Leżałam przez jakiś czas wtulona w Mark'a, który tylko co jakiś czas głaskał mnie po plecach i całował w czubek głowy. Wiem, że nie powinnam, w końcu był nieprzewidywalny. Ale kogo to obchodzi? Cieszę się, że nie jestem sama.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Lucy, masz gościa... - usłyszałam głos Jacob'a.
Poczułam jak Butler się spiął i przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej tak, jakby nie chciał żebym się gdziekolwiek ruszała.
- To człowiek - wyszeptał mi do ucha. - Chodzi z tobą do szkoły, spotkaliście się ze sobą kilka razy - czułam jak zaciska szczękę. - Chyba nie przepadacie za sobą. Zostań tu ze mną - cmoknął moją szyję.
Nie wierzyłam mu. Jeżeli ktoś by mnie nie lubił to po co by przychodził? Nie logiczne. Pomimo proszenia Mark'a, próbowałam wstać, ale mi na to nie pozwalał.
- Puść mnie - powiedziałam, próbując odsunąć jego ręce od siebie.
- Nie - warknął.
- Co on do cholery tam robi?! - Jacob uderzył mocno w drzwi.
Po moim ciele przeszły ciarki. Huk był niesamowicie głośny. Po chwili po pokoju rozniosły się kawałki drewna. Moje wejście!
Zerwaliśmy się z Mark'iem. Jacob zacisnął pięści, a zza ściany wyłonił się zmieszany Matt. Szybko do niego podbiegłam i go przytuliłam.
- Cześć - wyszeptał, obejmując mnie ramionami i całując w głowę.
- Wynoś się! - krzyknął mój brat. - W tej chwili!
Odwróciłam się by zobaczyć co się dzieje. Jacob stał na wprost Mark'a i mierzyli się wzrokami.
- Nie - wysyczał.
- Już!
- Nie pójdę póki nie zdobędę tego po co tu przyszedłem.
Zadrżałam. Wiedziałam, że chodzi o mnie.
- Nie dostaniesz jej.
- Co tu się wyprawia? - obok mnie pojawił się ojciec. - Jacob? To twoja sprawka? - wskazał na porozrzucane kawałki drzwi.
- Tylko ją dotkniesz, a pożałujesz - kontynuował mój brat.
- Tak się składa, że przez bite pół godziny leżała wtulona we mnie i chyba jej się podobało - uśmiechnął się tryumfalnie.
Matt spiął mięśnie, a Jacob nie wytrzymał i rzucił się na Mark'a. Zaczęła się walka nie na żarty. Przed oczami mignęły mi kły, które wystawały z ust mojego brata, a następnie wylądowały na szyi Butler'a.
- Chodźcie stąd dzieci - powiedział ojciec, odwracając nas i prowadząc w dół schodami.
- Wody? - spytał, gdy byliśmy w kuchni.
- Tak - wyszeptałam, próbując zrozumieć sytuację sprzed kilku sekund. Dobrze, że Matt był przy mnie. Gdyby nie on, nie wiem jak dałabym sobie rady. Tak to przynajmniej mogłam się w niego wtulić i zapomnieć o wszystkim.
Napiłam się wody i odłożyłam szklankę na stolik.
Potem udaliśmy się do salonu, gdzie ojciec zostawił nas samych.
- W porządku? - spojrzał na mnie troskliwie Matt, kiedy usiedliśmy na sofie.
- Tak - pokiwałam głową. - Jest dobrze.
Wzięłam głęboki oddech i oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
- Chyba wpadłem nie w porę - podrapał się nerwowo po karku.
- Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie jestem?
- Chris mi powiedział.
- Chris? - pokiwał głową. - Co z nim? - spytałam.
- Wszystko dobrze.
- A co u ciebie? - wbiłam wzrok w podłogę.
- Oprócz tego, że zdążyłem się już stęsknić to jest ok.
Zachichotałam i spojrzałam na niego. Założyłam mu ręce za szyję i pocałowałam go, na co uśmiechnął się delikatnie.
Posadził mnie na sobie okrakiem i zaczął namiętnie całować.
Nie ważne, że na górze rozgrywała się walka pomiędzy dwoma wampirami. W tamtej chwili liczył się tylko on. Nic więcej.
- Kocham cię - wyszeptał między pocałunkami.
Zawahałam się na moment.
- Ja ciebie też, Matt.
Odsunął się ode mnie i popatrzył na mnie tak, jakby mi nie wierzył. Uśmiechnęłam się delikatnie żeby go upewnić, że się nie przesłyszał.
- Strasznie się cieszę - przytulił mnie mocno.
Zaśmiałam się i oparłam głowę na jego ramieniu także go obejmując.
- Potrzebowałam tego - szepnęłam. - Dziękuję, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy.
Nagle po domu rozległ się huk. Moje serce zaczęło walić jak oszalałe.
Jacob.
- Poczekaj tutaj - powiedziałam, zeskakując z jego kolan.
- Jesteś pewna? - spytał, gdy biegłam w stronę schodów.
- Tak - odpowiedziałam pospiesznie. Wiedziałam, że w moim pokoju rozgrywają się rzeczy, których Matt nie może zobaczyć.
Kiedy stanęłam w wejściu, zobaczyłam Mark'a okładającego pięściami mojego brata, który leżał obok rozwalonej szafki.
Nagle Butler złapał go za szyję obiema dłońmi i zaczął dusić. Nie mogłam na to dłużej patrzeć.
- Zostaw go! - krzyknęłam.
Mark podszedł do mnie i przycisnął do ściany.
- Mówiłem, że zdobędę to po co tu przyszedłem.
Oj dzieje się i to dużo!
