Rozdział 31

300 35 4
                                    

JACOB

Strasznie bolała mnie głowa. Pamiętam, że Mark mocno rzucił mną o szafkę, a potem chyba straciłem przytomność. Chyba tak.

Podniosłem się i rozejrzałem dookoła. Obok wejścia stał Mark z... Lucy! On nie mógł tego zrobić! Nie możliwe! Nie nie nie! Przypatrzyłem się mu. Jego wargi były przy jej szyi, a ona bledła z każdą chwilą coraz bardziej. Moja siostra! Resztkami sił wstałem z podłogi i wolnym krokiem kierowałem się w ich stronę. Nagle Mark odsunął się, a ciało Lucy opadło na ziemię. Butler odwrócił się w moją stronę z tryumfalnym uśmiechem. Wierzchem dłoni otarł resztki krwi.

Zrobił to. Moja siostra już nigdy nie będzie taka sama.

- Butler! Jak mogłeś do cholery?! - krzyknąłem.

- Tak jak ty - wskazał na mnie palcem. - Cierp jak ja - warknął i zniknął za oknem.

- NIE! - wrzasnąłem i podszedłem do mojej siostry, która leżała nieprzytomna. - Lucy - wyszeptałem, zakładając jej włosy za ucho.

Położyłem się obok niej i zacząłem szlochać.

- Jacob? - usłyszałem głos matki. Podniosłem głowę i spojrzałem na nią. - Czy ona...?

Odsłoniłem kawałek jej skóry, na którym widniały ślady po ugryzieniu i sącząca się krew.

- O matko - westchnęła i opadła na podłogę. - Lucy...

Moja matka zaniosła się płaczem. Ojciec objął ją ramieniem, lecz po jego policzkach także spływały łzy.

Lucy już nigdy nie zazna normalnego życia i każdy z nas o tym wiedział. Moim zadaniem było chronić ją, ale jestem beznadziejny i nie dałem rady. Miałem zostać jej prywatnym ochroniarzem i ukryć ją przed wampirami. Tylko, że okazało się to trudniejsze niż myślałem. Teraz ona jest tym przed czym ją chroniłem, bo okazałem się za słaby. Co to za brat, który nie potrafi obronić swojej siostry przed złem? Jestem beznadziejny.

Nagle w pokoju pojawił się Matt.

- Co się stało? - spytał wystraszonym głosem. Martwił się, nie ma co się dziwić. Kocha ją, ale teraz ich drogi się rozchodzą. Lucy musi nauczyć się żyć między ludźmi żeby nie stali się jej obiadem.

- Mark zaatakował Lucy - odpowiedziałem, zakrywając przy tym szybko miejsce ugryzienia. - Nie wiem dokładnie co się stało, bo sam straciłem przytomność - wyłkałem. - Lepiej będzie jak już pójdziesz.

- Nie mogę...?

- Idź - przerwałem mu.

Westchnął i wyszedł.

Przytuliłem moją siostrę. Zniszczyłem jej życie na zawsze.

***

- Synu, nie możesz się obwiniać.

- Ale tato... Gdybym się obronił uratowałbym ją - przeczesałem palcami włosy. - Mogłem lepiej zabezpieczyć dom.

- Jacob już nic nie zrobimy - oparł się o blat stołu i spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym smutkiem. Zawiodłem go.

- Przepraszam - wymruczałem.

- Przestań w końcu.

Odwrócił się i wyszedł z pokoju.

Westchnąłem i podążyłem za nim. Poszliśmy do jej pokoju. Przy jej łóżku siedziała mama i głaskała ją po włosach, tuląc się do jej coraz chłodniejszego ciała, cicho szlochając.

Spojrzałem na ojca, wyczekując informacji. Dotknął dłonią jej czoła i zmierzył puls. Jednym gestem ręki kazał nam wyjść.

- Chcę z nią zostać.

- Jesteś pewien?

Kiwnąłem głową.

- Dobrze - posłał mi słaby uśmiech. - Pilnuj jej.

Zostaliśmy sami. Ja i Lucy, która zaraz będzie się przeobrażać na moich oczach. Prawdopodobnie nic gorszego w życiu nie zobaczę.

Weź się w garść. Dasz radę. Musisz tu być. Jak nie ty to kto?

Jej palce lekko drgnęły, a po jej sypialni rozległ się przeraźliwy krzyk, przepełniony bólem. Jej ciało było oszołomione. Na czoło wstąpiły kropelki potu, cała się trzęsła i każdą jej żyłę mogłem zobaczyć gołym okiem. Płakała i krzyczała. To musiał być niewyobrażalny ból.

Nagle krzyknęła jeszcze głośniej (o ile to możliwe), a jej ciało wygięło się w łuk. Nie mogłem już wytrzymać. Podszedłem do niej i złapałem ją za jej rozpaloną, drżącą dłoń.

- Jestem tutaj, Lucy. Jestem przy tobie.

Wtedy otworzyła oczy. Tego widoku nie zapomnę nigdy.

:(
Do wtorku nie będzie rozdziałów z powodu mojego wyjazdu do Berlina.
Mam nadzieję, że się rozdział spodobał :)

Nobody Is SafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz