szerzej drzwi. Przeszłam przez nie, a moim oczom ukazał szeroki korytarz ze schodami.

- Chodź - popędził mnie.

Posłusznie skierowałam się za mężczyzną. Weszliśmy na piętro i zatrzymaliśmy się przed drugimi drzwiami po lewej.

- To tutaj - powiedział i odszedł.

Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Moje ręce całe się trzęsły.

Drzwi się otworzyły. Przede mną stał Matt miał na sobie spodnie od garnituru i rozpiętą białą koszulę. Jego włosy były roztrzepane na boki. Wyglądał niesamowicie seksownie. Co jak co, ale nigdy nie widziałam tak przystojnego chłopaka jak on, a ten widok zawsze będę miała przed oczami.

Kiedy Matt mnie zobaczył, jego twarz momentalnie zastygła.

- Lucy? - wyszeptał. - Co ty tu robisz?

- Przyszłam się pożegnać - wymusiłam uśmiech.

- Och - spuścił wzrok i podrapał się nerwowo po karku. - Wejdź.

Skinęłam głową i przekroczyłam próg.

Moim oczom ukazał się nieład. Ubrania leżały porozrzucane po całym pokoju. Spojrzałam na chłopaka, który widocznie się zawstydził z powodu bałaganu, jaki tu panował.

- Wybacz, ale wybieram się właśnie na śniadanie.

- Nic się nie dzieje.

- Kiedyś wyjaśnię ci to całe zamieszanie.

Skinęłam głową, a Matt podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

- Ile masz czasu?

- Niewiele.

- Szkoda, mam ci wiele do powiedzenia.

- Zrób to teraz.

- To zbyt skomplikowane, ale powiem ci jedno.

Odsunął się ode mnie i poszedł w stronę łóżka. Wziął ciuchy i rzucił na podłogę, po czym pociągnął mnie w tamtą stronę i kazał usiąść. Kiedy to zrobiłam, zajął miejsce obok mnie i złapał mnie za dłoń, co było cudownym uczuciem.

- Wiesz, że jesteś wyjątkową dziewczyną? Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Przy tobie moje serce bije szybciej, a twój wygląd mnie onieśmiela. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, kiedy mam cię obok. Mój oddech przyspiesza. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Nigdy - powtórzył, a ja w skupieniu słuchałam tego, co mówił, odkrywając przy tym, że odczuwam przy nim to samo. - Kocham cię, Lucy. Cholernie cię kocham.


Matt wyznał Lucy miłość. Kto się cieszy? :D niestety się wyprowadza. Biedni :(

Jak się podobał rozdział? :3

Na zdjęciu Matt :)

PS dziękuję Wam za wszystkie gwiazdki i komentarze. To na prawdę wiele dla mnie znaczy i sprawia, że chcę pisać więcej i więcej. Jeszcze raz dziękuję!

Nobody Is SafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz