Rozdział 21

416 45 4
                                    

- W porządku? - usłyszałam cichy szept, kiedy byłam na zewnątrz.

- Tak - odpowiedziałam.

Nagle przede mną zobaczyłam Jacob'a. Jego widok niezmiernie mnie ucieszył.

- Masz szczęście, że przez przypadek poznałem Isabelle - mruknął, biorąc mnie na ręce. Wtuliłam się w jego ciało. - Gdyby nie ona, mogę się założyć, że Butler by cię dopadł.

- Nie mówmy o tym - ziewnęłam. - Zabierz mnie do domu.

- Jasne, księżniczko - zaśmiał się cicho, a ja zamknęłam oczy i po chwili już spałam. Wydarzenia tego dnia mnie wykończyły.


Otworzyłam oczy. Wszędzie panował mrok. Podniosłam się delikatnie. Obok mnie siedział zamyślony Jacob. Przysunęłam się do niego i oparłam mu głowę na ramieniu. Zerknął na mnie.

- Jak dobrze, że ci nic nie jest. Martwiłam się - westchnęłam.

- Dlaczego nie śpisz? - spytał, ignorując to, co powiedziałam.

- Nie mam ochoty.

- Jest druga w nocy. Do spania.

- Nie mam ochoty.

- Ja się ciebie nie pytam. Już - rozkazał.

- Chyba śnisz!

- Nie, ale ty zaraz będziesz.

- Odpuść - przytuliłam się do jego boku.

- Dlaczego nie chcesz iść spać? - spytał zrezygnowany.

- Bo się już wyspałam.

Westchnął. Wstał i wyszedł bez słowa z pokoju. Nie minęło trzydzieści sekund, kiedy wrócił z powrotem.

- Rano wyjeżdżamy - oznajmił i opuścił pomieszczenie.

- Co?! - pisnęłam i wyleciałam z łóżka. - Jak to?! - krzyknęłam wychodząc z sypialni.

- Normalnie - usłyszałam donośny głos brata.

- Ale gdzie?! - zbiegłam szybko ze schodów, kierując się do kuchni.

- Jeszcze nie wiem. Jak najdalej stąd.

- Bo?

- No jak myślisz... - odpowiedział.

- Przez Mark'a? - spytałam, ale dobrze wiedziałam, że to o to chodzi.

- Tak.

- Przecież...

- Lucy, do cholery! - odwrócił się napięcie w moją stronę i złapał mnie za ramiona. - Czy ty nie rozumiesz, że on chce cię dopaść?! Nie rozumiesz co się dzieje?!

- No właśnie nie bardzo - odparłam spokojnie, patrząc mu w oczy.

Westchnął.

- Nie chcesz znać prawdy - stwierdził i zmierzył w stronę ekspresu do kawy.

- Wręcz przeciwnie, ale to ty nie chcesz żebym ją znała.

- Jacob! Przyniosłem coś na ząb! Wolisz zwierzęcą czy ludzką?! - usłyszałam Chris'a. Odwróciłam się napięcie i zobaczyłam go trzymającego cztery torebki z czerwoną cieczą. To była krew. - Oh... Znaczy... Chodziło mi o...

Spojrzałam z dezorientacją na mojego brata.

- Gratulacje, przyjacielu - powiedział ostro Jacob.

- Skąd mogłem wiedzieć, że nie śpi? - próbował się wybronić.

- Daj to - podszedł do niego i zabrał torebki, po czym wsadził je do lodówki.

- Co tu się do cholery dzieje?! - krzyknęłam głośno, chyba za głośno.

- Nie krzycz - wyszeptał.

- Mam nie krzyczeć?! Tu dzieje się coś dziwnego! Coś o czym ja nie wiem, a powinnam!

- To ja już pójdę - mrukną Chris i zniknął.

- Więc?!

- Długa historia...

- Posłucham - ściszyłam trochę głos.

- No dobrze. Siadaj - wskazał krzesło. Zrobiłam to, co mówił. - Jesteśmy specyficzną rodziną. Wiem, że nie wierzysz w różne legendy typu wampiry, wilkołaki itp. Jednak chyba powinnaś zacząć - zesztywniałam. Nie bardzo rozumiałam jego słowa, ale czułam, że nie znaczą nic dobrego. - Dlatego, że jesteś córką i siostrą wampirów.

Rozszerzyłam oczy i wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem, a także strachem. Przez cały czas otaczały mnie potwory, które żywiły się krwią. To by tłumaczyło zachowanie Jacob'a, kiedy się poznawaliśmy.

- Co ze mną? J-ja też nim jestem? - zająknęłam się. Mój brat był potworem!

- Nie. Raz na kilkaset lat, zdarza się, że dziecko wampirów rodzi się człowiekiem. To dlatego musieliśmy cię oddać. Dla twojego bezpieczeństwa - zadrżałam. - Ale nie bój się, od zawsze żyliśmy wśród ludzi, my cię nie skrzywdzimy, nie specjalnie.

Odrobinę mi ulżyło, ale szok i strach nie ustępował. Czekałam na dalsze tajemnice.


pam, pam, pam! Lucy się dowiedziała! chyba najwyższa pora! podoba się rozdział?

Nobody Is SafeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz